sobota, 23 lutego 2013

Ocho



            Spacerowałem z Niną po parku, co jakiś czas z krzaków wyłaniał się jakiś paparazzi i robił nam zdjęcia, nie przejmowałem się tym, Nina chyba też nie. Usiedliśmy w rogu kafejki i zamówiliśmy po ciastku i kawie. Uwielbiam spędzać czas z tą dziewczyną, rozmawiamy o wszystkim i niczym, śmieje się z moich żartów, ah jej uśmiech, paraliżuje mnie. Zastanawiałem się, kiedy ostatnio wyszedłem gdzieś z dziewczyną, by po prostu pobyć z nią, ale nie znalazłem odpowiedzi.
- Nad czym tak myślisz? – wyrwała mnie z mojego świata Nina
- Niczym – machnąłem ręką i dopiłem kawę
- No tak zapomniałam, że ty nie myślisz bachorku – uśmiechnęła się słodko
- Dziękuje kochanie – założyłem ręce na piersi
- Ależ nie musisz mi dziękować – jej uśmiech zmieniał się w banana, ale po chwili zrzedł, a wzrok wbiła gdzieś za mnie.
- Co jest? – spytałem zdezorientowany, kiedy Nina siedziała już chwile w takiej pozycji i odwróciłem się by sprawdzić.
- Witam mój ty przystojniaku – wypaliła blondynka i chciała mnie pocałować, ale odwróciłem głowę
- Twój?! – oburzyła się Nina
- Tak – powiedziała dumnie blond – Marii i wepchnęła się na siedzenie obok mnie
- Kabelki ci nie stykają – wycedziła Nina, zawołała kelnera i poprosiła nadzwyczaj grzecznie o rachunek.
- Alexis tatuś chce się z tobą zobaczyć – Nina właśnie zabijała mnie wzrokiem, a Marii doskonale wiedziała, że jestem uzależniony od jej ojca, kiedyś pogrywałem w różne, gdy i tak się wkopałem, że nie mogłem wyjść z długów, sprawa nie wyszła na światło dzienne tylko, dlatego, że ojciec Marii wszystko opłacił. Pół długu już oddałem, zapomniałem kompletnie o tym, i co teraz?
- Dobrze – jąkałem się, a Nina wściekła rzuciła pieniądze na stół i wyszła, a co ja zrobiłem kompletnie nic.
- To o 18 przyjedzie po ciebie samochód – skwitowała uśmiechnięta blondynka i wyszła z kafejki. A ja położyłem głowę na stół.
- Idiota, idiota, idiota – mówiłem sam do siebie i wyszedłem poszukać Niny.

~`*~`

            Co za palant?! Blondi przychodzi, kiedy chce, a ten jej przytakuję. Tatuś chce go spotkać, to, po co pytał mnie o szanse, jak i tak leci do… Marii. A było tak pięknie…było. Spojrzałam gdzie mnie nogi poniosły, była to jakaś obskurna ulica, o nie Nina jeszcze tego brakuje. Mijałam ludzi, którzy nie wyglądali na przyjaźnie nastawionych, modliłam się w myślach, żeby wyjść na bardziej „przyjazną” ulicę. Pech chciał, że to chyba była „dzielnica sezamkowa”, która nie miała końca. Nina skup się, masz przecież telefon. Wybrałam najpierw numer Izy, poczta, Tello, to samo. Nie pozostało mi nic innego jak zadzwonić do tego palanta, który bądź, co bądź jest jeszcze, podkreślam jeszcze moim chłopakiem.
- Halo
- Zgubiłam się – wyjęczałam do słuchawki
- Gdzie jesteś, już idę
- Nie wiem, jakbym wiedziała pewnie bym nie dzwoniła – warknęłam – Jakaś dzielnica sezamków, błagam cię choć tu bo coraz więcej nieprzyjemnych gości patrzy się w moją stronę - powiedziałam ciszej, chowając się za filar, bo jakieś sterydy pokazywali na mnie palcem.
- Spokojnie, biegnę – i zakończył rozmowę.
- Ta ja tu padnę ofiarą sterydów, a on i tak mnie nie znajdzie. – wymruczałam pod nosem i zaczęłam szukać znaku, nazwy ulicy by wiedział gdzie mnie szukać. Rozglądałam się dookoła i znalazłam wreszcie nazwę ulicy, napisałam ją Alexisowi i wróciłam do mojego nowego przyjaciela filaru. Niestety sterydy zmierzały w moją stronę, a mój przyjaciel filar mógł mnie tylko osłaniać własną budową, widać robił to tak nieudolnie, że sterydy się skapowały, trzeba to zapisać w kalendarzu, że robią postęp.
- Guten Tag – przywitał się jeden steryd, a ja przewróciłam oczami
- Jeszcze Szwabio-sterydów mi brakuje – wyjęczałam do siebie
- E to laska tego, no – podrapał się po głowie i spojrzał na gazetę, którą trzymał w ręce.
- Alexisa, plancie – zdzielił go w głowę jeden z nich i zaczęli się szarpać, korzystając z tego, że są zajęci sobą postanowiłam się oddalić, ale nie udało mi się, jeden ze sterydów wziął mnie przez ramię, na nic dały się moje wrzaski i wyrywanie. Na szczęście zobaczyłam Alexisa biegnącego w naszą stronę. Mój bohater, uśmiechnęłam się w duchu.
- O o o to Alexis Sanchez – zaczął piszczeć jak baba jeden ze sterydów, ten, co mnie niósł postawił mnie na ziemię, bez zastanowienia podbiegłam do Alexisa i schowałam się za nim.
- Zrobili ci coś? – szepnął mi we włosy obracając się do mnie i tuląc mnie do siebie
- Nie – lekko odsunęłam się od niego
- Przepraszamy, nie chcieliśmy cię przestraszyć, PANI DZIEWCZYNO SANCHEZA – powiedział jeden ze sterydów, a ja wybuchłam niepohamowanym śmiechem
- Chcieliście mnie porwać – spoważniałam
- Nie – wyrzekał się jeden ze sterydów – Chcieliśmy zdjęcie z panią Sanchezową na Twittera – skwitował drugi – Chcieliśmy panią przenieść w bezpieczniejszą okolicę, bo nie chcieliśmy zdjęcia przy burdelach. – dodał trzeci, czy oni mają jeden mózg, że mówią w liczbie mnogiej?
- Skończcie z tą panią – powiedziałam już z uśmiechem
- A więc możemy zdjęcie z państwem Sanchez – wyszczerzył się steryd i pomachał aparatem
- Tak – wyszczerzyłam się i pociągnęłam Alexisa za koszulkę
- Ja nie mam nic do powiedzenia – szepnął mi Alexis
- Oczywiście, że nie. I musisz mi wytłumaczyć, co to było w tej kafejce – spojrzałam na niego, a on spuścił wzrok.
- Jesteś zła? – zapytał łapiąc mnie za rękę.
- A teraz wszyscy mówią „Barca” – przerwał nam jeden ze sterydów. Ustawiliśmy się do zdjęcia, Alexis rozdał jeszcze kilka autografów i tak pożegnaliśmy się ze sterydami.

- Pani dziewczyno Sancheza – zawołał Alexis, gdy szliśmy do domu zatłoczoną ulicą, spojrzałam na niego spod byka
- Nie mów tak do mnie – założyłam ręce na piersi
- Teraz państwo Sanchez udadzą się na spoczynek! – krzyknął do gapiów i objął mnie ramieniem – Chyba nie zrobisz cyrku przed ludźmi, kochanie – szepnął mi do ucha
- A w dziób chcesz? – szepnęłam mu w usta
- Ostra, lubię takie – wyszczerzył się
- Policzymy się w domu – wysyczałam
Po tym dialogu, nastała cisza aż do domu, gdzie zastaliśmy porozrzucane rzeczy. Usiadłam na kanapę nie przejmując się bokserkami z hefalumpami, które leżały na środku salony. Gdy do pokoju wszedł Alexis, odwróciłam głowę i zajęłam się poszukiwaniem pilota.
- Pod figami – usłyszałam Alexisa
- Co? – spytałam zdezorientowana
- Pilot jest pod figami – wyjaśnił, a ja szukałam wzrokiem ów fig.
- Na stole – ilustrował mnie dalej i usiadł koło mnie
- Zabije – warknęłam widząc moje koronkowe figi, czy Izka nawet bieliznę mi musi podbierać?
- Wiem, że zasłużyłem – rozłożył bezradnie ręce Alex
- Nie ty – machnęłam ręką – Znaczy ty też chyba, zobaczymy jak się wytłumaczysz – poprawiłam się, usiadłam po turecku tak by patrzeć mu prosto w oczy, te jego oczy, aż mnie ciarki przeszyły po plecach, ale starałam się tego nie okazywać.
- A więc, nie wiem, od czego zacząć – podrapał się w głowę
- Może od początku – powiedziałam spokojnie, Chilijczyk najpierw zaczął się jąkać, ale po paru zdaniach zaczął mówić składnie. Wysłuchiwałam go spokojnie, aż do momentu, kiedy powiedział mi, że zgodził się na spotkanie z nią i jej tatuśkiem.
- Nie lepiej mu zapłacić i spokój – skwitowałam już lekko podenerwowana
- To za dużo, wiesz jakie on odsetki naliczył, a teraz kiedy się dowie, że nie jestem z jego córką, boje się pomyśleć…
- Poradzimy sobie – uśmiechnęłam się pokrzepiająco i chwyciłam za rękę, serce mi pęka jak widzę tego pacana, ale mojego pacana takiego skołowanego.
- Dzisiaj mu wszystko wyjaśnię, wyciągnę oszczędności, jeśli kwoty nie podwyższył powinno starczyć.
- Będę przy tobie mój bachorku – przytuliłam się do niego
Leżeliśmy objęci na kanapie w ciszy, Iza i Cris nie schodzili na dół, ale to dobrze, potrzebna nam była chwila spokoju.
- Nina?
- Tak? – odwróciłam się aby widzieć twarz Alexisa
- Bo ja… - zaczął, ale nie skończył bo wparował Tello
- Witam Państwo Sanchez – krzyknął na cały dom
- Odwaliło ci – zapytał zdenerwowany Alexis i usiadł, zmuszając mnie do tego samego.
- Widziałem wasze foty, boskie. – skwitował z bananem – Iza! – darł się na cały dom
- Co? – zapytała moja przyjaciółka w szlafroku stając w progu
- Oni mają takie fajne zdjęcia zrobione przez paparazzi, a my! Nie możemy być gorsi ubieraj się wychodzimy – rozkazał, na co Iza wybuchła śmiechem, a my z Alexisem kręciliśmy tylko głowami, co, jak co ale w tym domu nie ma nikogo normalnego.
- Tylko weź swoje gacie! – krzyknęłam za Izką
- Ty i tak z nich nie korzystasz! – odgryzła się Iza
- To twoje? – zdziwił się Alexis, oglądając figi
- Sexi – zagwizdał Tello
- Tak moje – wyrwałam Alexisowi je ręki – Albo były moje – skwitowałam patrząc z politowaniem na szczerzącego się Crisa. – Co się tak szczerzysz przecież je widziałeś na „manekinie” – zwróciłam się do Tello
- Nie zwróciłem uwagi – zaśmiał się
- Idę do Izki – wstałam – A ty się szykuj – pocałowałam przelotnie Alexisa i wyszłam z salonu, usłyszałam jeszcze Tello, który domagał się takiego samego pożegnania jakie otrzymał Alexis, ale chyba ten drugi zdzielił go czymś.

~`*~`

            Wygłupiałem się z Cisem, kiedy zadzwonił dzwonek do drzwi.
- Kogo niesie – zawołała Iza i poszła otworzyć drzwi
- Jest mój przystojniak? – usłyszałem Marii i spojrzałem na zegarek była dopiero 16, przecież spotkanie jest o 18, co ona chce?
- Przystojniaki może są, ale żadnych twoich w tym domu nie ma – odgryzła się Iza
- Alex, tatuś wyjeżdża szybciej więc spotkanie jest za pół godziny – krzyknęła blond, w tej chwili na dół zeszła Nina
- Witam tlenioną, proszę się nie wydzierać – zwróciła się do blond dziewczyny. – A ty – weszła do salonu i wskazała na mnie – Masz strój uszykowany w mojej sypialni – ostatnie dwa słowa wypowiedziała głośniej, na co Tello zareagował śmiechem.
- Nie zaprosisz mnie? – syknęła Marii, kiedy Iza nadal odgradzała jej drogę.
- Zrobiłabym to, ale użyłam dzisiaj rano spruje na karaluchy, nie chcę, żebyś padła – powiedziała przesłodko Iza, a Nina z Tello rzucali się po kanapach ze śmiechu. Poszedłem na górę, aby się przebrać, widocznie Marii już się nie odzywała, bo Nina z Tello gadali już o naszych pierwszych treningach. A Izka gdzieś się ulotniła, jednak blondynka nie weszła do domu. Przebrałem się i schodziłem na dół, kiedy usłyszałem krzyki i śmiech Niny i Crisa. Podszedłem do śmiejącej się dwójki i szukałem wzrokiem Marii, bo już nie stała w progu, potem zarejestrowałem, że piski należą właśnie do blondynki.
- Gdzie Iza? – spytałem zdezorientowany, uzmysławiając sobie, że pewnie ona jest sprawcą krzyków Marii.
- Wypędza karaluchy – powiedziała roześmiana Nina i znowu z Tello zaczęli rzucać się po kanapach ze śmiechu. Spojrzałem przez okno i stanąłem w miejscu.
- ALEXIS POMOCY! ONA JEST NIENORMALNA! – piszczała blondynka, która uciekała przed Izą. Izka goniła ją ze sprayem na karaluchy. Ten obrazek rozbawił mnie, ale wiedziałem, że muszę iść wyjaśnić wszystko „tatusiowi”. Wybiegłem przed dom i próbowałem zatrzymać Izę, która właśnie otwierała kolejną puszkę. Niestety wyślizgnęła mi się z rąk i popędziła za blondynką do domu, kiedy wszedłem do domu o mało, co nie przewróciłem się ze śmiechu, Nina stała z gaśnicą i płakała ze śmiechu, Izka z Tello poklepywali się i śmieli w niebogłosy wzywając, że chcą do łazienki, a blondynka stała przy ścianie cała od piany z gaśnicy. Gdy mnie zobaczyła podbiegła do mnie i chciała się przytulić, ale zatrzymałem ją i chwyciłem za rękaw, który wydawał się być suchy. Wyprowadziłem blondynkę przed dom i wpakowałem do jej samochodu, przecież mojego nie opaćkam i wróciłem do domu, wybuchłem niepohamowanym śmiechem razem z pozostałymi, pocałowałem Ninę w usta i wróciłem do Marii, ta całą drogę do posiadłości jej ojca przeżywała jak wygląda, a ja układałem sobie w głowie, co powiem jej ojcu. Weszliśmy do środka i usiedliśmy w wielkim salonie. Rozglądałem się nerwowo, gdy ojciec Marii rzucił mi gazetę, na której byłem z Niną, westchnąłem cicho i zacząłem swój monolog pan Aire nie przerywał mi, dałem mu pieniądze, które przeliczył, Marii przy tej rozmowie nie było, jej ojciec zaprowadził ją do siebie. Pożegnałem się z nim i wyszedłem przed dom czekając na taxi, kamień spad mi z serca, nie wiedziałem, że od tak będę mógł odciąć się od tej rodziny, a może oni nie są tacy źli. Wsiadłem do taxi, po godzinie byłem w domu, przywitała mnie roześmiana Nina, moja Nina.
- I jak było? – spytała, gdy już usiedliśmy w jej pokoju
- Wszystko załatwione – uśmiechnąłem się dumnie i przyciągnąłem ją do siebie
- Naprawdę? – odwzajemniła mój uśmiech i wtuliła się we mnie
- Tak – pocałowałem ją w czoło  - Wiesz…- zacząłem niepewnie
- Hm – mruknęła
- To ostatni tydzień moich wakacji, pojedziemy gdzieś wypocząć? – zapytałem
- Wypocząć? – zaśmiała się – My cały czas odpoczywamy –pokazała mi język
- Proszę – zrobiłem słodkie oczka
- No już, dobra – powiedziała niby od niechcenia, ale widziałem, że się cieszy, przyciągnąłem ją do siebie i objąłem
- Może będziesz tam spała w tych koronkowych figach? – uśmiechnąłem się cwaniacko za, co zostałem zdzielony w ramię.
- A może będziesz spać tam na podłodze? – odgryzła się
- Ktoś mnie przygarnie – skwitowałem pewnie, a Nina zabijała mnie wzrokiem
- Ja też kogoś przygarnę – nie dawała za wygraną
-To pojedziemy na bezludną wyspę, będziesz tylko ty i ja– powiedziałem dumnie i pocałowałem ją w nos
- Ty to masz pomysły – zaśmiała się i położyła się do łóżka
- Słodki snów kochanie – położyłem się obok niej, a ona wtuliła się we mnie
- Słodkich – ziewnęła

piątek, 15 lutego 2013

Siete



            Ten wieczór był cudowny, rozmawialiśmy do rana na plaży, zaczęło już świtać, a ja nadal nawijałem, spojrzałem na Ninę.
- Uwierzysz… - dokańczałem swoje jakże interesujące opowiadanie, gdy zobaczyłem Ninę jak śpi wtulona we mnie, spojrzałem na zegarek 5.25, ci zawzięci właśnie wychodzą na poranny jogging. Nie chciałem narażać Niny na tłum gapiów, więc wziąłem ją na ręce i zaniosłem do samochodu, przykryłem kocem i wróciłem po resztę rzeczy i co, paparazzi nie śpią, kolejne zdjęcia pojawią się na portalach plotkarski, nie mam się, czego wstydzić spotykam się z piękną Niną, muszę ją nauczyć nie zwracać uwagi na tych natrętów.

Nina spała całą drogę, a ja raz po raz spoglądałem na nią. Co ta mała osóbka ze mną zrobiła? Nigdy nie zabrałem dziewczyny na taką randkę, nigdy tak się nie starałem, bo po prostu nie musiałem, nie chciało mi się czy po prostu tamte się dla mnie nie liczyły, przy Ninie czuję nieodpartą chęć zaimponowania jej.
Otworzyłem cicho drzwi, aby nie zbudzić Izy i Crisa. Wniosłem wciąż śpiącą Ninę na górę i położyłem na łóżko. Nawet nie zdążyłem dobrze wyjść z pokoju, weszła Iza, a za nią Tello. Co oni robią o 6 nad ranem? Tak spojrzałem na zegarek, nie mogłem uwierzyć, że Cris wstał o tak wczesnej porze.
- Ładnie tak nas martwić – założył ręce na boki Tello, a Iza pogroziła mi palcem
- O co wam chodzi? – podrapałem się po głowie i ziewnąłem, ja chce spać, a oni mi każą jeszcze wysilać mózg.
- Nie dawałeś znaku życia, myśleliśmy, że Nina Głodomor cię zakatrupiła – mówiła z przejęciem Iza
- Jak widzisz żyje i mam się dobrze – odparłem i wyminąłem ich w drzwiach – Idę spać – powiedziałem już plecami do nich.
- Zaczekaj – pisnknęła Iza.
- Co jest – spytałem zburzony, czy oni nie słyszą idę spać, no nawet tego mi nie pozwolą.
- Gerard tak się martwił, jakie kwiaty kupić ci na pogrzeb aż zasnął w twoim pokoju, wiesz dobrze jak ten wielkolud śpi, rozwali się na całym i nie ma przebacz, poszukaj sobie innego łóżka. – mówił z przejęciem Tello, wróciłem się i usadowiłem koło Niny, uśmiechnięty otuliłem się kołdrą i głową pokazałem, że mogą już wyjść, bo nadal stali w przejściu.
- Tello ci chciał odstąpić swoje, ale dobra – skwitowała Iza i machnęła ręką. – Widzimy się za godzinę – powiedziała szeptem i wyszła razem z Tello, zamykając drzwi. Popatrzyłem na śpiącą Ninę, jest wtedy taka niewinna. Dopiero teraz doszły mnie słowa Izy.
- Jak to za godzinę – spytałem sam siebie, odruchowo spojrzałem na kalendarz, w którym była na czerwono podkreślona dzisiejsza data. Co jest ważnego dzisiaj? Poszperałem trochę w głowie i już wiedziałem, o 12, dziewczyny miały test językowy z hiszpańskiego na studia, Nina mówiła mi o tym, ale chyba totalnie zapomniała, że jest dzisiaj, bo mówiła też, że chcę się do niego przygotować, czyli dzień i rano przed siedzieć nad książkami. Ups, ja wiem, że sobie poradzi, ale pewnie ona wpadnie w panikę. Postanowiłem, że prześpię, chociaż tą godzinę, przytuliłem się do pleców Niny i odpłynąłem.

~‘*~‘

            -Nina! Nina! – ktoś wrzeszczał nade mną, ale ja nie miałam siły otworzyć oczu. – No powiedź jej coś, bo nic nie zje przed testem – już rozpoznałam tego osobnika, co się wydziera, chyba wcześnie rano.
- A co ja mogę zrobić – zapytał drugi głos, chyba to był głos Alexisa.
- Nie wiem, za 10 minut ma być na dole – powiedziała głośno Iza i chyba wyszła z pokoju, bo słyszałam jak drzwi się zamykają.
- Co chciała – powiedziałam bez głośnie
- Nie śpisz już kochanie, to dobrze – pogłaskał mnie po głowie
- Co ona się darła, nawet wsypać mi się nie da – warknęłam głośniej, a potem gwałtowanie podniosłam się do pozycji siedzącej szeroko otwierając oczy, niestety nie przewidziałam jednej rzeczy, że Alexis chciał mnie chyba pocałować na przywitanie i zdzieliłam mu czołem w zęby. Ale teraz nie to jest najważniejsze. – Test – krzyknęłam – Jaki do cholery test – spojrzałam na kalendarz – O żesz, ja pierdzielę – wypiszczałam i zerwałam się z łóżka, zostawiając na nim poszkodowanego Alexisa, który ciągle trzymał się za szczękę. Wyrzuciłam z szafy dosłownie wszystko, byłam zła na siebie, Alexa, tylko, dlaczego na niego, bo wczoraj zabrał mnie na tak piękną randkę, że straciłam głowę i zapomniałam kompletnie o teście z języka. Wybrałam wreszcie klasyczne czarne szpilki, czarne rurki i białą koszulę na ramiączkach z kołnierzykiem, zakręciłam szybko włosy i zrobiłam lekki makijaż, Alexis obserwował moje poczynania z politowaniem. Gdy skończyłam się ubierać, spojrzałam na Alexisa, siedział na łóżku i wpatrywał się we mnie.
- Jeszcze się policzymy – rzuciłam go poduszką
- Chyba już dostałem wystarczającą karę – skwitował i pokazał na rozciętą wargę.
- Przepraszam – powiedziałam zażenowana, usiadłam obok i pocałowałam go przelotnie w usta
- Choć tu – uśmiechnął się i zagarnął mnie do siebie
- Bardzo boli – położyłam dłoń na jego policzku
- Wcale – pocałował mnie w czoło
- Muszę się przygotować zostały tylko… - spojrzałam na zegarek – Tylko dwie godziny! – wypiszczałam i kolejny raz zaczęłam krzątać się po pokoju w celu znalezienia książki.
- Spokojnie – zaśmiał się i objął mnie w pasie – Zobacz, cały czas rozmawiamy po hiszpańsku, tak – pocałował mnie w szyje.
- No tak, ale… - mówiłam przerażona, jeśli nie zdam testu nici z mojej nauki na wybranym uniwersytecie.
- Nie ma żadnego, ale – uśmiechnąłem się – Wiem, że sobie poradzisz – cmoknął mnie w policzek – Chodź coś zjeść – oznajmił i pociągnął mnie na dół
- Muszę się nauczyć, nie mam czasu na jedzenie – wyjęczałam, ale chyba cała trójka mnie nie słuchała tylko zajmowała się swoim śniadaniem, zrobiłam to samo, w ekspresowym tempie zjadłam śniadanie i pobiegłam na górę, reszcie znalazłam książkę na fotelu i zaczęłam czytać. Chyba nie minęło 15 minut, Alexis wparował do mojego pokoju.
- Muszę się uczyć – syknęłam
- Wiem, nie przeszkadzaj sobie – odparł i rozłożył się na moim łóżku, po chwili wyszedł, ale zaraz był z powrotem, tylko, że w samych bokserkach.
- Alexis, no – wyjęczałam i spojrzałam na niego błagalnie
- Co? – spytał z cwanym uśmieszkiem
- Nie masz swojego pokoju, wyjdź ja cię proszę!
- Wczoraj byłaś milsza – oznajmił, zakładając ręce na piersi. Naprawdę on chcę mnie wyprowadzić z równowagi, musi teraz!?
- Dobra, to ja idę do innego pokoju. Bo widać mój pokój nie jest do końca mój – wycedziłam i skierowałam się do wyjścia.
-Masz racje kochanie, ten pokój nie jest twój – oznajmił, a ja przystanęłam przy drzwiach i zabijałam go właśnie wzrokiem – On nie jest twój, tylko nasz – skwitował z uśmiechem
- Od kiedy? – zapytałam oburzona
- Od zawszę – powiedział to tak, jakby to było oczywiste – I tak tutaj razem śpimy – skwitował dosadnie.
- Jeśli w tej chwili nie wyjdziesz, będziesz spać sam – zagroziłam wściekła i wróciłam na fotel. Zrezygnowany Alex ciągnąc za sobą nogi wyszedł z pokoju.
- I tak cię uwielbiam królewno – krzyknął gdzieś z głębi korytarza
- Idź spać – krzyknęłam i zajęłam się książką
- Bez ciebie nie pójdę – odezwał się
- Poproś Tello, na pewno się zgodzi – i jak tu się przy nim uczyć
- To idę do Izy – oznajmił, przewróciłam oczami
Niestety nie wiedziałam, że Sanchez jest taki dosadny, wlazł Izie do pokoju, no pacan! A ja z nim jestem! CO MNIE PODKUSIŁO! Usłyszałam pisk, więc wyszłam sprawdzić, co się stało. To gorzej niż dom wariatów, jak mam się tu czegokolwiek nauczyć! Stałam na korytarzu i śmiałam się w niebogłosy, kiedy Tello wyszedł z pokoju Izy z Alexisem na rękach, Alex wyglądał jakby zobaczył ducha.
- Spokojnie, Cris jest już przy tobie – powtarzał Tello do przerażonego Alexisa
- Ta ropucha idzie za nami! – piszczał, spojrzałam w stronę gdzie wskazywał Alex i o mało nie posikałam się ze śmiechu, Alex przestraszył się Izy w maseczce. Naprawdę, z kim ja się zadaje.
- Choć poczytam ci bajki – wniósł Tello naszego dzidziusia do pokoju, a dokładniej do mojego.
- O co mu chodzi? – szepnęła do mnie zaszokowana Iza, kiedy piłkarze znikneli za drzwiami.
- O nic kochanie, o nic – poklepałam ją po ramieniu i wytarłam z policzków łzy, które poleciały mi ze śmiechu.
- Za pół godziny wyjeżdżamy – powiedziała już normalnie i poszła do siebie, zrobiłam to samo, ale porzuciłam naukę, bo i tak przez tych wariatów się nic nie nauczę. Usiadłam koło Tello, który czytał Alexisowi bajkę o Jasiu i Małgosi. O__0
- I wtedy… Jaś… Małgosia…- przeskakiwał linijki Cris
- Naprawdę?– westchnęłam – Nie czytaj mu tego, bo zaraz wiedźmę gdzieś zobaczy – skwitowałam
- A one istnieją – zaciekawił się Alexis
- Naprawdę mnie o to pytasz?- spytałam z niedowierzaniem patrząc, na mojego CHŁOPAKA?
-Czyli istnieją – zmartwił się, a ja popatrzyłam błagalnie na Tello
- Jest w szoku – szepnął mi Tello – wyjdzie z tego – poklepał mnie po ramieniu. Alexis jest w szoku! To ja jestem w szoku widząc mojego chłopaka, który zachowuje się gorzej niż dzieci w żłobku. Wyszłam z pokoju i skierowałam się do ogrodu, musiałam się odciąć przed testem.
- To ona! – ktoś krzyknął z za płotu, odruchowo spojrzałam w tamtą stronę i zaraz oślepiły mnie flesze aparatów. – Czy jest pani nową dziewczyną Alexisa Sancheza? – krzyknął w moją stronę jeden z reporterów, nic nie odpowiedziałam. Już miałam wejść do domu, ale Izka mi to nie umożliwiła mówiąc, że musimy już jechać. Jakimś cudem przedostaliśmy się przez tą zgraje przed domem i wyjechaliśmy.

Po trzech godzinach test się zakończył. Nie wiem jak mi poszło, niby dobrze, ale… Usiadłam na ławce i czekałam na Ize. Ona zaczęła z półgodzinnym opóźnieniem, trzymałam za nią kciuki.
- Jak ci poszło? – spytał jakiś chłopak siedzący obok mnie.
- Nie wiem – jęknęłam i spojrzałam na niego, nawet przystojny, ale nie równa się z bachorkiem Alexisem.
- Jan Dobravia – przedstawił się
- Nina Olszewska – ścisnęłam jego dłoń
- Miło mi – powiedział po polsku, co wywołało uśmiech na mojej twarzy.
- Mi również
- Trafiłem? – zainteresował się
- Tak
- Ah no przecież, taka piękna wiadomo, że Polka – zaśmiał się – Ja z Rosji – uśmiechnął się zalotnie, nagle poczułam rękę na ramieniu. Odwróciłam się i zobaczyłam Alexisa, za nim stał Tello. – wiedziałam, że cię znam! – klasnął w dłonie Rosjanin – Ty jesteś dziewczyną Alexisa! – oczy zrobiły mu się jak pięciozłotówki.
- Co on mówi? – szepnął mi do ucha Alexis
- Nic ciekawego – pocałowałam go w policzek i wstałam z miejsca, on momentalnie przyciągnął mnie do siebie.
- Choć idziemy na kawę, Cris poczeka na Ize – oznajmił chwytając mnie za rękę
- Pa – pokiwałam Rosjaninowi
- Do zobaczenia – pożegnał się
- Kto to był? – spytał zburzony Alexis
- Rosjanin – zaśmiałam się
- Znasz go!? – wycedził
- Tak od jakiś 5 minut – po tych słowach Alex odetchnął z ulgą. – Przystojny nawet – przeciągałam, a Alex zabijał mnie właśnie wzrokiem.
- Ah tak – oburzył się
- No, ale nie równa się z moim „bachorkiem” – ostatnie słowo powiedziałam po polsku, więc Alexis przystanął i przyglądał mi się badawczo.
- Z kim?
- Z tobą baranie – pocałowałam go w nos.

sobota, 9 lutego 2013

Seis




 Z góry przepraszam za rozdział... nie wyszedł mi ;\




         
-Więc? – zapytał wciąż patrząc mi się w oczy i co teraz? Poruszałam ustami, ale nie mogłam wydobyć z siebie dźwięku, więc zacisnęłam pięści na jego koszulce i przyciągnęłam do siebie, on najpierw się z dziwił, ale po chwili objął mnie w pasie i docisnął do siebie. – To znaczy tak? – uśmiechnął się
- Tak, zaryzykujmy – uśmiech nie schodził mi z twarzy
- Zaryzykujmy? – zdziwił się i objął moją twarz dłońmi, teraz przez myśl przemknęła mi scena z blondi. Mina mi zrzedła przypominając sobie jak się do niej zwracał, tak oschle, ja nie chce być jego kolejną. A jednak się zgodziłam. Głupia, głupia Nina! A Kamil mówił, że nie mam wystarczająco sił, mówił, swoją drogą ciekawe jak zareaguje? Przypomniałam sobie o chłopakach, przecież te pacany na pewno się już zgubiły, spojrzałam na zegarek, była 12.23, już dawno powinniśmy się z moimi byczkami żegnać, a oni szlajają się sami po Barcelonie.
- Idziemy poszukać chłopaków, za niecałe 40 minut mają wyjeżdżać, a na pewno się już zgubili – wyrecytowałam szybko, a Alexis się głupio do mnie uśmiechał. – Co? – spytałam zdezorientowana
- Jeszcze chwile – mruknął i wpił się w moje wargi, momentalnie zapomniałam o całym świecie…
Gdy oderwaliśmy się od siebie Alex złapał mnie za rękę i wyszliśmy ze stadionu, gdzie ku mojemu zdziwieniu czekały na nas moje byczki, całe i zdrowe, ale lepiej się upewnić. Podbiegłam do nich i zaczęłam oglądać z każdej strony, no, co oni zaczęli się śmiać.
- Długo wam to zeszło – powiedział z cwaniackim uśmiechem Kamil
- Co? – spytałam zdezorientowana
- No Barbara – wiedziałam, że nie miał na myśli imienia, zaśmiałam się i wyrwałam Olkowi butelkę, którą trzymał w ręce i rzuciłam w Kamila.
- Mały brutal – oburzył się i zaczął mnie gonić, bieg uniemożliwił mi Alexis stojący pomiędzy Darkiem, a Filipem. Rzuciłam się mu na szyje i wdychałam jego perfum. – Mówiłem, że się poddasz – szepnął mi Kamil po polsku i odszedł. – Jeśli jej coś zrobisz będziesz miał ze mną do czynienia – rzucił na odchodnym.
- Czy on jako trener nie powinien być, choć troszkę spokojniejszy? – zapytał Alex, zaśmiałam się tylko i pociągnęłam go za rękę. Byczki zatrzymali dwie taxi. Do jednej wsiadłam ja z Alexisem, Darkiem i Filipem, do drugiej Kamil, Olek i Patryk. My jechaliśmy jako pierwsi, przyjechaliśmy do domu była 12.50, mamy 10 minut, aby spakować chłopaków, ruszyliśmy na górę, aby wszystko ogarnąć, jeszcze pamiątkowe zdjęcie. Tello i Alexis gdzieś znikł po tym jak każdy podchodził do nich i groził im, że pożałują jak nam coś zrobią.
- Będziecie grzeczne, prawda – uśmiechną się Kamil, przytulając mnie i Izkę
- Tak jest – zasalutowałam
- Tak Nina, już to widzę – ironizował Filip
- Wiecie, że za wcześnie, abyśmy zostali wujkami – zaśmiał się Darek, a ja dałam mu kuksańca
- Powodzenia, na teście i jak coś wiecie gdzie zadzwonić – uśmiechnął się Olek
- Tak, tak – powiedzieliśmy z Izką jednocześnie
- To my się będziemy zbierać – skwitował Patryk, po grupowym uścisku, odprowadziliśmy ich do samochodów i wróciliśmy do domu, usiedliśmy na kanapie, a zaraz koło nas pojawili się Tello i Sanchez.
- Pojechali już? – szepnął Cris chowając się za kanapę
- Nie – zaprzeczyłam – Są w łazience – uśmiechnęłam się
- Wszyscy? – zdziwił się Alex
- Nie mają przed sobą tajemnic – próbowała być poważna Iza
- Może kiedyś was przyjmą do swojego gangu – dodałam
- Chyba podziękuje – odpowiedział szybko Alex
- Ktoś idzie – krzyknęła Iza, odwróciła się plecami do przerażonych piłkarzy i zaczęła się podśmiechiwać cicho.
- Ej ! – krzyknął oburzony Alexis i popatrzył na mnie i Ize gniewnie – Ich tu nie ma już, co? – zapytał zakładając ręce na boki
- Nie słoneczko – uśmiechnęłam się słodko
- Ale widok przerażonych was za kanapą bezcenny, czemu ja tego nie nagrałam – cały czas śmiała się Iza, a ja do niej dołączyłam
- Nie byliśmy przerażeni – skwitował Tello i staną w takiej samej pozycji jak Alex
- Jasne – zaśmiałam się
- Tylko nie chcieliśmy już słuchać, że oni nas powieszą na haku, jak wam coś zrobimy – jęknął Cris
- Dobra, wierzymy wam – powiedziałam z udawaną powagą
- Jak cię dorwę! – czym Alexis zdążył wypowiedzieć te słowa uciekłam z kanapy i pobiegłam na górę
- To powiem Kamilowi – wykrzyczałam i próbowałam zamknąć drzwi do swojego pokoju, ale Alexis skutecznie mi to uniemożliwił.
- Chyba nie będziesz miała okazji – przywarł mnie do ściany. – Co teraz? – uśmiechnął się triumfalnie
- Nic – wzruszyłam ramionami
- Wiesz, że ze mnie się nie śmieje – wyszeptał mi do ucha, a ja zamknęłam oczy, by skupić się tylko na jego dotyku, całował moją szyje, a ręce położył na moich biodrach.
- Mhm – wymruczałam i zatonęłam w jego pocałunkach, stawały się coraz zachłanniejsze, a ja byłam coraz bardziej podniecona, jego ręce wędrowały po moim ciele.
- Chcesz tego? – powiedział pomiędzy pocałunkami, moje myślenie wyłączyło się, więc pokiwałam tylko twierdząco głową, podniósł mnie, a ja splotłam nogami jego biodra. Położył mnie na łóżko i…
- Co jest? – spytałam już rozpalona do czerwoności, gdy Alexis oderwał się ode mnie i przyglądał mi się badawczo.
- To twoja kara, za to, że się ze mnie śmiałaś – powiedział z triumfalnym uśmiechem i zaczął mnie gilgotać. Wiłam się pod nim, piszczałam.
- Alexis, skończ – poprosiłam nadal rzucając się po łóżku i próbując odciągnąć jego ręce ode mnie.
- Poproś, niee – zamyślił się na chwilę – Błagaj mnie kochanie – zaśmiał się i nie przestawał swoich tortur
- Śnisz – skwitowałam – Zaraz się zsikam! – wypiszczałam
- Poproś
- Alexis, kurwa – zdenerwowałam się
- P-R-O-SZ-E, powiedź ładnie- uśmiechnął się
- Nie – łzy mi popłynęły ze śmiechu
- Nina, nie płacz – momentalnie mnie przytulił do siebie
- Pacanie, nie płacze – zaśmiałam się i usiadłam mu na kolanach – Co robimy? – pogłaskałam jego policzek
- Może wrócimy do tego przy ścianie – uśmiechnął się cwaniacko i przyciągnął mnie do siebie
- W żadnym razie – oburzyłam się i odskoczyłam od niego
- Nie dasz mi? – zrobił smutną minkę
- Nie – odpowiedziałam stanowczo, wstał i podszedł do mnie
- O 18 przyjdę po ciebie, ubierz się ładnie – pocałował mnie przelotnie w usta i wyszedł z głupim uśmieszkiem. Co on kombinuje?
 Przetworzyłam, co właśnie do mnie powiedział i stanęłam przed szafą, ale zawołała mnie Iza.
- Nina, łazienka!
- O nie! – westchnęłam i zeszłam posłusznie na dół

To, co tam znalazłam sprawiło, że wszystkie wnętrzności podeszły mi do gardła. Ale ubrałam rękawiczki, które sięgały mi do łokci i posłusznie sprzątnęłam ten burdel. Nie odbyło się też bez przeklinania pod nosem, ale chyba Iza z Tello byli tak zajęci sobą, że nie zauważyli. Alexis zniknął, niewiadomo gdzie i na ile. Odwróciłam się, bo poczułam, że ktoś na mnie patrzy, w progu stał Tello i głupkowato się uśmiechał.
- Pasuje ci – zaśmiał się
- Że co? Kibel? – warknęłam
- Słyszałem cię, z Alexisem, co aż tak nie dobrze było, że się śmiałaś? – wyciągnął język, chwyciłam szczotkę do ubikacji i rzuciłam w niego. – Widocznie było jeszcze gorzej – zaśmiał się i wyszedł.
- Debil – zawołałam, gdy Tello uciekł już do innego pokoju.
- Ona ma nerwice, bo nie wie czy zada test ze znajomości katalońskiego. – usłyszałam Ize
- Właśnie to już jutro – wykrzyczał Cris
- Dzięki za przypomnienie – wymruczałam kończąc już sprzątać, poszłam się wykąpać i zeszłam na dół, bo poczułam smakowity zapach potrawy, przygotowanej przez Izę. Swoją drogą odkąd jest z Tello gotuje jeszcze lepiej.
- Obiad jak dobrze, jestem taka głodna – usiadłam na swoim miejscu przy stole
- Ty masz zakaz jedzenia – oznajmił Cris, na co ja zabijałam go wzrokiem. Jak on śmiał zabronić mi jedzenia, to moja jedna z trzech miłości!
- Że co!? – oburzyłam się i spojrzałam na Izę, która tylko podniosła ręce w geście obrony.
- Alexis zakazał dawać ci coś większego do jedzenia, jakaś niespodzianka – oznajmił spokojnie Cris
- Ja mu dam! Najpierw chce szanse, a potem chce mnie zagłodzić – grzmiałam – Gdzie on jest! – w tym momencie zadzwonił dzwonek do drzwi, poszłam wściekła otworzyć – Słucham – zadarłam się nie patrząc na przybysza
- Jest Alexis? – spytała blondi. Przyjrzałam jej się, to ta sama, która chciała rzucić w niego w nas butelką wina. Moje ciśnienie jeszcze bardziej wzrosło.
- Nie ma i nie będzie – zamknęłam drzwi, coś tam się jeszcze darła, ale jakoś nie miałam ochoty jej słuchać. Co ona od niego chce? Ciekawość wygrała, otworzyłam ponownie drzwi, a ona stała w tym samym miejscu, co wcześniej.
- Jak to i nie będzie? – spytała płacząc. Matko ona go kocha, a on ją zostawił. A jak mnie też tak porzuci? Potrząsnęłam głową kilka razy.
- Wyszedł nie wiem, kiedy przyjdzie – próbowałam być spokojna
- Ah, to przekaż mu, żeby do mnie zadzwonił. Moi rodzice przyjeżdżają – powiedziała uśmiechnięta i chyba mnie zmierzyła. Zagotowało się we mnie ponownie, ja tu współczuje jej, że ma złamane serce, a ona mnie mierzy!?
- Zerwaliście – skwitowałam
- On się tylko ze mną droczy – machnęła ręką – Wrócimy do siebie – powiedziała to tak pewnie, zaczęłam ciężko oddychać i zacisnęłam pięści.
- Skąd ta pewność? – wysyczałam
- Jeśli nie wróci do Chile – zaśmiała się i poszła, trzasnęłam drzwiami i próbowałam zachować spokój.
- Idiotka – wycedziłam i poszłam do swojego pokoju.

~`*~`

            Cały dzień załatwiałem sprawy na mieście, zajmowałem się niespodzianką dla Niny. Irytowało mnie to, że Mari ciągle wydzwania, nie odbierałem, chciałem wyłączyć telefon, ale czekałem na ważny telefon. Wykończony usiadłem w cukierni w ustronnym miejscu i przypomniałem sobie scenę w Niny pokoju. Było tak, blisko… Ale musiałem udowodnić, że nie tylko na tym mi zależy. Kelnerka przyniosła mi zamówienie.
- Jak zwykle – westchnąłem, gdy spojrzałem, że na chusteczce jest napisany numer telefonu. Pewnie gdybym był z Mari, ta kelnerka miałaby u mnie swoje pięć minut, ale jestem z Niną, chyba… Nie chce tego psuć.
- Wszystko gotowe – uśmiechną się Gerard
- Dzięki – uśmiechnąłem się i odetchnąłem z ulgą
- Dzwonił Tello, Nina roznosi dom, bo zakazali jej jeść – zaśmiał się
- Cała Nina – wyciągnąłem telefon i napisałem do niej sms.
Słoneczko nie denerwuj się, za dwie godziny, przyjadę po ciebie. Szykuj się, a nie rozwalasz dom.
- Wpadłeś – zaśmiał się Gerard, gdy ja szczerzyłem się do telefonu.
- Co? – spytałem, bo nie słuchałem go, byłem zbyt zajęty wpatrywaniem się w numer kontaktowy, który nosił nazwę MOJA NINA.
- Wpadłeś, co – zaśmiał się, zabrał mi telefon i spojrzał na ekran, po chwili wybuchnął śmiechem, wyciągnął swój telefon i zrobił zdjęcie mojemu, co on telefonu nie widział, musi sobie pamiątkę zrobić!?
- Nie wiem, chyba… Może… - jąkałem się, Gerard spojrzał na mnie badawczo
- Raczej chyba na pewno tak – zaśmiał się – A to – pokazał na wiadomość, którą dostałem od Niny – Pojawi się na, którymś z moich portali społecznościowych. – zaśmiał się
- Co napisała! – wyrwałem mu telefon i spojrzałem na wiadomość.
Ty pacanie! Tylko cię dorwę to pożałujesz, ty chciałeś szansy, a teraz mnie karzesz głodzić!? Obiecuje, że cię uduszę!
Zaśmiałem się i zaraz spostrzegłem, że mam drugą wiadomość.
Kochanie no, powiedź im, żeby mi coś dali jeść, proszę…
- Już wiem, jaki nadam tytuł, Alexis głodzi swoją lubą – zaśmiał się Gerard
- Nie pożałuje
- Ona cię rozniesie – mówił przez śmiech
- Za bardzo mnie kocha – powiedziałem dumnie
- Oby – pokazał mi język, po tym został zawołany przez Shakire. – Muszę lecieć, a tak z ciekawości, jakie lubisz kwiaty?
- Kwiaty? – zdziwiłem się – Po co miałbyś mi kupować kwiaty? Jak przyjdziesz kup dobry alkohol, a nie kwiaty. – skwitowałem
- Ale na pogrzeb, nie wypada przyjść z alkoholem, kupie ci białe róże – zaśmiał się, zgniotłem parę chusteczek w kulkę i rzuciłem Pique.

~`*~`

            Dostałam sms od Alexisa, co jeszcze bardziej mnie rozłościł, nie wie, że jak Polak głodny, to Polak zły!? Gdy po raz piąty, Cris wyniósł mnie z kuchni, poddałam się i wróciłam do pokoju, aby przygotować się na „niespodziankę” Alexisa, po czym go uduszę…
Stanęłam przed szafą i w oczy rzuciła mi się beżowa sukienka bez ramiączek, do pół uda, rozkloszowana. Dobrałam do tego dodatki, a włosy pozostawiłam rozpuszczone. Założyłam szpilki w tym samym odcieniu, co sukienka, zrobiłam lekki makijaż i zeszłam na dół.. Zegar wskazywał, że za pięć minut będzie osiemnasta. Usiadłam w salonie pomiędzy Tello, a Izką.
- Ślicznie wyglądasz – uśmiechnęłam się Izka
- Chyba się zamienię z Alexisem – powiedział bez namysłu Tello, za co dostał po głowie od Izy.
- A co chcesz dzisiaj zostać uduszony? – spojrzałam na niego z powagą
- Nie, dziękuje – odpowiedział i wrócił do oglądania TV.
- Otworzę – oznajmiłam i wstałam z miejsca, bo ktoś dzwonił do drzwi. Miałam nadzieje, że to Alexis i pozwoli mi coś wreszcie zjeść. Tak wiem, ale ze mnie głodomor. Otworzyłam drzwi, a zaraz po tym rozchyliłam usta z zaskoczenia. Stał w nich Alexis z tuzinem róż. I co ja mam zrobić, że mój bojowy nastrój pęk jak mydlana bańka widząc go.
- To dla pięknej pani – uśmiechnął się i podał mi bukiet
- Wariat – uśmiechnęłam się słodko i dałam mu buziaka
- Izka zaopiekuj się kwiatami, ja porywam Ninę – wykrzyczał i wziął mnie na ręce.
- Co robisz – zaśmiałam się, gdy wyszedł przez bramę
- Jesteś osłabiona – oznajmił z uśmiechem, a ja walnęłam go w ramię
- Przez ciebie – warknęłam, ale zaraz się uśmiechałam
- Myślę, że odkupie swoje winy – uśmiechnął się tajemniczo i zapakował mnie do samochodu, zapinając mój pas pocałował mnie w usta, a następnie usiadł na miejscu kierowcy. Przez cała drogę była niezręczna cisza, ale jakoś, żadne z nas nie chciało jej przerywać, na każdych światłach Alexis z głupim uśmieszkiem patrzył się w moją stronę. Gdy byliśmy na jakimś odludziu, Alexis zawiązał mi oczy opaską.
- Wywieziesz mnie i zgwałcisz? – zapytałam, gdy ruszyliśmy
- Kusząca propozycja, ale nie – pocałował mnie w policzek, chwyciłam go za udo, musiałam czuć, że jest przy mnie i nie puściłam całą drogę. On tylko się na to zaśmiał.
- Jesteśmy – oznajmił i usłyszałam jak zamyka drzwi, po chwili otworzył moje i wziął mnie na ręce.
- Mogę już to zdjąć? – zapytałam pokazując na plażę
- Chwila – postawił mnie, słyszałam szum morza. Ściągną mi opaskę, zaparło mi dech w piersiach, Alexis objął mnie od tyłu.
- Podoba ci się – szepnął mi do ucha, przeszły mnie ciarki i odwróciłam się do niego.
- Jest przepięknie – pocałowałam go w usta, po chwili z krzaków błysnął flesz od aparatu. Alexis oderwał się ode mnie przewrócił oczami i wrócił do całowania mnie.
- Choć idziemy jeść, bo wystygnie – złapał mnie za rękę i pociągną na taras, który był ozdobiony w niebiesko-białe barwy, a mówią, że czerwień to kolor miłości. Nie dla mnie. Usiedliśmy i zaczęliśmy pałaszować to, co Alexis, a raczej restauracja przyszykowała. Wszystko było idealnie, ja, on, nic więcej mi nie potrzeba. Rozmawialiśmy o wszystkim i niczym, jakbyśmy znali się od lat. Po skończonym posiłku rozsiedliśmy się w krzesłach, czułam się pełna.
- Ale się najadłem – jękną i chwycił moją dłoń – Ale deseru nie odpuszczę.
- Jeny, Alex ja już pękam – wyjęczałam, ale on pociągnął mnie na plażę, gdzie był rozłożony koc i poduszki, a na środku była taca z wielkim pucharem lodu i dwiema łyżeczkami. – Postarałeś się – skwitowałam i uśmiechnęłam się szeroko.
- Dla ciebie wszystko – pocałował mnie policzek i pociągnął na dół, tak, że siedziałam oparta o jego klatkę.
- Chcesz? – nabrałam na łyżeczkę loda i podstawiłam pod buzie Alexisa, uśmiechnął się i pozwolił się karmić.
- Teraz ja – wyszczerzył się wziął łyżeczkę i nabrał wszystkich smaków, nabierał tyle, że tylko czekałam, kiedy zleci z łyżeczki, nie przeliczyłam się Alexisowi po chwili lód spadł na moją nogę, dobrze, że nie na sukienkę. –Przepraszam – śmiał się i pocałował mnie namiętnie obracając do siebie. – Teraz gwóźdź wieczoru – szepnął mi do ucha i podniósł z ziemi. – Patrz – pokazał mi na wydmę
- Wydma? – podniosłam brwi
- Trochę cierpliwości królewno – wtulił się w moje plecy, po chwili rozległ się dobrze znany mi dźwięk.
- Racę!? – wypiszczałam i uśmiechnęłam się szeroko.
- Lech – wskazał mi na wydmę, z której wydobywał się niebiesko-biały dym. – I Barca – odwrócił mnie o 180 stopni i ukazała mi się wydma, z której wydobywał się bordowo-granatowy. – Czyli ty i ja – uśmiechnął się – Coś nas dzieli, ale jeszcze więcej łączy – wskazał w górę gdzie dymy złączył się w jeden.
- Przepiękne – szepnęłam i wtuliłam się w Alexisa.