Spacerowałem
z Niną po parku, co jakiś czas z krzaków wyłaniał się jakiś paparazzi i robił
nam zdjęcia, nie przejmowałem się tym, Nina chyba też nie. Usiedliśmy w rogu
kafejki i zamówiliśmy po ciastku i kawie. Uwielbiam spędzać czas z tą
dziewczyną, rozmawiamy o wszystkim i niczym, śmieje się z moich żartów, ah jej
uśmiech, paraliżuje mnie. Zastanawiałem się, kiedy ostatnio wyszedłem gdzieś z
dziewczyną, by po prostu pobyć z nią, ale nie znalazłem odpowiedzi.
- Nad czym tak myślisz? – wyrwała mnie z mojego świata Nina
- Niczym – machnąłem ręką i dopiłem kawę
- No tak zapomniałam, że ty nie myślisz bachorku – uśmiechnęła się słodko
- Dziękuje kochanie – założyłem ręce na piersi
- Ależ nie musisz mi dziękować – jej uśmiech zmieniał się w banana, ale po chwili zrzedł, a wzrok wbiła gdzieś za mnie.
- Co jest? – spytałem zdezorientowany, kiedy Nina siedziała już chwile w takiej pozycji i odwróciłem się by sprawdzić.
- Witam mój ty przystojniaku – wypaliła blondynka i chciała mnie pocałować, ale odwróciłem głowę
- Twój?! – oburzyła się Nina
- Tak – powiedziała dumnie blond – Marii i wepchnęła się na siedzenie obok mnie
- Kabelki ci nie stykają – wycedziła Nina, zawołała kelnera i poprosiła nadzwyczaj grzecznie o rachunek.
- Alexis tatuś chce się z tobą zobaczyć – Nina właśnie zabijała mnie wzrokiem, a Marii doskonale wiedziała, że jestem uzależniony od jej ojca, kiedyś pogrywałem w różne, gdy i tak się wkopałem, że nie mogłem wyjść z długów, sprawa nie wyszła na światło dzienne tylko, dlatego, że ojciec Marii wszystko opłacił. Pół długu już oddałem, zapomniałem kompletnie o tym, i co teraz?
- Dobrze – jąkałem się, a Nina wściekła rzuciła pieniądze na stół i wyszła, a co ja zrobiłem kompletnie nic.
- To o 18 przyjedzie po ciebie samochód – skwitowała uśmiechnięta blondynka i wyszła z kafejki. A ja położyłem głowę na stół.
- Idiota, idiota, idiota – mówiłem sam do siebie i wyszedłem poszukać Niny.
- Nad czym tak myślisz? – wyrwała mnie z mojego świata Nina
- Niczym – machnąłem ręką i dopiłem kawę
- No tak zapomniałam, że ty nie myślisz bachorku – uśmiechnęła się słodko
- Dziękuje kochanie – założyłem ręce na piersi
- Ależ nie musisz mi dziękować – jej uśmiech zmieniał się w banana, ale po chwili zrzedł, a wzrok wbiła gdzieś za mnie.
- Co jest? – spytałem zdezorientowany, kiedy Nina siedziała już chwile w takiej pozycji i odwróciłem się by sprawdzić.
- Witam mój ty przystojniaku – wypaliła blondynka i chciała mnie pocałować, ale odwróciłem głowę
- Twój?! – oburzyła się Nina
- Tak – powiedziała dumnie blond – Marii i wepchnęła się na siedzenie obok mnie
- Kabelki ci nie stykają – wycedziła Nina, zawołała kelnera i poprosiła nadzwyczaj grzecznie o rachunek.
- Alexis tatuś chce się z tobą zobaczyć – Nina właśnie zabijała mnie wzrokiem, a Marii doskonale wiedziała, że jestem uzależniony od jej ojca, kiedyś pogrywałem w różne, gdy i tak się wkopałem, że nie mogłem wyjść z długów, sprawa nie wyszła na światło dzienne tylko, dlatego, że ojciec Marii wszystko opłacił. Pół długu już oddałem, zapomniałem kompletnie o tym, i co teraz?
- Dobrze – jąkałem się, a Nina wściekła rzuciła pieniądze na stół i wyszła, a co ja zrobiłem kompletnie nic.
- To o 18 przyjedzie po ciebie samochód – skwitowała uśmiechnięta blondynka i wyszła z kafejki. A ja położyłem głowę na stół.
- Idiota, idiota, idiota – mówiłem sam do siebie i wyszedłem poszukać Niny.
~`*~`
Co za
palant?! Blondi przychodzi, kiedy chce, a ten jej przytakuję. Tatuś chce go
spotkać, to, po co pytał mnie o szanse, jak i tak leci do… Marii. A było tak
pięknie…było. Spojrzałam gdzie mnie nogi poniosły, była to jakaś obskurna
ulica, o nie Nina jeszcze tego brakuje. Mijałam ludzi, którzy nie wyglądali na
przyjaźnie nastawionych, modliłam się w myślach, żeby wyjść na bardziej
„przyjazną” ulicę. Pech chciał, że to chyba była „dzielnica sezamkowa”, która
nie miała końca. Nina skup się, masz przecież telefon. Wybrałam najpierw numer
Izy, poczta, Tello, to samo. Nie pozostało mi nic innego jak zadzwonić do tego
palanta, który bądź, co bądź jest jeszcze, podkreślam jeszcze moim chłopakiem.
- Halo
- Zgubiłam się – wyjęczałam do słuchawki
- Gdzie jesteś, już idę
- Nie wiem, jakbym wiedziała pewnie bym nie dzwoniła – warknęłam – Jakaś dzielnica sezamków, błagam cię choć tu bo coraz więcej nieprzyjemnych gości patrzy się w moją stronę - powiedziałam ciszej, chowając się za filar, bo jakieś sterydy pokazywali na mnie palcem.
- Spokojnie, biegnę – i zakończył rozmowę.
- Ta ja tu padnę ofiarą sterydów, a on i tak mnie nie znajdzie. – wymruczałam pod nosem i zaczęłam szukać znaku, nazwy ulicy by wiedział gdzie mnie szukać. Rozglądałam się dookoła i znalazłam wreszcie nazwę ulicy, napisałam ją Alexisowi i wróciłam do mojego nowego przyjaciela filaru. Niestety sterydy zmierzały w moją stronę, a mój przyjaciel filar mógł mnie tylko osłaniać własną budową, widać robił to tak nieudolnie, że sterydy się skapowały, trzeba to zapisać w kalendarzu, że robią postęp.
- Guten Tag – przywitał się jeden steryd, a ja przewróciłam oczami
- Jeszcze Szwabio-sterydów mi brakuje – wyjęczałam do siebie
- E to laska tego, no – podrapał się po głowie i spojrzał na gazetę, którą trzymał w ręce.
- Alexisa, plancie – zdzielił go w głowę jeden z nich i zaczęli się szarpać, korzystając z tego, że są zajęci sobą postanowiłam się oddalić, ale nie udało mi się, jeden ze sterydów wziął mnie przez ramię, na nic dały się moje wrzaski i wyrywanie. Na szczęście zobaczyłam Alexisa biegnącego w naszą stronę. Mój bohater, uśmiechnęłam się w duchu.
- O o o to Alexis Sanchez – zaczął piszczeć jak baba jeden ze sterydów, ten, co mnie niósł postawił mnie na ziemię, bez zastanowienia podbiegłam do Alexisa i schowałam się za nim.
- Zrobili ci coś? – szepnął mi we włosy obracając się do mnie i tuląc mnie do siebie
- Nie – lekko odsunęłam się od niego
- Przepraszamy, nie chcieliśmy cię przestraszyć, PANI DZIEWCZYNO SANCHEZA – powiedział jeden ze sterydów, a ja wybuchłam niepohamowanym śmiechem
- Chcieliście mnie porwać – spoważniałam
- Nie – wyrzekał się jeden ze sterydów – Chcieliśmy zdjęcie z panią Sanchezową na Twittera – skwitował drugi – Chcieliśmy panią przenieść w bezpieczniejszą okolicę, bo nie chcieliśmy zdjęcia przy burdelach. – dodał trzeci, czy oni mają jeden mózg, że mówią w liczbie mnogiej?
- Skończcie z tą panią – powiedziałam już z uśmiechem
- A więc możemy zdjęcie z państwem Sanchez – wyszczerzył się steryd i pomachał aparatem
- Tak – wyszczerzyłam się i pociągnęłam Alexisa za koszulkę
- Ja nie mam nic do powiedzenia – szepnął mi Alexis
- Oczywiście, że nie. I musisz mi wytłumaczyć, co to było w tej kafejce – spojrzałam na niego, a on spuścił wzrok.
- Jesteś zła? – zapytał łapiąc mnie za rękę.
- A teraz wszyscy mówią „Barca” – przerwał nam jeden ze sterydów. Ustawiliśmy się do zdjęcia, Alexis rozdał jeszcze kilka autografów i tak pożegnaliśmy się ze sterydami.
- Pani dziewczyno Sancheza – zawołał Alexis, gdy szliśmy do domu zatłoczoną ulicą, spojrzałam na niego spod byka
- Nie mów tak do mnie – założyłam ręce na piersi
- Teraz państwo Sanchez udadzą się na spoczynek! – krzyknął do gapiów i objął mnie ramieniem – Chyba nie zrobisz cyrku przed ludźmi, kochanie – szepnął mi do ucha
- A w dziób chcesz? – szepnęłam mu w usta
- Ostra, lubię takie – wyszczerzył się
- Policzymy się w domu – wysyczałam
Po tym dialogu, nastała cisza aż do domu, gdzie zastaliśmy porozrzucane rzeczy. Usiadłam na kanapę nie przejmując się bokserkami z hefalumpami, które leżały na środku salony. Gdy do pokoju wszedł Alexis, odwróciłam głowę i zajęłam się poszukiwaniem pilota.
- Pod figami – usłyszałam Alexisa
- Co? – spytałam zdezorientowana
- Pilot jest pod figami – wyjaśnił, a ja szukałam wzrokiem ów fig.
- Na stole – ilustrował mnie dalej i usiadł koło mnie
- Zabije – warknęłam widząc moje koronkowe figi, czy Izka nawet bieliznę mi musi podbierać?
- Wiem, że zasłużyłem – rozłożył bezradnie ręce Alex
- Nie ty – machnęłam ręką – Znaczy ty też chyba, zobaczymy jak się wytłumaczysz – poprawiłam się, usiadłam po turecku tak by patrzeć mu prosto w oczy, te jego oczy, aż mnie ciarki przeszyły po plecach, ale starałam się tego nie okazywać.
- A więc, nie wiem, od czego zacząć – podrapał się w głowę
- Może od początku – powiedziałam spokojnie, Chilijczyk najpierw zaczął się jąkać, ale po paru zdaniach zaczął mówić składnie. Wysłuchiwałam go spokojnie, aż do momentu, kiedy powiedział mi, że zgodził się na spotkanie z nią i jej tatuśkiem.
- Nie lepiej mu zapłacić i spokój – skwitowałam już lekko podenerwowana
- To za dużo, wiesz jakie on odsetki naliczył, a teraz kiedy się dowie, że nie jestem z jego córką, boje się pomyśleć…
- Poradzimy sobie – uśmiechnęłam się pokrzepiająco i chwyciłam za rękę, serce mi pęka jak widzę tego pacana, ale mojego pacana takiego skołowanego.
- Dzisiaj mu wszystko wyjaśnię, wyciągnę oszczędności, jeśli kwoty nie podwyższył powinno starczyć.
- Będę przy tobie mój bachorku – przytuliłam się do niego
Leżeliśmy objęci na kanapie w ciszy, Iza i Cris nie schodzili na dół, ale to dobrze, potrzebna nam była chwila spokoju.
- Nina?
- Tak? – odwróciłam się aby widzieć twarz Alexisa
- Bo ja… - zaczął, ale nie skończył bo wparował Tello
- Witam Państwo Sanchez – krzyknął na cały dom
- Odwaliło ci – zapytał zdenerwowany Alexis i usiadł, zmuszając mnie do tego samego.
- Widziałem wasze foty, boskie. – skwitował z bananem – Iza! – darł się na cały dom
- Co? – zapytała moja przyjaciółka w szlafroku stając w progu
- Oni mają takie fajne zdjęcia zrobione przez paparazzi, a my! Nie możemy być gorsi ubieraj się wychodzimy – rozkazał, na co Iza wybuchła śmiechem, a my z Alexisem kręciliśmy tylko głowami, co, jak co ale w tym domu nie ma nikogo normalnego.
- Tylko weź swoje gacie! – krzyknęłam za Izką
- Ty i tak z nich nie korzystasz! – odgryzła się Iza
- To twoje? – zdziwił się Alexis, oglądając figi
- Sexi – zagwizdał Tello
- Tak moje – wyrwałam Alexisowi je ręki – Albo były moje – skwitowałam patrząc z politowaniem na szczerzącego się Crisa. – Co się tak szczerzysz przecież je widziałeś na „manekinie” – zwróciłam się do Tello
- Nie zwróciłem uwagi – zaśmiał się
- Idę do Izki – wstałam – A ty się szykuj – pocałowałam przelotnie Alexisa i wyszłam z salonu, usłyszałam jeszcze Tello, który domagał się takiego samego pożegnania jakie otrzymał Alexis, ale chyba ten drugi zdzielił go czymś.
- Halo
- Zgubiłam się – wyjęczałam do słuchawki
- Gdzie jesteś, już idę
- Nie wiem, jakbym wiedziała pewnie bym nie dzwoniła – warknęłam – Jakaś dzielnica sezamków, błagam cię choć tu bo coraz więcej nieprzyjemnych gości patrzy się w moją stronę - powiedziałam ciszej, chowając się za filar, bo jakieś sterydy pokazywali na mnie palcem.
- Spokojnie, biegnę – i zakończył rozmowę.
- Ta ja tu padnę ofiarą sterydów, a on i tak mnie nie znajdzie. – wymruczałam pod nosem i zaczęłam szukać znaku, nazwy ulicy by wiedział gdzie mnie szukać. Rozglądałam się dookoła i znalazłam wreszcie nazwę ulicy, napisałam ją Alexisowi i wróciłam do mojego nowego przyjaciela filaru. Niestety sterydy zmierzały w moją stronę, a mój przyjaciel filar mógł mnie tylko osłaniać własną budową, widać robił to tak nieudolnie, że sterydy się skapowały, trzeba to zapisać w kalendarzu, że robią postęp.
- Guten Tag – przywitał się jeden steryd, a ja przewróciłam oczami
- Jeszcze Szwabio-sterydów mi brakuje – wyjęczałam do siebie
- E to laska tego, no – podrapał się po głowie i spojrzał na gazetę, którą trzymał w ręce.
- Alexisa, plancie – zdzielił go w głowę jeden z nich i zaczęli się szarpać, korzystając z tego, że są zajęci sobą postanowiłam się oddalić, ale nie udało mi się, jeden ze sterydów wziął mnie przez ramię, na nic dały się moje wrzaski i wyrywanie. Na szczęście zobaczyłam Alexisa biegnącego w naszą stronę. Mój bohater, uśmiechnęłam się w duchu.
- O o o to Alexis Sanchez – zaczął piszczeć jak baba jeden ze sterydów, ten, co mnie niósł postawił mnie na ziemię, bez zastanowienia podbiegłam do Alexisa i schowałam się za nim.
- Zrobili ci coś? – szepnął mi we włosy obracając się do mnie i tuląc mnie do siebie
- Nie – lekko odsunęłam się od niego
- Przepraszamy, nie chcieliśmy cię przestraszyć, PANI DZIEWCZYNO SANCHEZA – powiedział jeden ze sterydów, a ja wybuchłam niepohamowanym śmiechem
- Chcieliście mnie porwać – spoważniałam
- Nie – wyrzekał się jeden ze sterydów – Chcieliśmy zdjęcie z panią Sanchezową na Twittera – skwitował drugi – Chcieliśmy panią przenieść w bezpieczniejszą okolicę, bo nie chcieliśmy zdjęcia przy burdelach. – dodał trzeci, czy oni mają jeden mózg, że mówią w liczbie mnogiej?
- Skończcie z tą panią – powiedziałam już z uśmiechem
- A więc możemy zdjęcie z państwem Sanchez – wyszczerzył się steryd i pomachał aparatem
- Tak – wyszczerzyłam się i pociągnęłam Alexisa za koszulkę
- Ja nie mam nic do powiedzenia – szepnął mi Alexis
- Oczywiście, że nie. I musisz mi wytłumaczyć, co to było w tej kafejce – spojrzałam na niego, a on spuścił wzrok.
- Jesteś zła? – zapytał łapiąc mnie za rękę.
- A teraz wszyscy mówią „Barca” – przerwał nam jeden ze sterydów. Ustawiliśmy się do zdjęcia, Alexis rozdał jeszcze kilka autografów i tak pożegnaliśmy się ze sterydami.
- Pani dziewczyno Sancheza – zawołał Alexis, gdy szliśmy do domu zatłoczoną ulicą, spojrzałam na niego spod byka
- Nie mów tak do mnie – założyłam ręce na piersi
- Teraz państwo Sanchez udadzą się na spoczynek! – krzyknął do gapiów i objął mnie ramieniem – Chyba nie zrobisz cyrku przed ludźmi, kochanie – szepnął mi do ucha
- A w dziób chcesz? – szepnęłam mu w usta
- Ostra, lubię takie – wyszczerzył się
- Policzymy się w domu – wysyczałam
Po tym dialogu, nastała cisza aż do domu, gdzie zastaliśmy porozrzucane rzeczy. Usiadłam na kanapę nie przejmując się bokserkami z hefalumpami, które leżały na środku salony. Gdy do pokoju wszedł Alexis, odwróciłam głowę i zajęłam się poszukiwaniem pilota.
- Pod figami – usłyszałam Alexisa
- Co? – spytałam zdezorientowana
- Pilot jest pod figami – wyjaśnił, a ja szukałam wzrokiem ów fig.
- Na stole – ilustrował mnie dalej i usiadł koło mnie
- Zabije – warknęłam widząc moje koronkowe figi, czy Izka nawet bieliznę mi musi podbierać?
- Wiem, że zasłużyłem – rozłożył bezradnie ręce Alex
- Nie ty – machnęłam ręką – Znaczy ty też chyba, zobaczymy jak się wytłumaczysz – poprawiłam się, usiadłam po turecku tak by patrzeć mu prosto w oczy, te jego oczy, aż mnie ciarki przeszyły po plecach, ale starałam się tego nie okazywać.
- A więc, nie wiem, od czego zacząć – podrapał się w głowę
- Może od początku – powiedziałam spokojnie, Chilijczyk najpierw zaczął się jąkać, ale po paru zdaniach zaczął mówić składnie. Wysłuchiwałam go spokojnie, aż do momentu, kiedy powiedział mi, że zgodził się na spotkanie z nią i jej tatuśkiem.
- Nie lepiej mu zapłacić i spokój – skwitowałam już lekko podenerwowana
- To za dużo, wiesz jakie on odsetki naliczył, a teraz kiedy się dowie, że nie jestem z jego córką, boje się pomyśleć…
- Poradzimy sobie – uśmiechnęłam się pokrzepiająco i chwyciłam za rękę, serce mi pęka jak widzę tego pacana, ale mojego pacana takiego skołowanego.
- Dzisiaj mu wszystko wyjaśnię, wyciągnę oszczędności, jeśli kwoty nie podwyższył powinno starczyć.
- Będę przy tobie mój bachorku – przytuliłam się do niego
Leżeliśmy objęci na kanapie w ciszy, Iza i Cris nie schodzili na dół, ale to dobrze, potrzebna nam była chwila spokoju.
- Nina?
- Tak? – odwróciłam się aby widzieć twarz Alexisa
- Bo ja… - zaczął, ale nie skończył bo wparował Tello
- Witam Państwo Sanchez – krzyknął na cały dom
- Odwaliło ci – zapytał zdenerwowany Alexis i usiadł, zmuszając mnie do tego samego.
- Widziałem wasze foty, boskie. – skwitował z bananem – Iza! – darł się na cały dom
- Co? – zapytała moja przyjaciółka w szlafroku stając w progu
- Oni mają takie fajne zdjęcia zrobione przez paparazzi, a my! Nie możemy być gorsi ubieraj się wychodzimy – rozkazał, na co Iza wybuchła śmiechem, a my z Alexisem kręciliśmy tylko głowami, co, jak co ale w tym domu nie ma nikogo normalnego.
- Tylko weź swoje gacie! – krzyknęłam za Izką
- Ty i tak z nich nie korzystasz! – odgryzła się Iza
- To twoje? – zdziwił się Alexis, oglądając figi
- Sexi – zagwizdał Tello
- Tak moje – wyrwałam Alexisowi je ręki – Albo były moje – skwitowałam patrząc z politowaniem na szczerzącego się Crisa. – Co się tak szczerzysz przecież je widziałeś na „manekinie” – zwróciłam się do Tello
- Nie zwróciłem uwagi – zaśmiał się
- Idę do Izki – wstałam – A ty się szykuj – pocałowałam przelotnie Alexisa i wyszłam z salonu, usłyszałam jeszcze Tello, który domagał się takiego samego pożegnania jakie otrzymał Alexis, ale chyba ten drugi zdzielił go czymś.
~`*~`
Wygłupiałem
się z Cisem, kiedy zadzwonił dzwonek do drzwi.
- Kogo niesie – zawołała Iza i poszła otworzyć drzwi
- Jest mój przystojniak? – usłyszałem Marii i spojrzałem na zegarek była dopiero 16, przecież spotkanie jest o 18, co ona chce?
- Przystojniaki może są, ale żadnych twoich w tym domu nie ma – odgryzła się Iza
- Alex, tatuś wyjeżdża szybciej więc spotkanie jest za pół godziny – krzyknęła blond, w tej chwili na dół zeszła Nina
- Witam tlenioną, proszę się nie wydzierać – zwróciła się do blond dziewczyny. – A ty – weszła do salonu i wskazała na mnie – Masz strój uszykowany w mojej sypialni – ostatnie dwa słowa wypowiedziała głośniej, na co Tello zareagował śmiechem.
- Nie zaprosisz mnie? – syknęła Marii, kiedy Iza nadal odgradzała jej drogę.
- Zrobiłabym to, ale użyłam dzisiaj rano spruje na karaluchy, nie chcę, żebyś padła – powiedziała przesłodko Iza, a Nina z Tello rzucali się po kanapach ze śmiechu. Poszedłem na górę, aby się przebrać, widocznie Marii już się nie odzywała, bo Nina z Tello gadali już o naszych pierwszych treningach. A Izka gdzieś się ulotniła, jednak blondynka nie weszła do domu. Przebrałem się i schodziłem na dół, kiedy usłyszałem krzyki i śmiech Niny i Crisa. Podszedłem do śmiejącej się dwójki i szukałem wzrokiem Marii, bo już nie stała w progu, potem zarejestrowałem, że piski należą właśnie do blondynki.
- Gdzie Iza? – spytałem zdezorientowany, uzmysławiając sobie, że pewnie ona jest sprawcą krzyków Marii.
- Wypędza karaluchy – powiedziała roześmiana Nina i znowu z Tello zaczęli rzucać się po kanapach ze śmiechu. Spojrzałem przez okno i stanąłem w miejscu.
- ALEXIS POMOCY! ONA JEST NIENORMALNA! – piszczała blondynka, która uciekała przed Izą. Izka goniła ją ze sprayem na karaluchy. Ten obrazek rozbawił mnie, ale wiedziałem, że muszę iść wyjaśnić wszystko „tatusiowi”. Wybiegłem przed dom i próbowałem zatrzymać Izę, która właśnie otwierała kolejną puszkę. Niestety wyślizgnęła mi się z rąk i popędziła za blondynką do domu, kiedy wszedłem do domu o mało, co nie przewróciłem się ze śmiechu, Nina stała z gaśnicą i płakała ze śmiechu, Izka z Tello poklepywali się i śmieli w niebogłosy wzywając, że chcą do łazienki, a blondynka stała przy ścianie cała od piany z gaśnicy. Gdy mnie zobaczyła podbiegła do mnie i chciała się przytulić, ale zatrzymałem ją i chwyciłem za rękaw, który wydawał się być suchy. Wyprowadziłem blondynkę przed dom i wpakowałem do jej samochodu, przecież mojego nie opaćkam i wróciłem do domu, wybuchłem niepohamowanym śmiechem razem z pozostałymi, pocałowałem Ninę w usta i wróciłem do Marii, ta całą drogę do posiadłości jej ojca przeżywała jak wygląda, a ja układałem sobie w głowie, co powiem jej ojcu. Weszliśmy do środka i usiedliśmy w wielkim salonie. Rozglądałem się nerwowo, gdy ojciec Marii rzucił mi gazetę, na której byłem z Niną, westchnąłem cicho i zacząłem swój monolog pan Aire nie przerywał mi, dałem mu pieniądze, które przeliczył, Marii przy tej rozmowie nie było, jej ojciec zaprowadził ją do siebie. Pożegnałem się z nim i wyszedłem przed dom czekając na taxi, kamień spad mi z serca, nie wiedziałem, że od tak będę mógł odciąć się od tej rodziny, a może oni nie są tacy źli. Wsiadłem do taxi, po godzinie byłem w domu, przywitała mnie roześmiana Nina, moja Nina.
- I jak było? – spytała, gdy już usiedliśmy w jej pokoju
- Wszystko załatwione – uśmiechnąłem się dumnie i przyciągnąłem ją do siebie
- Naprawdę? – odwzajemniła mój uśmiech i wtuliła się we mnie
- Tak – pocałowałem ją w czoło - Wiesz…- zacząłem niepewnie
- Hm – mruknęła
- To ostatni tydzień moich wakacji, pojedziemy gdzieś wypocząć? – zapytałem
- Wypocząć? – zaśmiała się – My cały czas odpoczywamy –pokazała mi język
- Proszę – zrobiłem słodkie oczka
- No już, dobra – powiedziała niby od niechcenia, ale widziałem, że się cieszy, przyciągnąłem ją do siebie i objąłem
- Może będziesz tam spała w tych koronkowych figach? – uśmiechnąłem się cwaniacko za, co zostałem zdzielony w ramię.
- A może będziesz spać tam na podłodze? – odgryzła się
- Ktoś mnie przygarnie – skwitowałem pewnie, a Nina zabijała mnie wzrokiem
- Ja też kogoś przygarnę – nie dawała za wygraną
-To pojedziemy na bezludną wyspę, będziesz tylko ty i ja– powiedziałem dumnie i pocałowałem ją w nos
- Ty to masz pomysły – zaśmiała się i położyła się do łóżka
- Słodki snów kochanie – położyłem się obok niej, a ona wtuliła się we mnie
- Słodkich – ziewnęła
- Kogo niesie – zawołała Iza i poszła otworzyć drzwi
- Jest mój przystojniak? – usłyszałem Marii i spojrzałem na zegarek była dopiero 16, przecież spotkanie jest o 18, co ona chce?
- Przystojniaki może są, ale żadnych twoich w tym domu nie ma – odgryzła się Iza
- Alex, tatuś wyjeżdża szybciej więc spotkanie jest za pół godziny – krzyknęła blond, w tej chwili na dół zeszła Nina
- Witam tlenioną, proszę się nie wydzierać – zwróciła się do blond dziewczyny. – A ty – weszła do salonu i wskazała na mnie – Masz strój uszykowany w mojej sypialni – ostatnie dwa słowa wypowiedziała głośniej, na co Tello zareagował śmiechem.
- Nie zaprosisz mnie? – syknęła Marii, kiedy Iza nadal odgradzała jej drogę.
- Zrobiłabym to, ale użyłam dzisiaj rano spruje na karaluchy, nie chcę, żebyś padła – powiedziała przesłodko Iza, a Nina z Tello rzucali się po kanapach ze śmiechu. Poszedłem na górę, aby się przebrać, widocznie Marii już się nie odzywała, bo Nina z Tello gadali już o naszych pierwszych treningach. A Izka gdzieś się ulotniła, jednak blondynka nie weszła do domu. Przebrałem się i schodziłem na dół, kiedy usłyszałem krzyki i śmiech Niny i Crisa. Podszedłem do śmiejącej się dwójki i szukałem wzrokiem Marii, bo już nie stała w progu, potem zarejestrowałem, że piski należą właśnie do blondynki.
- Gdzie Iza? – spytałem zdezorientowany, uzmysławiając sobie, że pewnie ona jest sprawcą krzyków Marii.
- Wypędza karaluchy – powiedziała roześmiana Nina i znowu z Tello zaczęli rzucać się po kanapach ze śmiechu. Spojrzałem przez okno i stanąłem w miejscu.
- ALEXIS POMOCY! ONA JEST NIENORMALNA! – piszczała blondynka, która uciekała przed Izą. Izka goniła ją ze sprayem na karaluchy. Ten obrazek rozbawił mnie, ale wiedziałem, że muszę iść wyjaśnić wszystko „tatusiowi”. Wybiegłem przed dom i próbowałem zatrzymać Izę, która właśnie otwierała kolejną puszkę. Niestety wyślizgnęła mi się z rąk i popędziła za blondynką do domu, kiedy wszedłem do domu o mało, co nie przewróciłem się ze śmiechu, Nina stała z gaśnicą i płakała ze śmiechu, Izka z Tello poklepywali się i śmieli w niebogłosy wzywając, że chcą do łazienki, a blondynka stała przy ścianie cała od piany z gaśnicy. Gdy mnie zobaczyła podbiegła do mnie i chciała się przytulić, ale zatrzymałem ją i chwyciłem za rękaw, który wydawał się być suchy. Wyprowadziłem blondynkę przed dom i wpakowałem do jej samochodu, przecież mojego nie opaćkam i wróciłem do domu, wybuchłem niepohamowanym śmiechem razem z pozostałymi, pocałowałem Ninę w usta i wróciłem do Marii, ta całą drogę do posiadłości jej ojca przeżywała jak wygląda, a ja układałem sobie w głowie, co powiem jej ojcu. Weszliśmy do środka i usiedliśmy w wielkim salonie. Rozglądałem się nerwowo, gdy ojciec Marii rzucił mi gazetę, na której byłem z Niną, westchnąłem cicho i zacząłem swój monolog pan Aire nie przerywał mi, dałem mu pieniądze, które przeliczył, Marii przy tej rozmowie nie było, jej ojciec zaprowadził ją do siebie. Pożegnałem się z nim i wyszedłem przed dom czekając na taxi, kamień spad mi z serca, nie wiedziałem, że od tak będę mógł odciąć się od tej rodziny, a może oni nie są tacy źli. Wsiadłem do taxi, po godzinie byłem w domu, przywitała mnie roześmiana Nina, moja Nina.
- I jak było? – spytała, gdy już usiedliśmy w jej pokoju
- Wszystko załatwione – uśmiechnąłem się dumnie i przyciągnąłem ją do siebie
- Naprawdę? – odwzajemniła mój uśmiech i wtuliła się we mnie
- Tak – pocałowałem ją w czoło - Wiesz…- zacząłem niepewnie
- Hm – mruknęła
- To ostatni tydzień moich wakacji, pojedziemy gdzieś wypocząć? – zapytałem
- Wypocząć? – zaśmiała się – My cały czas odpoczywamy –pokazała mi język
- Proszę – zrobiłem słodkie oczka
- No już, dobra – powiedziała niby od niechcenia, ale widziałem, że się cieszy, przyciągnąłem ją do siebie i objąłem
- Może będziesz tam spała w tych koronkowych figach? – uśmiechnąłem się cwaniacko za, co zostałem zdzielony w ramię.
- A może będziesz spać tam na podłodze? – odgryzła się
- Ktoś mnie przygarnie – skwitowałem pewnie, a Nina zabijała mnie wzrokiem
- Ja też kogoś przygarnę – nie dawała za wygraną
-To pojedziemy na bezludną wyspę, będziesz tylko ty i ja– powiedziałem dumnie i pocałowałem ją w nos
- Ty to masz pomysły – zaśmiała się i położyła się do łóżka
- Słodki snów kochanie – położyłem się obok niej, a ona wtuliła się we mnie
- Słodkich – ziewnęła