Z góry przepraszam za rozdział... nie wyszedł mi ;\
-Więc? – zapytał wciąż patrząc mi się w oczy i co teraz? Poruszałam ustami, ale nie mogłam wydobyć z siebie dźwięku, więc zacisnęłam pięści na jego koszulce i przyciągnęłam do siebie, on najpierw się z dziwił, ale po chwili objął mnie w pasie i docisnął do siebie. – To znaczy tak? – uśmiechnął się
- Tak, zaryzykujmy – uśmiech nie schodził mi z twarzy
- Zaryzykujmy? – zdziwił się i objął moją twarz dłońmi, teraz przez myśl przemknęła mi scena z blondi. Mina mi zrzedła przypominając sobie jak się do niej zwracał, tak oschle, ja nie chce być jego kolejną. A jednak się zgodziłam. Głupia, głupia Nina! A Kamil mówił, że nie mam wystarczająco sił, mówił, swoją drogą ciekawe jak zareaguje? Przypomniałam sobie o chłopakach, przecież te pacany na pewno się już zgubiły, spojrzałam na zegarek, była 12.23, już dawno powinniśmy się z moimi byczkami żegnać, a oni szlajają się sami po Barcelonie.
- Idziemy poszukać chłopaków, za niecałe 40 minut mają wyjeżdżać, a na pewno się już zgubili – wyrecytowałam szybko, a Alexis się głupio do mnie uśmiechał. – Co? – spytałam zdezorientowana
- Jeszcze chwile – mruknął i wpił się w moje wargi, momentalnie zapomniałam o całym świecie…
Gdy oderwaliśmy się od siebie Alex złapał mnie za rękę i wyszliśmy ze stadionu, gdzie ku mojemu zdziwieniu czekały na nas moje byczki, całe i zdrowe, ale lepiej się upewnić. Podbiegłam do nich i zaczęłam oglądać z każdej strony, no, co oni zaczęli się śmiać.
- Długo wam to zeszło – powiedział z cwaniackim uśmiechem Kamil
- Co? – spytałam zdezorientowana
- No Barbara – wiedziałam, że nie miał na myśli imienia, zaśmiałam się i wyrwałam Olkowi butelkę, którą trzymał w ręce i rzuciłam w Kamila.
- Mały brutal – oburzył się i zaczął mnie gonić, bieg uniemożliwił mi Alexis stojący pomiędzy Darkiem, a Filipem. Rzuciłam się mu na szyje i wdychałam jego perfum. – Mówiłem, że się poddasz – szepnął mi Kamil po polsku i odszedł. – Jeśli jej coś zrobisz będziesz miał ze mną do czynienia – rzucił na odchodnym.
- Czy on jako trener nie powinien być, choć troszkę spokojniejszy? – zapytał Alex, zaśmiałam się tylko i pociągnęłam go za rękę. Byczki zatrzymali dwie taxi. Do jednej wsiadłam ja z Alexisem, Darkiem i Filipem, do drugiej Kamil, Olek i Patryk. My jechaliśmy jako pierwsi, przyjechaliśmy do domu była 12.50, mamy 10 minut, aby spakować chłopaków, ruszyliśmy na górę, aby wszystko ogarnąć, jeszcze pamiątkowe zdjęcie. Tello i Alexis gdzieś znikł po tym jak każdy podchodził do nich i groził im, że pożałują jak nam coś zrobią.
- Będziecie grzeczne, prawda – uśmiechną się Kamil, przytulając mnie i Izkę
- Tak jest – zasalutowałam
- Tak Nina, już to widzę – ironizował Filip
- Wiecie, że za wcześnie, abyśmy zostali wujkami – zaśmiał się Darek, a ja dałam mu kuksańca
- Powodzenia, na teście i jak coś wiecie gdzie zadzwonić – uśmiechnął się Olek
- Tak, tak – powiedzieliśmy z Izką jednocześnie
- To my się będziemy zbierać – skwitował Patryk, po grupowym uścisku, odprowadziliśmy ich do samochodów i wróciliśmy do domu, usiedliśmy na kanapie, a zaraz koło nas pojawili się Tello i Sanchez.
- Pojechali już? – szepnął Cris chowając się za kanapę
- Nie – zaprzeczyłam – Są w łazience – uśmiechnęłam się
- Wszyscy? – zdziwił się Alex
- Nie mają przed sobą tajemnic – próbowała być poważna Iza
- Może kiedyś was przyjmą do swojego gangu – dodałam
- Chyba podziękuje – odpowiedział szybko Alex
- Ktoś idzie – krzyknęła Iza, odwróciła się plecami do przerażonych piłkarzy i zaczęła się podśmiechiwać cicho.
- Ej ! – krzyknął oburzony Alexis i popatrzył na mnie i Ize gniewnie – Ich tu nie ma już, co? – zapytał zakładając ręce na boki
- Nie słoneczko – uśmiechnęłam się słodko
- Ale widok przerażonych was za kanapą bezcenny, czemu ja tego nie nagrałam – cały czas śmiała się Iza, a ja do niej dołączyłam
- Nie byliśmy przerażeni – skwitował Tello i staną w takiej samej pozycji jak Alex
- Jasne – zaśmiałam się
- Tylko nie chcieliśmy już słuchać, że oni nas powieszą na haku, jak wam coś zrobimy – jęknął Cris
- Dobra, wierzymy wam – powiedziałam z udawaną powagą
- Jak cię dorwę! – czym Alexis zdążył wypowiedzieć te słowa uciekłam z kanapy i pobiegłam na górę
- To powiem Kamilowi – wykrzyczałam i próbowałam zamknąć drzwi do swojego pokoju, ale Alexis skutecznie mi to uniemożliwił.
- Chyba nie będziesz miała okazji – przywarł mnie do ściany. – Co teraz? – uśmiechnął się triumfalnie
- Nic – wzruszyłam ramionami
- Wiesz, że ze mnie się nie śmieje – wyszeptał mi do ucha, a ja zamknęłam oczy, by skupić się tylko na jego dotyku, całował moją szyje, a ręce położył na moich biodrach.
- Mhm – wymruczałam i zatonęłam w jego pocałunkach, stawały się coraz zachłanniejsze, a ja byłam coraz bardziej podniecona, jego ręce wędrowały po moim ciele.
- Chcesz tego? – powiedział pomiędzy pocałunkami, moje myślenie wyłączyło się, więc pokiwałam tylko twierdząco głową, podniósł mnie, a ja splotłam nogami jego biodra. Położył mnie na łóżko i…
- Co jest? – spytałam już rozpalona do czerwoności, gdy Alexis oderwał się ode mnie i przyglądał mi się badawczo.
- To twoja kara, za to, że się ze mnie śmiałaś – powiedział z triumfalnym uśmiechem i zaczął mnie gilgotać. Wiłam się pod nim, piszczałam.
- Alexis, skończ – poprosiłam nadal rzucając się po łóżku i próbując odciągnąć jego ręce ode mnie.
- Poproś, niee – zamyślił się na chwilę – Błagaj mnie kochanie – zaśmiał się i nie przestawał swoich tortur
- Śnisz – skwitowałam – Zaraz się zsikam! – wypiszczałam
- Poproś
- Alexis, kurwa – zdenerwowałam się
- P-R-O-SZ-E, powiedź ładnie- uśmiechnął się
- Nie – łzy mi popłynęły ze śmiechu
- Nina, nie płacz – momentalnie mnie przytulił do siebie
- Pacanie, nie płacze – zaśmiałam się i usiadłam mu na kolanach – Co robimy? – pogłaskałam jego policzek
- Może wrócimy do tego przy ścianie – uśmiechnął się cwaniacko i przyciągnął mnie do siebie
- W żadnym razie – oburzyłam się i odskoczyłam od niego
- Nie dasz mi? – zrobił smutną minkę
- Nie – odpowiedziałam stanowczo, wstał i podszedł do mnie
- O 18 przyjdę po ciebie, ubierz się ładnie – pocałował mnie przelotnie w usta i wyszedł z głupim uśmieszkiem. Co on kombinuje?
Przetworzyłam, co właśnie do mnie powiedział i stanęłam przed szafą, ale zawołała mnie Iza.
- Nina, łazienka!
- O nie! – westchnęłam i zeszłam posłusznie na dół
To, co tam znalazłam sprawiło, że wszystkie wnętrzności podeszły mi do gardła. Ale ubrałam rękawiczki, które sięgały mi do łokci i posłusznie sprzątnęłam ten burdel. Nie odbyło się też bez przeklinania pod nosem, ale chyba Iza z Tello byli tak zajęci sobą, że nie zauważyli. Alexis zniknął, niewiadomo gdzie i na ile. Odwróciłam się, bo poczułam, że ktoś na mnie patrzy, w progu stał Tello i głupkowato się uśmiechał.
- Pasuje ci – zaśmiał się
- Że co? Kibel? – warknęłam
- Słyszałem cię, z Alexisem, co aż tak nie dobrze było, że się śmiałaś? – wyciągnął język, chwyciłam szczotkę do ubikacji i rzuciłam w niego. – Widocznie było jeszcze gorzej – zaśmiał się i wyszedł.
- Debil – zawołałam, gdy Tello uciekł już do innego pokoju.
- Ona ma nerwice, bo nie wie czy zada test ze znajomości katalońskiego. – usłyszałam Ize
- Właśnie to już jutro – wykrzyczał Cris
- Dzięki za przypomnienie – wymruczałam kończąc już sprzątać, poszłam się wykąpać i zeszłam na dół, bo poczułam smakowity zapach potrawy, przygotowanej przez Izę. Swoją drogą odkąd jest z Tello gotuje jeszcze lepiej.
- Obiad jak dobrze, jestem taka głodna – usiadłam na swoim miejscu przy stole
- Ty masz zakaz jedzenia – oznajmił Cris, na co ja zabijałam go wzrokiem. Jak on śmiał zabronić mi jedzenia, to moja jedna z trzech miłości!
- Że co!? – oburzyłam się i spojrzałam na Izę, która tylko podniosła ręce w geście obrony.
- Alexis zakazał dawać ci coś większego do jedzenia, jakaś niespodzianka – oznajmił spokojnie Cris
- Ja mu dam! Najpierw chce szanse, a potem chce mnie zagłodzić – grzmiałam – Gdzie on jest! – w tym momencie zadzwonił dzwonek do drzwi, poszłam wściekła otworzyć – Słucham – zadarłam się nie patrząc na przybysza
- Jest Alexis? – spytała blondi. Przyjrzałam jej się, to ta sama, która chciała rzucić w niego w nas butelką wina. Moje ciśnienie jeszcze bardziej wzrosło.
- Nie ma i nie będzie – zamknęłam drzwi, coś tam się jeszcze darła, ale jakoś nie miałam ochoty jej słuchać. Co ona od niego chce? Ciekawość wygrała, otworzyłam ponownie drzwi, a ona stała w tym samym miejscu, co wcześniej.
- Jak to i nie będzie? – spytała płacząc. Matko ona go kocha, a on ją zostawił. A jak mnie też tak porzuci? Potrząsnęłam głową kilka razy.
- Wyszedł nie wiem, kiedy przyjdzie – próbowałam być spokojna
- Ah, to przekaż mu, żeby do mnie zadzwonił. Moi rodzice przyjeżdżają – powiedziała uśmiechnięta i chyba mnie zmierzyła. Zagotowało się we mnie ponownie, ja tu współczuje jej, że ma złamane serce, a ona mnie mierzy!?
- Zerwaliście – skwitowałam
- On się tylko ze mną droczy – machnęła ręką – Wrócimy do siebie – powiedziała to tak pewnie, zaczęłam ciężko oddychać i zacisnęłam pięści.
- Skąd ta pewność? – wysyczałam
- Jeśli nie wróci do Chile – zaśmiała się i poszła, trzasnęłam drzwiami i próbowałam zachować spokój.
- Idiotka – wycedziłam i poszłam do swojego pokoju.
-Więc? – zapytał wciąż patrząc mi się w oczy i co teraz? Poruszałam ustami, ale nie mogłam wydobyć z siebie dźwięku, więc zacisnęłam pięści na jego koszulce i przyciągnęłam do siebie, on najpierw się z dziwił, ale po chwili objął mnie w pasie i docisnął do siebie. – To znaczy tak? – uśmiechnął się
- Tak, zaryzykujmy – uśmiech nie schodził mi z twarzy
- Zaryzykujmy? – zdziwił się i objął moją twarz dłońmi, teraz przez myśl przemknęła mi scena z blondi. Mina mi zrzedła przypominając sobie jak się do niej zwracał, tak oschle, ja nie chce być jego kolejną. A jednak się zgodziłam. Głupia, głupia Nina! A Kamil mówił, że nie mam wystarczająco sił, mówił, swoją drogą ciekawe jak zareaguje? Przypomniałam sobie o chłopakach, przecież te pacany na pewno się już zgubiły, spojrzałam na zegarek, była 12.23, już dawno powinniśmy się z moimi byczkami żegnać, a oni szlajają się sami po Barcelonie.
- Idziemy poszukać chłopaków, za niecałe 40 minut mają wyjeżdżać, a na pewno się już zgubili – wyrecytowałam szybko, a Alexis się głupio do mnie uśmiechał. – Co? – spytałam zdezorientowana
- Jeszcze chwile – mruknął i wpił się w moje wargi, momentalnie zapomniałam o całym świecie…
Gdy oderwaliśmy się od siebie Alex złapał mnie za rękę i wyszliśmy ze stadionu, gdzie ku mojemu zdziwieniu czekały na nas moje byczki, całe i zdrowe, ale lepiej się upewnić. Podbiegłam do nich i zaczęłam oglądać z każdej strony, no, co oni zaczęli się śmiać.
- Długo wam to zeszło – powiedział z cwaniackim uśmiechem Kamil
- Co? – spytałam zdezorientowana
- No Barbara – wiedziałam, że nie miał na myśli imienia, zaśmiałam się i wyrwałam Olkowi butelkę, którą trzymał w ręce i rzuciłam w Kamila.
- Mały brutal – oburzył się i zaczął mnie gonić, bieg uniemożliwił mi Alexis stojący pomiędzy Darkiem, a Filipem. Rzuciłam się mu na szyje i wdychałam jego perfum. – Mówiłem, że się poddasz – szepnął mi Kamil po polsku i odszedł. – Jeśli jej coś zrobisz będziesz miał ze mną do czynienia – rzucił na odchodnym.
- Czy on jako trener nie powinien być, choć troszkę spokojniejszy? – zapytał Alex, zaśmiałam się tylko i pociągnęłam go za rękę. Byczki zatrzymali dwie taxi. Do jednej wsiadłam ja z Alexisem, Darkiem i Filipem, do drugiej Kamil, Olek i Patryk. My jechaliśmy jako pierwsi, przyjechaliśmy do domu była 12.50, mamy 10 minut, aby spakować chłopaków, ruszyliśmy na górę, aby wszystko ogarnąć, jeszcze pamiątkowe zdjęcie. Tello i Alexis gdzieś znikł po tym jak każdy podchodził do nich i groził im, że pożałują jak nam coś zrobią.
- Będziecie grzeczne, prawda – uśmiechną się Kamil, przytulając mnie i Izkę
- Tak jest – zasalutowałam
- Tak Nina, już to widzę – ironizował Filip
- Wiecie, że za wcześnie, abyśmy zostali wujkami – zaśmiał się Darek, a ja dałam mu kuksańca
- Powodzenia, na teście i jak coś wiecie gdzie zadzwonić – uśmiechnął się Olek
- Tak, tak – powiedzieliśmy z Izką jednocześnie
- To my się będziemy zbierać – skwitował Patryk, po grupowym uścisku, odprowadziliśmy ich do samochodów i wróciliśmy do domu, usiedliśmy na kanapie, a zaraz koło nas pojawili się Tello i Sanchez.
- Pojechali już? – szepnął Cris chowając się za kanapę
- Nie – zaprzeczyłam – Są w łazience – uśmiechnęłam się
- Wszyscy? – zdziwił się Alex
- Nie mają przed sobą tajemnic – próbowała być poważna Iza
- Może kiedyś was przyjmą do swojego gangu – dodałam
- Chyba podziękuje – odpowiedział szybko Alex
- Ktoś idzie – krzyknęła Iza, odwróciła się plecami do przerażonych piłkarzy i zaczęła się podśmiechiwać cicho.
- Ej ! – krzyknął oburzony Alexis i popatrzył na mnie i Ize gniewnie – Ich tu nie ma już, co? – zapytał zakładając ręce na boki
- Nie słoneczko – uśmiechnęłam się słodko
- Ale widok przerażonych was za kanapą bezcenny, czemu ja tego nie nagrałam – cały czas śmiała się Iza, a ja do niej dołączyłam
- Nie byliśmy przerażeni – skwitował Tello i staną w takiej samej pozycji jak Alex
- Jasne – zaśmiałam się
- Tylko nie chcieliśmy już słuchać, że oni nas powieszą na haku, jak wam coś zrobimy – jęknął Cris
- Dobra, wierzymy wam – powiedziałam z udawaną powagą
- Jak cię dorwę! – czym Alexis zdążył wypowiedzieć te słowa uciekłam z kanapy i pobiegłam na górę
- To powiem Kamilowi – wykrzyczałam i próbowałam zamknąć drzwi do swojego pokoju, ale Alexis skutecznie mi to uniemożliwił.
- Chyba nie będziesz miała okazji – przywarł mnie do ściany. – Co teraz? – uśmiechnął się triumfalnie
- Nic – wzruszyłam ramionami
- Wiesz, że ze mnie się nie śmieje – wyszeptał mi do ucha, a ja zamknęłam oczy, by skupić się tylko na jego dotyku, całował moją szyje, a ręce położył na moich biodrach.
- Mhm – wymruczałam i zatonęłam w jego pocałunkach, stawały się coraz zachłanniejsze, a ja byłam coraz bardziej podniecona, jego ręce wędrowały po moim ciele.
- Chcesz tego? – powiedział pomiędzy pocałunkami, moje myślenie wyłączyło się, więc pokiwałam tylko twierdząco głową, podniósł mnie, a ja splotłam nogami jego biodra. Położył mnie na łóżko i…
- Co jest? – spytałam już rozpalona do czerwoności, gdy Alexis oderwał się ode mnie i przyglądał mi się badawczo.
- To twoja kara, za to, że się ze mnie śmiałaś – powiedział z triumfalnym uśmiechem i zaczął mnie gilgotać. Wiłam się pod nim, piszczałam.
- Alexis, skończ – poprosiłam nadal rzucając się po łóżku i próbując odciągnąć jego ręce ode mnie.
- Poproś, niee – zamyślił się na chwilę – Błagaj mnie kochanie – zaśmiał się i nie przestawał swoich tortur
- Śnisz – skwitowałam – Zaraz się zsikam! – wypiszczałam
- Poproś
- Alexis, kurwa – zdenerwowałam się
- P-R-O-SZ-E, powiedź ładnie- uśmiechnął się
- Nie – łzy mi popłynęły ze śmiechu
- Nina, nie płacz – momentalnie mnie przytulił do siebie
- Pacanie, nie płacze – zaśmiałam się i usiadłam mu na kolanach – Co robimy? – pogłaskałam jego policzek
- Może wrócimy do tego przy ścianie – uśmiechnął się cwaniacko i przyciągnął mnie do siebie
- W żadnym razie – oburzyłam się i odskoczyłam od niego
- Nie dasz mi? – zrobił smutną minkę
- Nie – odpowiedziałam stanowczo, wstał i podszedł do mnie
- O 18 przyjdę po ciebie, ubierz się ładnie – pocałował mnie przelotnie w usta i wyszedł z głupim uśmieszkiem. Co on kombinuje?
Przetworzyłam, co właśnie do mnie powiedział i stanęłam przed szafą, ale zawołała mnie Iza.
- Nina, łazienka!
- O nie! – westchnęłam i zeszłam posłusznie na dół
To, co tam znalazłam sprawiło, że wszystkie wnętrzności podeszły mi do gardła. Ale ubrałam rękawiczki, które sięgały mi do łokci i posłusznie sprzątnęłam ten burdel. Nie odbyło się też bez przeklinania pod nosem, ale chyba Iza z Tello byli tak zajęci sobą, że nie zauważyli. Alexis zniknął, niewiadomo gdzie i na ile. Odwróciłam się, bo poczułam, że ktoś na mnie patrzy, w progu stał Tello i głupkowato się uśmiechał.
- Pasuje ci – zaśmiał się
- Że co? Kibel? – warknęłam
- Słyszałem cię, z Alexisem, co aż tak nie dobrze było, że się śmiałaś? – wyciągnął język, chwyciłam szczotkę do ubikacji i rzuciłam w niego. – Widocznie było jeszcze gorzej – zaśmiał się i wyszedł.
- Debil – zawołałam, gdy Tello uciekł już do innego pokoju.
- Ona ma nerwice, bo nie wie czy zada test ze znajomości katalońskiego. – usłyszałam Ize
- Właśnie to już jutro – wykrzyczał Cris
- Dzięki za przypomnienie – wymruczałam kończąc już sprzątać, poszłam się wykąpać i zeszłam na dół, bo poczułam smakowity zapach potrawy, przygotowanej przez Izę. Swoją drogą odkąd jest z Tello gotuje jeszcze lepiej.
- Obiad jak dobrze, jestem taka głodna – usiadłam na swoim miejscu przy stole
- Ty masz zakaz jedzenia – oznajmił Cris, na co ja zabijałam go wzrokiem. Jak on śmiał zabronić mi jedzenia, to moja jedna z trzech miłości!
- Że co!? – oburzyłam się i spojrzałam na Izę, która tylko podniosła ręce w geście obrony.
- Alexis zakazał dawać ci coś większego do jedzenia, jakaś niespodzianka – oznajmił spokojnie Cris
- Ja mu dam! Najpierw chce szanse, a potem chce mnie zagłodzić – grzmiałam – Gdzie on jest! – w tym momencie zadzwonił dzwonek do drzwi, poszłam wściekła otworzyć – Słucham – zadarłam się nie patrząc na przybysza
- Jest Alexis? – spytała blondi. Przyjrzałam jej się, to ta sama, która chciała rzucić w niego w nas butelką wina. Moje ciśnienie jeszcze bardziej wzrosło.
- Nie ma i nie będzie – zamknęłam drzwi, coś tam się jeszcze darła, ale jakoś nie miałam ochoty jej słuchać. Co ona od niego chce? Ciekawość wygrała, otworzyłam ponownie drzwi, a ona stała w tym samym miejscu, co wcześniej.
- Jak to i nie będzie? – spytała płacząc. Matko ona go kocha, a on ją zostawił. A jak mnie też tak porzuci? Potrząsnęłam głową kilka razy.
- Wyszedł nie wiem, kiedy przyjdzie – próbowałam być spokojna
- Ah, to przekaż mu, żeby do mnie zadzwonił. Moi rodzice przyjeżdżają – powiedziała uśmiechnięta i chyba mnie zmierzyła. Zagotowało się we mnie ponownie, ja tu współczuje jej, że ma złamane serce, a ona mnie mierzy!?
- Zerwaliście – skwitowałam
- On się tylko ze mną droczy – machnęła ręką – Wrócimy do siebie – powiedziała to tak pewnie, zaczęłam ciężko oddychać i zacisnęłam pięści.
- Skąd ta pewność? – wysyczałam
- Jeśli nie wróci do Chile – zaśmiała się i poszła, trzasnęłam drzwiami i próbowałam zachować spokój.
- Idiotka – wycedziłam i poszłam do swojego pokoju.
~`*~`
Cały dzień
załatwiałem sprawy na mieście, zajmowałem się niespodzianką dla Niny. Irytowało
mnie to, że Mari ciągle wydzwania, nie odbierałem, chciałem wyłączyć telefon,
ale czekałem na ważny telefon. Wykończony usiadłem w cukierni w ustronnym
miejscu i przypomniałem sobie scenę w Niny pokoju. Było tak, blisko… Ale
musiałem udowodnić, że nie tylko na tym mi zależy. Kelnerka przyniosła mi
zamówienie.
- Jak zwykle – westchnąłem, gdy spojrzałem, że na chusteczce jest napisany numer telefonu. Pewnie gdybym był z Mari, ta kelnerka miałaby u mnie swoje pięć minut, ale jestem z Niną, chyba… Nie chce tego psuć.
- Wszystko gotowe – uśmiechną się Gerard
- Dzięki – uśmiechnąłem się i odetchnąłem z ulgą
- Dzwonił Tello, Nina roznosi dom, bo zakazali jej jeść – zaśmiał się
- Cała Nina – wyciągnąłem telefon i napisałem do niej sms.
Słoneczko nie denerwuj się, za dwie godziny, przyjadę po ciebie. Szykuj się, a nie rozwalasz dom.
- Wpadłeś – zaśmiał się Gerard, gdy ja szczerzyłem się do telefonu.
- Co? – spytałem, bo nie słuchałem go, byłem zbyt zajęty wpatrywaniem się w numer kontaktowy, który nosił nazwę MOJA NINA.
- Wpadłeś, co – zaśmiał się, zabrał mi telefon i spojrzał na ekran, po chwili wybuchnął śmiechem, wyciągnął swój telefon i zrobił zdjęcie mojemu, co on telefonu nie widział, musi sobie pamiątkę zrobić!?
- Nie wiem, chyba… Może… - jąkałem się, Gerard spojrzał na mnie badawczo
- Raczej chyba na pewno tak – zaśmiał się – A to – pokazał na wiadomość, którą dostałem od Niny – Pojawi się na, którymś z moich portali społecznościowych. – zaśmiał się
- Co napisała! – wyrwałem mu telefon i spojrzałem na wiadomość.
Ty pacanie! Tylko cię dorwę to pożałujesz, ty chciałeś szansy, a teraz mnie karzesz głodzić!? Obiecuje, że cię uduszę!
Zaśmiałem się i zaraz spostrzegłem, że mam drugą wiadomość.
Kochanie no, powiedź im, żeby mi coś dali jeść, proszę…
- Już wiem, jaki nadam tytuł, Alexis głodzi swoją lubą – zaśmiał się Gerard
- Nie pożałuje
- Ona cię rozniesie – mówił przez śmiech
- Za bardzo mnie kocha – powiedziałem dumnie
- Oby – pokazał mi język, po tym został zawołany przez Shakire. – Muszę lecieć, a tak z ciekawości, jakie lubisz kwiaty?
- Kwiaty? – zdziwiłem się – Po co miałbyś mi kupować kwiaty? Jak przyjdziesz kup dobry alkohol, a nie kwiaty. – skwitowałem
- Ale na pogrzeb, nie wypada przyjść z alkoholem, kupie ci białe róże – zaśmiał się, zgniotłem parę chusteczek w kulkę i rzuciłem Pique.
- Jak zwykle – westchnąłem, gdy spojrzałem, że na chusteczce jest napisany numer telefonu. Pewnie gdybym był z Mari, ta kelnerka miałaby u mnie swoje pięć minut, ale jestem z Niną, chyba… Nie chce tego psuć.
- Wszystko gotowe – uśmiechną się Gerard
- Dzięki – uśmiechnąłem się i odetchnąłem z ulgą
- Dzwonił Tello, Nina roznosi dom, bo zakazali jej jeść – zaśmiał się
- Cała Nina – wyciągnąłem telefon i napisałem do niej sms.
Słoneczko nie denerwuj się, za dwie godziny, przyjadę po ciebie. Szykuj się, a nie rozwalasz dom.
- Wpadłeś – zaśmiał się Gerard, gdy ja szczerzyłem się do telefonu.
- Co? – spytałem, bo nie słuchałem go, byłem zbyt zajęty wpatrywaniem się w numer kontaktowy, który nosił nazwę MOJA NINA.
- Wpadłeś, co – zaśmiał się, zabrał mi telefon i spojrzał na ekran, po chwili wybuchnął śmiechem, wyciągnął swój telefon i zrobił zdjęcie mojemu, co on telefonu nie widział, musi sobie pamiątkę zrobić!?
- Nie wiem, chyba… Może… - jąkałem się, Gerard spojrzał na mnie badawczo
- Raczej chyba na pewno tak – zaśmiał się – A to – pokazał na wiadomość, którą dostałem od Niny – Pojawi się na, którymś z moich portali społecznościowych. – zaśmiał się
- Co napisała! – wyrwałem mu telefon i spojrzałem na wiadomość.
Ty pacanie! Tylko cię dorwę to pożałujesz, ty chciałeś szansy, a teraz mnie karzesz głodzić!? Obiecuje, że cię uduszę!
Zaśmiałem się i zaraz spostrzegłem, że mam drugą wiadomość.
Kochanie no, powiedź im, żeby mi coś dali jeść, proszę…
- Już wiem, jaki nadam tytuł, Alexis głodzi swoją lubą – zaśmiał się Gerard
- Nie pożałuje
- Ona cię rozniesie – mówił przez śmiech
- Za bardzo mnie kocha – powiedziałem dumnie
- Oby – pokazał mi język, po tym został zawołany przez Shakire. – Muszę lecieć, a tak z ciekawości, jakie lubisz kwiaty?
- Kwiaty? – zdziwiłem się – Po co miałbyś mi kupować kwiaty? Jak przyjdziesz kup dobry alkohol, a nie kwiaty. – skwitowałem
- Ale na pogrzeb, nie wypada przyjść z alkoholem, kupie ci białe róże – zaśmiał się, zgniotłem parę chusteczek w kulkę i rzuciłem Pique.
~`*~`
Dostałam
sms od Alexisa, co jeszcze bardziej mnie rozłościł, nie wie, że jak Polak
głodny, to Polak zły!? Gdy po raz piąty, Cris wyniósł mnie z kuchni, poddałam
się i wróciłam do pokoju, aby przygotować się na „niespodziankę” Alexisa, po
czym go uduszę…
Stanęłam przed szafą i w oczy rzuciła mi się beżowa sukienka bez ramiączek, do pół uda, rozkloszowana. Dobrałam do tego dodatki, a włosy pozostawiłam rozpuszczone. Założyłam szpilki w tym samym odcieniu, co sukienka, zrobiłam lekki makijaż i zeszłam na dół.. Zegar wskazywał, że za pięć minut będzie osiemnasta. Usiadłam w salonie pomiędzy Tello, a Izką.
- Ślicznie wyglądasz – uśmiechnęłam się Izka
- Chyba się zamienię z Alexisem – powiedział bez namysłu Tello, za co dostał po głowie od Izy.
- A co chcesz dzisiaj zostać uduszony? – spojrzałam na niego z powagą
- Nie, dziękuje – odpowiedział i wrócił do oglądania TV.
- Otworzę – oznajmiłam i wstałam z miejsca, bo ktoś dzwonił do drzwi. Miałam nadzieje, że to Alexis i pozwoli mi coś wreszcie zjeść. Tak wiem, ale ze mnie głodomor. Otworzyłam drzwi, a zaraz po tym rozchyliłam usta z zaskoczenia. Stał w nich Alexis z tuzinem róż. I co ja mam zrobić, że mój bojowy nastrój pęk jak mydlana bańka widząc go.
- To dla pięknej pani – uśmiechnął się i podał mi bukiet
- Wariat – uśmiechnęłam się słodko i dałam mu buziaka
- Izka zaopiekuj się kwiatami, ja porywam Ninę – wykrzyczał i wziął mnie na ręce.
- Co robisz – zaśmiałam się, gdy wyszedł przez bramę
- Jesteś osłabiona – oznajmił z uśmiechem, a ja walnęłam go w ramię
- Przez ciebie – warknęłam, ale zaraz się uśmiechałam
- Myślę, że odkupie swoje winy – uśmiechnął się tajemniczo i zapakował mnie do samochodu, zapinając mój pas pocałował mnie w usta, a następnie usiadł na miejscu kierowcy. Przez cała drogę była niezręczna cisza, ale jakoś, żadne z nas nie chciało jej przerywać, na każdych światłach Alexis z głupim uśmieszkiem patrzył się w moją stronę. Gdy byliśmy na jakimś odludziu, Alexis zawiązał mi oczy opaską.
- Wywieziesz mnie i zgwałcisz? – zapytałam, gdy ruszyliśmy
- Kusząca propozycja, ale nie – pocałował mnie w policzek, chwyciłam go za udo, musiałam czuć, że jest przy mnie i nie puściłam całą drogę. On tylko się na to zaśmiał.
- Jesteśmy – oznajmił i usłyszałam jak zamyka drzwi, po chwili otworzył moje i wziął mnie na ręce.
- Mogę już to zdjąć? – zapytałam pokazując na plażę
- Chwila – postawił mnie, słyszałam szum morza. Ściągną mi opaskę, zaparło mi dech w piersiach, Alexis objął mnie od tyłu.
- Podoba ci się – szepnął mi do ucha, przeszły mnie ciarki i odwróciłam się do niego.
- Jest przepięknie – pocałowałam go w usta, po chwili z krzaków błysnął flesz od aparatu. Alexis oderwał się ode mnie przewrócił oczami i wrócił do całowania mnie.
- Choć idziemy jeść, bo wystygnie – złapał mnie za rękę i pociągną na taras, który był ozdobiony w niebiesko-białe barwy, a mówią, że czerwień to kolor miłości. Nie dla mnie. Usiedliśmy i zaczęliśmy pałaszować to, co Alexis, a raczej restauracja przyszykowała. Wszystko było idealnie, ja, on, nic więcej mi nie potrzeba. Rozmawialiśmy o wszystkim i niczym, jakbyśmy znali się od lat. Po skończonym posiłku rozsiedliśmy się w krzesłach, czułam się pełna.
- Ale się najadłem – jękną i chwycił moją dłoń – Ale deseru nie odpuszczę.
- Jeny, Alex ja już pękam – wyjęczałam, ale on pociągnął mnie na plażę, gdzie był rozłożony koc i poduszki, a na środku była taca z wielkim pucharem lodu i dwiema łyżeczkami. – Postarałeś się – skwitowałam i uśmiechnęłam się szeroko.
- Dla ciebie wszystko – pocałował mnie policzek i pociągnął na dół, tak, że siedziałam oparta o jego klatkę.
- Chcesz? – nabrałam na łyżeczkę loda i podstawiłam pod buzie Alexisa, uśmiechnął się i pozwolił się karmić.
- Teraz ja – wyszczerzył się wziął łyżeczkę i nabrał wszystkich smaków, nabierał tyle, że tylko czekałam, kiedy zleci z łyżeczki, nie przeliczyłam się Alexisowi po chwili lód spadł na moją nogę, dobrze, że nie na sukienkę. –Przepraszam – śmiał się i pocałował mnie namiętnie obracając do siebie. – Teraz gwóźdź wieczoru – szepnął mi do ucha i podniósł z ziemi. – Patrz – pokazał mi na wydmę
- Wydma? – podniosłam brwi
- Trochę cierpliwości królewno – wtulił się w moje plecy, po chwili rozległ się dobrze znany mi dźwięk.
- Racę!? – wypiszczałam i uśmiechnęłam się szeroko.
- Lech – wskazał mi na wydmę, z której wydobywał się niebiesko-biały dym. – I Barca – odwrócił mnie o 180 stopni i ukazała mi się wydma, z której wydobywał się bordowo-granatowy. – Czyli ty i ja – uśmiechnął się – Coś nas dzieli, ale jeszcze więcej łączy – wskazał w górę gdzie dymy złączył się w jeden.
- Przepiękne – szepnęłam i wtuliłam się w Alexisa.
Stanęłam przed szafą i w oczy rzuciła mi się beżowa sukienka bez ramiączek, do pół uda, rozkloszowana. Dobrałam do tego dodatki, a włosy pozostawiłam rozpuszczone. Założyłam szpilki w tym samym odcieniu, co sukienka, zrobiłam lekki makijaż i zeszłam na dół.. Zegar wskazywał, że za pięć minut będzie osiemnasta. Usiadłam w salonie pomiędzy Tello, a Izką.
- Ślicznie wyglądasz – uśmiechnęłam się Izka
- Chyba się zamienię z Alexisem – powiedział bez namysłu Tello, za co dostał po głowie od Izy.
- A co chcesz dzisiaj zostać uduszony? – spojrzałam na niego z powagą
- Nie, dziękuje – odpowiedział i wrócił do oglądania TV.
- Otworzę – oznajmiłam i wstałam z miejsca, bo ktoś dzwonił do drzwi. Miałam nadzieje, że to Alexis i pozwoli mi coś wreszcie zjeść. Tak wiem, ale ze mnie głodomor. Otworzyłam drzwi, a zaraz po tym rozchyliłam usta z zaskoczenia. Stał w nich Alexis z tuzinem róż. I co ja mam zrobić, że mój bojowy nastrój pęk jak mydlana bańka widząc go.
- To dla pięknej pani – uśmiechnął się i podał mi bukiet
- Wariat – uśmiechnęłam się słodko i dałam mu buziaka
- Izka zaopiekuj się kwiatami, ja porywam Ninę – wykrzyczał i wziął mnie na ręce.
- Co robisz – zaśmiałam się, gdy wyszedł przez bramę
- Jesteś osłabiona – oznajmił z uśmiechem, a ja walnęłam go w ramię
- Przez ciebie – warknęłam, ale zaraz się uśmiechałam
- Myślę, że odkupie swoje winy – uśmiechnął się tajemniczo i zapakował mnie do samochodu, zapinając mój pas pocałował mnie w usta, a następnie usiadł na miejscu kierowcy. Przez cała drogę była niezręczna cisza, ale jakoś, żadne z nas nie chciało jej przerywać, na każdych światłach Alexis z głupim uśmieszkiem patrzył się w moją stronę. Gdy byliśmy na jakimś odludziu, Alexis zawiązał mi oczy opaską.
- Wywieziesz mnie i zgwałcisz? – zapytałam, gdy ruszyliśmy
- Kusząca propozycja, ale nie – pocałował mnie w policzek, chwyciłam go za udo, musiałam czuć, że jest przy mnie i nie puściłam całą drogę. On tylko się na to zaśmiał.
- Jesteśmy – oznajmił i usłyszałam jak zamyka drzwi, po chwili otworzył moje i wziął mnie na ręce.
- Mogę już to zdjąć? – zapytałam pokazując na plażę
- Chwila – postawił mnie, słyszałam szum morza. Ściągną mi opaskę, zaparło mi dech w piersiach, Alexis objął mnie od tyłu.
- Podoba ci się – szepnął mi do ucha, przeszły mnie ciarki i odwróciłam się do niego.
- Jest przepięknie – pocałowałam go w usta, po chwili z krzaków błysnął flesz od aparatu. Alexis oderwał się ode mnie przewrócił oczami i wrócił do całowania mnie.
- Choć idziemy jeść, bo wystygnie – złapał mnie za rękę i pociągną na taras, który był ozdobiony w niebiesko-białe barwy, a mówią, że czerwień to kolor miłości. Nie dla mnie. Usiedliśmy i zaczęliśmy pałaszować to, co Alexis, a raczej restauracja przyszykowała. Wszystko było idealnie, ja, on, nic więcej mi nie potrzeba. Rozmawialiśmy o wszystkim i niczym, jakbyśmy znali się od lat. Po skończonym posiłku rozsiedliśmy się w krzesłach, czułam się pełna.
- Ale się najadłem – jękną i chwycił moją dłoń – Ale deseru nie odpuszczę.
- Jeny, Alex ja już pękam – wyjęczałam, ale on pociągnął mnie na plażę, gdzie był rozłożony koc i poduszki, a na środku była taca z wielkim pucharem lodu i dwiema łyżeczkami. – Postarałeś się – skwitowałam i uśmiechnęłam się szeroko.
- Dla ciebie wszystko – pocałował mnie policzek i pociągnął na dół, tak, że siedziałam oparta o jego klatkę.
- Chcesz? – nabrałam na łyżeczkę loda i podstawiłam pod buzie Alexisa, uśmiechnął się i pozwolił się karmić.
- Teraz ja – wyszczerzył się wziął łyżeczkę i nabrał wszystkich smaków, nabierał tyle, że tylko czekałam, kiedy zleci z łyżeczki, nie przeliczyłam się Alexisowi po chwili lód spadł na moją nogę, dobrze, że nie na sukienkę. –Przepraszam – śmiał się i pocałował mnie namiętnie obracając do siebie. – Teraz gwóźdź wieczoru – szepnął mi do ucha i podniósł z ziemi. – Patrz – pokazał mi na wydmę
- Wydma? – podniosłam brwi
- Trochę cierpliwości królewno – wtulił się w moje plecy, po chwili rozległ się dobrze znany mi dźwięk.
- Racę!? – wypiszczałam i uśmiechnęłam się szeroko.
- Lech – wskazał mi na wydmę, z której wydobywał się niebiesko-biały dym. – I Barca – odwrócił mnie o 180 stopni i ukazała mi się wydma, z której wydobywał się bordowo-granatowy. – Czyli ty i ja – uśmiechnął się – Coś nas dzieli, ale jeszcze więcej łączy – wskazał w górę gdzie dymy złączył się w jeden.
- Przepiękne – szepnęłam i wtuliłam się w Alexisa.
świetny rozdział :> och i ach <3 Alexis naprawdę to wszystko świetnie wymyślił :> Aż się uśmiechnęłam na sam koniec :D Pozdrawiam :)
OdpowiedzUsuńHahahah Pique mnie rozwalił ;d A Alexis? Cóż za romantyk ;pp
OdpowiedzUsuńTylko biedna zagłodzona Nina ;d mnie to by nie powstrzymali od zjedzenia czegokolwiek, nawet taki Tello nie dałby rady ;p
Pozdrawiam ;d
Fajny rozdział, bardzo mi się podoba :) Alexis jest po prostu wspaniały, Nina nie ma się nad czym zastanawiać! :)
OdpowiedzUsuńCzekam na następny.
Nowość na http://siempre-en-el-camp-nou.blogspot.com/
OdpowiedzUsuńZapraszam! :)
Kreujesz nam tutaj niezłego romantyka z Alexisa;) Nina na prawdę nieźle trafiła i mam nadzieję,że wszystko między nimi zawsze będzie tak kolorowo;) życzę Ci dużo weny,bo sama wiem jak bardzo jest ona ważna ;)
OdpowiedzUsuńbuziaki