piątek, 29 marca 2013

Trece

- Hej jestem Raquel - wyciągnęła rękę dziewczyna w moją stronę, niepewnie ją chwyciłam i nadal wpatrywałam się w Alexisa
- Kochanie - objął mnie w pasie - Raquel jest moją przyjaciółką, a my jesteśmy w Chile. Mama nie mogła przyjechać, ale powita nas w domu - spojrzał na mnie ku jego zdziwieniu przytuliłam go
- Jak będziemy sami uduszę cię - szepnęłam mu do ucha
- To, co zbieramy się - klasnęła w ręce jego "przyjaciółka" i pomogła nam z torbami
Po drodze nie odezwałam się ani słowem, byłam przerażona i wściekała, uduszę go! Z mojego zadumania wyrwał mnie głos Raquel, wiem, że ona nie jest niczemu winna więc zaczęłam odpowiadać na zadane przez nią pytania.
Chile jest piękne, podziwiałam przez okno widoki, kiedy Raquel skończyła "przesłuchanie". Tello z Sanchezem siedzieli na samym tyle busa i spali, to samo siedząca obok mnie Iza. Wyjechaliśmy z miasta, po pół godzinie zatrzymaliśmy się w uroczej wiosce, aczkolwiek nowoczesnej.
- Jesteśmy - oznajmiła Rauqel, powoli zwlekłam się z siedzenia i wyszłam, czułam się jak na skazaniu.
- Spokojnie - zaśmiał się Alexis chwytając mnie za rękę i pociągnął mnie w stronę drzwi
- To my tu poczekamy - oznajmił Tello
- Wy też - zawołał Alex
- Oddychaj - pocałował mnie w czoło
- Zobaczymy jak ty pojedziesz do moich rodziców - spojrzałam na niego
- Wtedy ubiorę kamizelkę kuloodporną i kask, tak w razie, jakbym nie przypadł do gusta twojemu tacie - uśmiechnął się
- Ja nawet ochraniaczy nie wzięłam - zawyłam
- Alexis serduszko moje! - krzyknęła starsza pani i przycisła Alexisa do piersi, potem zlustrowała mnie z góry do dołu
-  Trochę chuda, że jej wiatr nie porwał, przecież jak zawieje to poleci hen daleko - skwitowała patrząc na Alexisa i pokazując na mnie
- Mamo - jęknął - To Nina - podałam kobiecie rękę, ale ta przyciągnęła mnie i objęła, byłam zaskoczona, ale odwzajemniałam gest. Mama, bo tak kazała na siebie mówić oprowadziła nas po domu. Okazała się, że ja z Izką mamy sypialnie razem, myślałam, że to będzie inaczej wyglądać. Z domu mieliśmy wspaniały widok na plaże. Rozwaliłam się na łóżku i czekałam na Alexisa, który musiał się przyzwoicie, przywitać z mamusią.
- Wychodzę - oznajmiła Izka
- Nie zostawiaj mnie - zajęczałam
- Przykro mi, z Tello mamy pewne plany, a Pani Mama nam je uniemożliwia musimy sobie poszukać inne miejsce - pokazała mi język
- Zboczeńcy - przewróciłam oczami
- Potem dam ci znać jakbyś chciała z Alexisem iść na schadzkę, choć on pewnie zna najlepsze miejsca - zaśmiała się, a ja cisnęłam w nią poduszką
- A wy gdzie? - usłyszałam głos Pani Mamy
- My...my idziemy się przewietrzyć - oznajmi przerażony Cris
- Zaraz kolacja - powiedziała
- Ale... - zaczął Cris
- Nie ma żadnego ale, jutro się przejdziecie teraz nie wypada żeby kobieta i mężczyzna po ciemku wychodzili, jeszcze bez opieki, to mogło by się źle skończyć - wyjaśniła im Pani Mama, a ja cicho się zaśmiałam - Nina - zawołała wchodząc do mojego pokoju - Kolacja dziecko - spojrzała na mnie, poczłapałam za Panią Mamą do wielkiej jadalni, po jednej stronie siedzieli mężczyźni po drugiej kobiety, usiadłam na przeciwko Alexisa, a ten zaczął się szczerzyc, zasady jego mamy mogą zmarnować nam wspaniałe wakacje, chociaż dlaczego by nie pokazać jacy to my jesteśmy "inteligentni". Tyle jedzenia nawet na Wigilie nie widziałam, wszyscy się zajadali tylko Cris i Izka trzęśli się niemiłosiernie, pewnie zboczeńcy nakręcili się na siebie, a Pani Mama dała im celibat. Po kolacji mieliśmy iść do kościoła, spojrzałam z niedowierzaniem na Alexisa, a ten pokręcił bezradnie głową, objął mnie w pasie.
- Załatwiłem nam domki, jutro wybywamy - szepnął mi do ucha
- Naprawdę - wyszczerzyłam się i pocałowałam go w usta
- Dzieci nie przy ludziach, nie wypada - zawyła Pani Mama
- Przepraszamy - powiedzieliśmy razem, przeżyje tą noc, jak jutro będziemy wolni.
W kościele ze zmęczenia padałam na twarz, po wyjściu wyłam, aby Alexis mnie poniósł bo nie mam sił, Pani Mama wtrącała uwagi, ale nie powstrzymało nas to, Alexis wziął mnie na ręce, co chwila dyskretnie łapiąc za pupę, posyłałam mu wtedy złowrogie spojrzenie, na co on wybuchał śmiechem.
- PO 22! WSZYSCY DO SPANIA! - usłyszeliśmy z dołu
- Nie no to jakieś wariatkowo - wierciła się w swoim łóżku Iza, ubrana w koszulę pożyczoną od Pani Mamy, bo to stwierdziła, że Izki jest zbyt wyzywająca, ja na całe szczęście byłam wtedy jeszcze w dresach i oznajmiłam, ze tak śpię, potem bez ogródek mogłam ściągnąć wszystko i spać w koszulce i majtkach. Tak samo jak Izka nie potrafiłam spać, byłam już przyzwyczajona, że zawsze obok jest Alexis, kiedy byłam "porwana" Żelosław czasem był poduszką.
- Oszaleje - zawyła znowu Izka tym razem wstając, zarwała z siebie koszulę i położyła się nago - Teraz lepiej - odetchnęła z ulgą, a ja się zaśmiałam
- Zależy... jak jutro cie tak Pani Wielka Mama znajdzie to dopiero będzie - pokazałam jej język
- Powiem ci, że twoja teściówka jest szurnięta tak z lekka
- To nie jest moja teściówka - położyłam ręce na piersi oburzona
- Zapomniałam - walnęła się w czoło - To jest twoja Pani Mama - zaśmiała się
- Wal się - burknęłam
- Też cię kocham - przesłała mi buziaczka
- Yhy - wstałam z łóżka i otworzyłam balkon, było trochę chłodno, ale to mi nie przeszkadzało
- Nina! - usłyszałam gdzieś nad sobą
- Alexis - spojrzałam w górę - Ubierz się - zaśmiałam się widząc go w samym ręczniku przy barierce
- Skacze - oznajmił i wystawił nogę na zewnątrz
- Ogłupiałeś do reszty?! - spojrzałam na niego przerażona
- Na twoim punkcie - oznajmił i skoczył, nie wiem jak, ale wylądował tuż przy mnie -Debil - walnęłam go w ramię
- Ooo Alexis - przeciągała moja przyjaciółka
- Zakryj się pacanie! - zawyłam, orientując się, że jego ręcznik spadł
- Tello też skoczy? - zapytała ciągle patrząc na dolną cześć ciała mojego chłopaka
- Robi linę z pościeli, zaraz powinien być - oznajmił i wpakował się w moją pościel
- Nie no dwóch nagusów w jednym pokoju to za dużo - zawyłam
- Iza jesteś nago? - ożywił się Alexis
- Tak, więc, żeby było sprawiedliwie trzeba rozebrać Ninę - klasnęła owijając się pościelą
- Te powietrze źle na was działa - skwitowałam i rzuciłam Izce spodnie i koszulkę, szybko wciągnęła je na siebie i zaczęła się zbliżać do mnie - Izka dobrze się czujesz? - zapytałam kiedy była niebezpiecznie blisko ze swoim diabelskim uśmieszkiem
- Aż za - popchnęła mnie na łóżko obok Alexisa
- Hej kochanie - położył się na mnie Alexis
- To ja spadam - uciekła na balkon - TELLO DAWAJ TĄ LINĘ TO JA PRZYJDĘ DO CIEBIE, WRESZCIE POSŁUCHAMY JĘKÓW NINY! - krzyknęła Izka, będą na balkonie
- Żyje wśród zboczeńców - zapiszczałam, po czym Alex położył mi rękę na ustach
- Ciii - szepnął i zaczął całować moją szyje
- Jesteś nago - mówiłam do jego dłoni
- Ty też zaraz będziesz - spojrzał mi w oczy i uśmiechną się cwanie
- A twoja mama - zapytałam
- Śpi jak zabita od 22.05 do 6.00, już sprawdzałem to nieraz - zaśmiał się
- Jaka dokładność - ironizowałam
- Zamknij się już - zamknął mi usta pocałunkiem, szybko pozbył się mojej garderoby, bo przecież była nią tylko bluzka i majtki. Świadomość, że jego mama może w każdej chwili wparować do pokoju chyba jeszcze bardziej nas nakręcało. Jęknęłam cicho, gdy całował moje piersi, oddychałam niespokojnie i czekałam na kolejny jego ruch, ten na chwilę poprzestał swoich pieszczot i spojrzał mi w oczy z głupim uśmieszkiem, nie wytrzymałam i przyciągnęłam go do siebie namiętnie całując, wreszcie złączyliśmy się w jedno ciało, gdy osiągaliśmy szczyt nie mogłam powstrzymać jęków rozkoszy, opadłam na łóżko wyczerpana, a obok usadowił się Alexis, przyciągnął mnie do siebie.
- Kocham cię - odgarnął mi kosmyk, który spadał mi na twarz i pocałował w skroń
- Ja ciebie też - przytuliłam się do niego i zasnęłam.



~`*~`

Obudziłem się pierwszy, obok spała smacznie Nina, spojrzałem na zegar wiszący nad drzwiami i czym prędzej wyparowałem z łóżka, już po mnie, zapomniałem nastawić budzik, a już jest 10, czyli mama nie śpi.
- Kurde, ale koncert daliście, normalnie zagłuszyliście nas - wpadł do pokoju Cris
- Zamknij się i wyjdź! - warknąłem
- Spokojnie - podniósł ręce w geście obrony - Twoja szanowna mamusia prosi cię na dół
- To po mnie - jęknąłem ubierając się
- Nie chce cię straszyć, ale ma jakieś dziwne urządzenie, nie wiem, co to wyglądają jak gacie, ale są z drutu czy czegoś tam
- Nie wcale mnie nie przestraszyłeś - skwitowałem
- Zawsze do usług - powiedział i wyszedł
- Nina kochanie - usiadłem na łóżku
- Hm? - otworzyła powoli oczy
- Idę na dół, ty się zbieraj, bo popołudniu wyjeżdżamy - pocałowałem ją krótko w usta i zbiegłem na dół

Mama siedziała przy stole w salonie.
- Synu, usiądź - rozkazała
- Chciałaś mnie widzieć
- Słyszałam, co wczoraj wyrabialiście, to nie po Bożemu! - oburzyła się - Czy mam ci założyć druciane gacie, a może przemyślisz swoje zachowanie?
- Czy druciane gacie nie są czasami dla dziewczyn - podrapałem się po głowie
- Stworzyłam wersje dla chłopców - pochwaliła się
- Mamo no jestem dorosły - jęknąłem
- Wolałam tą blondynkę, miała trochę ciałka i nie robiłeś z nią tych okropnych rzeczy
- Jestem i będę z Niną, nie zmienisz tego
- Wiem synku, ale przemyśl to jeszcze. Poszukałam ci tutaj dziewczynę ma na imię Claudia, śliczna, z dobrego domu...
- Mamo - spojrzałem na nią błagalnie
- No dobrze - westchnęła - Ale nie przychodź z płaczem jak nie będzie chciała ci dzieci dać, bo kariera ją zatrzyma
- Proszę cię
- Chce wnuka, najlepiej piątkę
- Z tym jeszcze poczekamy - zaśmiałem się
- Ale ja chce dożyc ich
- Mamo, dożyjesz, ty przeżyjesz nas wszystkich - pocałowałem ją w policzek
Jeszcze chwilę porozmawiałem z mamą, potem wróciłem na górę i zacząłem się pakować, po godzinie byliśmy gotowi.




~`*~`

Nie wiem, o czym Alexis rozmawiał z Panią Wielką Mamą, ale podziałało, przy obiedzie była milsza, nie wciskała mi jedzenia, nawet się uśmiechała, polubiłam ją jeszcze bardziej kiedy zaczęła opowiadać anegdotki z życia Alexisa, jak to przywiązywali go do drzewa, bo nie mogli go upilnować, hodował węże w piwnicy, oby tak u nas nie robił, najbardziej chyba rozwaliła mnie historia o tym, że Alexis jak miał zagrać pierwszy turniej porwał mamie szpilki, no bo przecież miał przyjść w korkach. Pożegnaliśmy się z rodziną i wyjechaliśmy w dalszą drogę, Alexis złapał focha, a ja siedziałam obok niego z przodu.
- Kochanie, ale moich szpilek nie pożyczysz, co nie? - spojrzałam na niego, po czym się zaśmiałam
- Haha - ironizował
- Ej a jaki kolor wybrałeś? - spytała Iza
- Różowy wiesz - warknął
- Bardzo modny kolor - pokazała mu język
- Oj no już przestańcie - przerwał nam Cris - Bo z nim nie wytrzymamy i będziemy musieli do drzewa go przywiązać - zaśmiał się
Ku uciesze Alexisa wreszcie dotarliśmy na miejsce, Alexis odbierając ode mnie torbę przybrał głupkowaty uśmiech, to nie wróży nic dobrego, dostani mi się za to przedrzeźnianie. Rozdzieliliśmy pokoje, Alex, gdzieś znikł, Iza z Tello poszli się rozejrzeć po okolicy, zostałam wiec sama. Nagle ktoś zaczął walic, bo pukanie tego nie nazwę do drzwi, rozejrzałam się nie pewnie, Alexisa nadal nie było, gdyby to była Iza z Tello weszliby.
- Kto tam? - zapytałam podchodząc do drzwi
- Wódz tutejszej wioski - oznajmił głos
- Aha - skwitowałam i znów nerwowo rozejrzałam się dookoła
- Otwórz, albo wtargniemy siłą - teraz to już zaczynam się bać
- Alexis was przysłał? - spytałam jeszcze pewnie
- Zgodnie z tradycją, jeśli chcecie być na naszych ziemiach musicie nam oddać jedną dziewkę.
- Jaką dziewkę, do cholery? ALEXIS! - zaczęłam krzyczeć, ale nie odpowiadał, nagle drzwi znalazły się na podłodze, a w futrynie stanęli jacyś mężczyźni cali umalowani w jakieś kreski i w liściach w dolnych partiach ciała, nie pozostało mi nic innego jak brać nogi za pas. Uciekłam do jakiegoś lasku, ciągle krzycząc imię Alexisa, ale nic, nagle grunt pod nogami mi się zapadł, a potem wisiałam w jakieś siatce, pięknie. Słyszałam jak czyjeś kroki, pewnie ci tubylcy, już po mnie, jak umrę będę nawiedzać tego pacana Alexisa, za to, że gdzieś wyparował.
___________________________________________________________________________________________
Myślałam, że rozdział o wakacjach przyjdzie mi łatwo, ale tak nie było, męczyłam się z nim niemiłosiernie i zmieniałam parę razy treśc, ale wreszcie COŚ jest, pozostawiam wam go do oceny.

Zapraszam też na mój nowy blog >      http://m-i-marianna.blogspot.com/  ->  Zwiastun


niedziela, 24 marca 2013

Ogłoszenie

Wszem i wobec powiadamiam, że rozpoczynam nowego bloga

http://m-i-marianna.blogspot.com/

Pierwszy rozdział zaplanowany jest na czwartek, bo właśnie wtedy planuje zakończyć mojego pierwszego bloga [http://kksvshsv.blogspot.com/]
Kto interesują moje wypociny niech się czuje zaproszony xdd
Pozdrawiam A.E.

sobota, 23 marca 2013

Doce

    Niewiele myśląc wparowałam do samochodu i wyciągnęłam Kasie za szmaty, rzuciłam ją na ziemię i usiadłam na nią.
- Odwal się wariatko! - wrzeszczała, ale nic sobie z tego nie robiłam, odwróciłam głowę w stronę Alexisa, który nadal siedział w samochodzie, nie kontaktując, co się dzieje.
- A ty! - wskazałam na niego - Mogłeś być zły, ok. Ale żeby miziać się z tym czymś! - wskazałam na Kasie - Ona jest w połowie Niemką! Rozumiesz Helga! AAAA! - zaczęłam wymachiwać łapami we wszystkie strony, ale skończyłam kiedy poczułam jak ktoś, a raczej Kasia mnie ciągnie za włosy, czy ona nie wie, że trenowałam z moim byczkami. Zaczęła się szamotanina, a piski Kaśki było słychać w całym ośrodku, zbiegli się wszyscy.
- Nina, chcesz maczetę? Wypucowałem! - piszczał Kamil
- Poradzę sobie - mruknęłam, już miała dostać w twarz, a ktoś mnie odciągnął od niej
- Starczy! - warknął Alexis i przycisnął mnie do siebie
- Jesteś wariatką, zadzwonię ci po kaftan! - wrzeszczała Kasia - Alexis masz mój numer zadzwoń - powiedziała na odchodnym i uciekła do samochodu
- Wziąłeś od niej numer! - krzyknęłam i odwróciłam się do Alexisa
- Tak jakoś mi podała - mówił z głupkowatym uśmiechem
- Tu będzie potrzebny cięższy sprzęt, wieź zadzwoń po Roberta, on jest wojskowym, czołg przywiezie - szeptali pomiędzy sobą byczki
- Mówisz, że karabin na jednego piłkarza nie wystarczy? - zdziwił się Olek i wyciągnął telefon
- W czołgu będzie lepsza zabawa! Sie jeszcze ustawi w szeregu tych Portugalczyków - szepnął Kamil
- Dobra to dzwonie - ucieszył się Olek, kiedy już wysłuchałam jakże inteligentnej rozmowy moich byczków znów spojrzenie przeniosłam na Alexisa, który ani myślał mnie puszczać.
- Co się tak szczerzysz? - zapytałam
- Nie wiedziałem, że potrafisz być tak zazdrosna - pocałował mnie w nos
- I tak masz przerąbane - założyłam ręce na piersi
- Mhm - wymruczał mi do ucha i pocałował w szyje
- Brakuje ci czegoś? - podniosłam brew, udając obrażoną
- Ty już dobrze wiesz czego - musnął moje usta
- Rozmawialiśmy już o tym - przewróciłam oczami
- Myślę, że nie będę musiał czekać do ślubu - zaśmiał się
- A dlaczego by nie? - spojrzałam mu w oczy
- Nie rób mi tego - jęknął - Błagam - szepnął mi w usta, po czym namiętnie pocałował
- Jedziemy do domu? - spytałam odrywając się od niego
- Domu? - uśmiechnął się - Tak jedziemy

~`*~`

- Tello nie rób scen - jęknąłem, gdy Cris tupał nogą
- Ale ja chce tylko z nimi wygrać, przygotowałem sobie różowe kulki z farbą specjalnie dla Żela - zrobił oczy kota ze Shreka
- Miaucz Ninie - powiedziałem zrezygnowany, a ten w podskokach udał się do Niny, za chwilę wrócił.
- Zgodziła się! - krzyknął na cały głos
- Chłopaki przygotować się - krzyknął Kamil - Alexis! A ty gdzie masz strój!
- Ja się w to nie bawię - machnąłem ręką i przytuliłem się do Niny
- Bo zaraz my ją porwiemy - pogroził mi palcem, niechętnie poczłapałem do szatni i przebrałem sie w strój
- Już - oznajmiłem
- Za 10, 9, 8... - odliczał Kamil
- ATAK! - krzyknął Tello w jakimiś nieznanym języku, wszyscy zaczęli wydawać jakieś niezidentyfikowane odgłosy i ruszyli do ataku, Kamil z Olkiem zostali z tyłu i wyglądali jakby na coś czekali. Biegaliśmy po jakimś lesie strzelając do Portugalczyków, wycelowałem w Naniego, a tan kiedy dostał zaczął się tarzać po ziemi mówiąc, że jest zbyt przystojny żeby umierać, spojrzałem w bok, gdzie z bezpiecznej odległości nasze poczynania oglądała Nina z Izką, tarzały się ze śmiechu. Usłyszałem pisk i spojrzałem w tamtą stronę Tello właśnie gonił Żelka i co chwila celował w niego różową farbą, najpierw Żel dostał w nogę, ale skwitował to, że bez nogi może nadal walczyć, Tello był nie ugięty i nadal prześladował Ronaldo, po chwili obaj stali z pistoletami wymierzonymi w siebie.
- Cris dawaj! - krzyknęła Izka
- Do kogo to mówiłaś? Do mnie czy niego? - zapytał tępo Tello
- Do ciebie pacanie! - oburzyła się
- Aha - wyszczerzył się, ale zaraz uśmiech znikł z jego twarzy bo Ronaldo zasadził mu farbą pomiędzy nogi
- Myślę, że dzieci mieć nie planowałeś - zaśmiał się Żel, strzeliłem w jego stronę dostał.
- Dziękuje przyjacielu, pomściłeś mnie - zawył Tello
- Zamknij się! Ty nie żyjesz! - krzyknął Coentrao
- Ty też - wycelował w niego jeden z byczków
- Nie wiem jak ci się odwdzięczę Alexis - kontynuował swoje wywody Tello - Będę z tobą zawsze, patrzył na ciebie z chmurki...
- Tylko nie przychodź do mnie w nocy - zaśmiałem się
- Dlaczego?! - oburzył się
- Noc mam zarezerwowaną dla Niny - powiedziałem tak, aby nie usłyszała
- To przyjdę popatrzeć! - wyszczerzył się
- Tello, do cholery cicho bądź ty już nie żyjesz! - włączył się Nani
Wywody Tello przerwał nam dźwięk jakiegoś urządzenia, szczerze mówiąc nie wiedzieliśmy, co to jest. Zza górki wyłonił się...CZOŁG!
PODDAJCIE SIĘ WY NA ŻELOWANE GNIDY! - głos Kamila
- A co zazdrościsz, że mamy włosy, a ty nie? - oburzył się Ronadlo
- Ty jak już możesz postawić sobie włosy pod pachami na żel, łysolu! - wtrącił się Nani, wymachując łapami we wszystkie strony, to chyba uraził Kamila, ponieważ wyleciał z czołgu jak opętany, wrzeszcząc niewiadomo, co i goniąc już uciekającego Naniego. Nani powinien być wiewiórką, bo wspiął się na drzewo w ekspresowym tempie.
- Poczekam, aż zejdziesz - usiadł pod drzewem Kamil
- Nani ty najbardziej lubisz mech z kwiatków nie? - krzyknął Coentrao
- Nie lubię kwiatków! - oburzył się Nani nadal trzymając się kurczowo drzewa
- To, co marchewki chcesz na pomniku?! - oburzył się
- Nie! Wiśnie! - oznajmił
- Dobra, już zamawiam
- To, co koniec zabawy? - zapytała Nina podchodząc do nas
- Chyba tak - uśmiechnąłem się do niej
- Czy mam pytać dlaczego Nani jest na drzewie? - spojrzała na mnie
- Lepiej nieee - podrapałem się po głowię
- I co tu robi czołg! - oburzyła się - Poszłam tylko po kawę, a wy już jakieś cyrki odstawiacie - założyła ręce na boki - Do samochodu - rozkazała
- Ja zostanę z moim nowym przyjacielem - oznajmił Kamil, a wszyscy się zaśmiali oprócz Naniego, który tylko głośno przełknął ślinę
- Kamil - zgromiła go wzrokiem - Może Nani, kiedyś będzie twoim zawodnikiem, bądź miły - pogroziła mu
- Jak to? - zdziwił się Nani
- Jestem trenerem pacanie - oznajmił mu Kamil
- I ty przeszedłeś te wszystkie testy psychologiczne?! Kogo zabiłeś?!
- Jeszcze nikogo, a co chcesz być pierwszy?! - odgryzł mu się Kamil
- Nie no całe życie z idiotami - walła sobie w czoł ręką Nina i pokręciła z niedowierzaniem głową
- Nani trener przyjechał złaź! - krzyknął Oliveira
- Nie widzisz, że nie mogę - zawył i pokazał ręką na Kamila, Nani jedną ręką nie utrzymał się na drzewie i spadł obok Kamila
- To co maszynka i na łyso - zatarł ręce Kamil
- Nie!!! - zaczął znowu uciekać Nani - Ratunku!!! - Nani rzucił się na Ronaldo, a ten przerażony stał jak kołek
Kamil przewiesił sobie Naniego przez ramię i poszedł z nim do hotelu, po drodze mówiąc
- Zrobimy ci modnego grzyba!

~`*~`

    Po dwóch godzinach stania pod drzwiami, Kamil wyszedł z zadowoloną miną.
- I jak - wyciągnął za koszulkę Naniego, szczerze mówiąc nie wyglądał źle, Kamil widocznie minął się z przeznaczeniem. Po jednej stronie wygolił Naniemu MU, a po drugiej LP. Zaśmiałam się jak to zobaczyłam.
- Nani, ale z ciebie przystojniak - zaśmiałam się, a on się wyszczerzył
- Przypominam, stoję obok - upomniał się Alexis
- Wiem kochanie - przytuliłam się do niego
- Zabieracie już nam naszą dziewczynę - zawył Coentrao
- Moją! - warknął Sanchez
- Naszą! - założył ręce na boki Portugalczyk
- Dobra idziemy już - przewróciłam oczami
- Ej chłopaki grupowy uścisk - pojawił się Pepe i znalazłam się pośród 23 Portugalczyków
- Koniec tych czułości - warknął Alexis, gdzieś w tyłu
- Dobra, dobra nie złość się, bo zmalejesz - dogryzł mu Żel
- Starczy, Alexis pakuj wszystkich do samochodów. Pa chłopaki - uśmiecham się i wyszłam
- Pa moja, nasza dziewczyno! - krzyknął za mną Coentrao
Po drodze do samochodu minęliśmy się z trenerem, który tylko otworzył buzię ze zdziwienia. Wpakowaliśmy wszystkich do samochodów, ale dla trzech nie było miejsc, bo Kasia odjechała. Postanowili się "poświecić" i jechać czołgiem. Co ja z nimi mam, kiedy dojechaliśmy do centrum Poznania nie widzieliśmy za sobą czołgu, ale zaraz się znaleźli, zatrzymała ich policja, ale Robert po okazaniu dokumentów i wytłumaczeniu sprawy mógł jechać dalej, swoją drogą ciekawe, co im nagadał, przecież nie powiedział, że gonił czołgiem za reprezentacją Portugalii.

Po godzinie wszystkie byczki były już w domu, my znaleźliśmy się na lotnisku skąd mieliśmy samolot do Lizbony, postanowiliśmy kontynuować nasze zaplanowane wakacje, nadal nie wiedziałam, gdzie lecimy. W samolocie zaraz usnęłam w ramionach Alexisa, obudziłam się, gdy trzeba było zapiać pasy. Zabraliśmy rzeczy od kolegi Alexisa, który mieszkał w Lizbonie i znów zameldowaliśmy się na lotnisku, kolejna odprawa i siedzimy na miejscach.
- Powiesz mi wreszcie, gdzie mnie zabierasz? - zapytałam
- Nie - zaśmiał się
- Proszeeeee - pocałowałam go krótko w usta
- Zobaczysz - przyciągnął mnie do siebie
- Czy mogę autograf? - ktoś zapytał za nami
- Ależ oczywiście - oderwał się ode mnie Alexis i uśmiechnął się do chłopca, podpisał się mu w notesie i poczochrał włosy
- Dziękuje - uśmiechnął się mały chłopiec i spojrzał na mnie - Ma pan ładną dziewczynę
- Prawda - przytulił mnie, a ja schowałam się w jego ramionach - Jestem zmęczony idę spać, tobie też radzę się wyspać - szepnął mi na ucho i zamknął oczy, poszłam za jego przykładem. Nie mogłam jednak usnąć, słuchałam rozmowy Crisa i Izki, wiem nie powinnam podsłuchiwać.
- Mówisz, że z nią wytrzyma? - zapytał Tello Izki
- Nie wiem - zaśmiała się moja przyjaciółka - Zobaczymy na miejscu
- Oby za dużo sie nie wtrącała
- Oby - nastała cisza - Tak słodko razem wyglądają
- Noo, Alexis pobija rekordy bycia z kimś, myślę, że naprawdę się zakochał
- Ja też, a ty?
- Co ja? - zdziwił się Cris
- Zakochałeś się?
- Muszę się zastanowić - zaśmiał się
- Ej - chyba walnęła go w ramię, uznałam, że nie będę słuchać i przesłodkiej rozmowy, zachciało mi się spac więc odpłynęłam w krainę Morfeusza

~`*~`

- Cześć słoneczko - przywitałem przeciągającą sie Ninę
- Witam - ziweła - Jesteśmy już? - zapytała rozglądając się
- Jeszcze godzina
- To, gdzie my lecimy tak długo? - podrapała się po głowię
- Nie rób tak - zganiłem ją
- Dlaczego? - zdziwiła się
- Bo tak robi Villa, nie chce go na wakacjach - zaśmiałem się
- Ja nie mam koziej bródki - zawyła
- Fakt, ty jesteś przystojniejsza - zaśmiałem się i przyciągnąłem do siebie
- Dzięki - burknęła
- Też cię kocham - pocałowałem ją w skroń, a ona spojrzała mi w oczy
- Pierwszy raz...
- Co?
- Pierwszy raz powiedziałeś, że mnie kochasz - uśmiechnęła się
- Myślałem, że wiesz - pocałowałem ją w usta
- Ja ciebie też kocham
- E Nina, poczekaj z tymi wyznaniami, aż wylądujemy, bo możesz zmienić zdanie! - zaśmiał się Tello, rzuciłem w niego jaśkiem
- Przymknij się!
Przez resztę lotu przedrzeźniałem Tello, gdy podchodziliśmy do lądowania Nina wyjrzała przez okno, akurat zaczęło się ściemniać.
- Wszystko przeciwko mnie, chciałam przeczytać tabliczkę, ale jest ciemno - zawyła wychodząc z samolotu
- Zaraz się dowiesz - zaśmiałem się i odebrałem od niej walizki - Więcej zabrać nie mogłaś? - spojrzałem na nią
- Oczywiście, że mogłam. Spakowałabym mniej, gdybym wiedziała gdzie jadę - odgryzła się
- Dobra gołąbeczki bo tamujecie ruch - popchnął mnie Tello, na lotnisku było dużo ludzi odszukałem tego kogo chciałem widzieć i ruszyłem w jej stronę
- Poczekaj, gdzie lecisz! - krzyknęła za mną Nina, ale ja miałem obrany cel i do niego dążyłem
- Witam, tak bardzo tęskniłam - objęła mnie ramieniem
- Ja też - szepnąłem, a ona ucałowała moja policzki, po chwili dołączyła do nas Nina, z Izką i Tello
- Czy mogę się dowiedzieć, co robisz? Albo chociaż wreszcie gdzie jestem? - spojrzała to na mnie, to na dziewczynę stojącą obok mnie.

piątek, 15 marca 2013

Once

    Kiedy wracaliśmy do hotelu w busie panowała cisza, siedziałam z Nanim, który był zajęty czytaniem jakiś strony po portugalsku. Rozłożyłam się wygodniej na siedzeniu i zamknęłam oczy.
- Ej, ona chyba śpi - powiedział Nani
- Już jest spokojniejsza, odwyk podziałał - oznajmił dumnie Ronaldo
- Chcesz Elvisa czy Amora jako tego, co będzie dawał wam ślub? - zapytał Nani
- Teletubisa! - wypalił Ronaldo
- A dlaczemu Cris ma mieć z nią ślub - oburzył się Coentrao - Ona bardziej do mnie pasuje, patrzcie - poczułam jego policzek na swoim
- Idioto łapy precz, bo ją obudzisz - zawył Nani. I że ja niby miałam spać?
- Śpi jak zabita - skwitował Coentrao
- A może ją zabiliśmy? - przeraził się Nani
- Napewno miała niedobór kurdupli! - stwierdził Ronaldo
- Usta usta - wykrzyczał na całego busa Nani i zbliżył sie do mojej buzi
- Ja ci dam pacanie usta usata - zagroziłam i odsunełam od siebie jego twarz
- O nie to jej ostatnie tchnienia! - panikował Ronaldo, a ja przyłożyłam sobie ręką w czoło
- Podłączmy ją do akumulatora samochodowego, naładuje się! - oznajmił Coentrao
- Po moim trupie - krzyknęłam i wstała z miejsca - Sami się podłączcie!
- Właśnie podłączymy cię żebyś trupem nie była - pojawił sie koło mnie Ronaldo i pogłaskał po głowie
- Idioci - zawyłam i usiadłam na środku busa
- Stan krytyczny ! - oznajmił Nani, a wszyscy w busie zaczęli krzyczeć. Stwierdzam, że oni nie są normalni. Kierowca busa się tak przestraszył, że wjechaliśmy w rów, nic poważnego się nikomu nie stało, ale w tej dziczy, gdzie jesteśmy nie ma zasięgu! Musimy czekać aż ktoś będzie przejeżdżał. Usiadłam na ziemi i schowałam twarz w dłoniach, kolejne minuty, może godziny więcej z tymi debialmi, a miałam schować się w pokoju i przeczekać do jutra kiedy przyjedzie Kamil.
- Idę pozbierać grzybki, niewiadomo ile tu będziemy czekać - oznajmił Nani
- Nie - krzyknęłam - Nie ruszajcie się stąd! Jeszcze brakuje, żebyście się zgubili
- O nasza dziewczyna się o nas martwi - przytulił mnie Coentrao
- Zabieraj łapy od mojej przyszłej żony - krzyknął Ronaldo, a ja zmierzyłam go wzrokiem
- Chyba mocno się stuknąłeś w główkę, kiedy wjechaliśmy w rów
- Podmuchasz? - nachylił się nade mną
- Cristiano ogarni się - wyjęczałam
- Dobrze żono - z uśmiechem usiadł obok mnie
- Nie będę twoją żoną, poszukaj sobie innej naiwnej - założyłam ręce na piersi
- Ale jak to? - zapytał zawiedziony - Nie lecisz na moją kase, jesteś śliczna i mądra wprost idealna na moją żone
- Zapomniałeś jeszcze o czymś - spojrzałam na niego
- O czym? - podrapał sie po głowie i spojrzał na Coentrao
- I nie lece na ciebie - powiedziałam poważnie, na moje słowa połowa wybuchła śmiechem
- Czyli kurdupel jest lepszy? - założył ręce na piersi i spojrzał na mnie wyczekująco
- Nie kurdupel, tylko Alexis i nie wiem czy lepszy czy nie, ale dla mnie najlepszy, uwielbiam go - uśmiechnęłam się na samo wspomnienie o nim
- I Ronaldo zaprzepaściłeś odwyk. - skwitował z wyrzutem Coentrao
- Nie chce wam przerywać tak inteligentnej rozmowy, ale gdzie Nani - rozejrzałam się
- Widziałem jak wchodził do lasu - oznajmił Oliveira
- Przecież mówiłam mu, że nie ma się szlajać po lesie - jęknęłam, zaraz za krzaków wyszedł Nani z czymś niezidentyfikowanym na rękach.
- Zobaczcie, co znalazłem! - zapiszczał
- Łe mała świnka! - zapiszczał Coentrao
- Jak ją nazwiemy? - zapytał Oliveira, a ja przewróciłam oczami i spojrzałam na te nieszczęsne zwierze, tylko co robiła świnia w lesie?
- Ronaldo jak nazwać świnie? - spytał Nani
- To Dzik! - krzyknęłam
- Dz.. że co?! To za trudne - skwitował Nani
- To - pokazałam na małego dzika - jest dzik, jak jego matka go wytropi to już po nas - zaczęłam sie nerwowo rozglądać, nagle zauważyłam, że "mamuśka" właśnie biegnie. - W nogi! - krzyknęłam i próbowałam biec jak najszybciej mogłam, ale w moich szpilkach było to trudne.
- Choć na barana - zaproponował Ronaldo, nie myśląc dużo wskoczyłam na jego plecy i pędziliśmy przed siebie.
- Schowajmy się tam - pokazałam mu wieże
Szybko weszłam po drabinie, a ten debil stał na ziemi i patrzył się jak wchodzę, nie wiedziałam, o co mu chodzi.
- Chcesz zginąć to sobie tam stój - powiedziałam będąc już na górze
- Dla takich widoków mogę - skwitował i zaczął się powoli wspinać, dopiero teraz zorientowałam się, że jestem w sukience, no cóż trochę za późno. Usłyszałam krzyki.
- Myślisz, że są cali? - spytałam przerażona
- Są - objął mnie ramieniem
- Cris znudziła mi się ta zabawa - weschnęłam
- Jaka? - zdziwił się
- Chce wracać do Alexa - spojrzałam na niego
- Ranisz mnie - założył ręce na piersi
- Daj spokuj znamy się jakieś dwa dni
- I co, myślisz, że nie da sie zakochać w dwa dni - spojrzał na mnie poważnie
- Proszę cię - wyjęczałam i zaczęłam schodzić w dół
- Zostaniesz z nami do końca obozu, potem sama zdecydujesz czy zostajesz z nami, ze mną. Czy wybierasz kurdupla.
- Ja już wybrałam - powiedziałam stojąc plecami do niego, nie patrzyłam czy idzie za mną po prostu chciałam już wyjechać z tego lasu.
Jeszcze godzine przesiedzieliśmy w lesie, potem nadjechała pomoc, wpakowaliśmy się do samochodów, które odcholowały nas do hotelu. Między mną, a Ronaldo panowała dziwna atmosfera, może mówił serio? Ale ja mam Alexisa, nie zamnienie go na żadnego innego. Usiadłam na ławce i spojrzałam w zachodzące słońce, było tak cicho. Do czasu.
- Idziesz już spac? - przysiadł się Cris
- Coś ty zawcześnie - spojrzałam na niego
- Gramy w siate, grasz z nami?
- Pewnie - uśmeichnęłam się
- Ale - zajęczał, gdzieś za mna Cris
- Ale... - spojrzałam podejrzliwie
- Nie na boisku, tylko na plaży - pociągnął mnie za rękę
- Kolejna częśc odwyku - zaśmiałam się
- Oczywiście, kulminacyjnym momentem będzie wycieczka na Santiago Bernabeu
- Kulminacyjnym? Nie wiedziałam, że znasz takie słowa - zaśmiałam się, a ten zrobił obrażoną minę - A Bernabeu jest w Madrycie,Hiszpanii, a nie w Polsce - dodałam po chwili
- Wiem przecież - pokiwał z rozbawienie głową - Polecimy tam - powiedział jakby to było oczywiste - Ej chłopaki gramy na wyzwania! - zawołał wesoło Ronaldo
- Nigdy! - zawyłam
- Nie znam takiego słowa - powiedział dumnie
Plaża była oświetlona, graliśmy na wywanie, bo nie udało mi się odwieśc ich od tego. Kto to widział grac w siatkówkę, na wyzwania. Na całe szczęście moja drużyna wygrywała, umówiliśmy się, że co 5 straconych punktów będzie wyzwanie. Pierwsze zadanie wymyślał Nani, kazał drużynie przeciwniej tańczyc wokół siatki w samych bokserkach, jasne ci się posuneli dalej i tańczyli, a raczej próbowali tańczyc w jakiś liściach, o ile przednią częśc liście zakrywały, to tylnią świecili przed wszystkimi.
- Gdyby teraz to była telewizja - pomyślałam głośno, a wszystcy sie spojrzeli na mnie
- Nie martw się wszystko nagrywam - szepnął mi Nani
Potem szło nam coraz gorzej, straciliśmy 10 punktów, wiem też się do tego przyczyniłam, ale Pepe zagrywał tak mocno...
- Nie było wyzwania po pierwszych 5 straconych więc teraz wyzwanie podwóje. - oznajmił z cwanym uśmieszkiem Ronaldo
- Przebiegnijcie się po moście nago - dopowiedział Pepe
- Tu się puknij- wskazałam na czoło
- Nie chcesz to nie, dla ciebie będzie inne wyzwanie, ciekawe czy wytrzymasz ten ciężar - uśmiechnął się cwanie i znowu przewiesił mnie sobie przez ramię
- Ciężar? - zdziwiłam się, a potem zrobiłam wielkie oczy - Nie, nie, nie - wpadłam w panikę
- Chłopaki jest już późno idziemy, bo jutro przyjeżdża trener! - zawołał Pepe i wszyscy ruszyli za nami
- Pomocy - zadarłam się do nich
- Dzisiaj będzie piękna noc - oznajmił Nani podbiegając do nas
- Nie skorzystam - powiedziałam twardo
- Nie masz wyboru - skwitował dosadnie Oliveira
Postawiono mnie na ziemię dopiero w pokoju, spojrzałam na Ronaldo, który się do mnie zbliżał, zrobiłam parę kroków do tyłu.
- Wiesz ja dzisiaj prześpię się na kanape - oznajmiłam i położyłam się na kanapie przykrywając się szczelnie kocem
- Jak chcesz - powiedział obojętnie Ronaldo, odetchnęłam z ulgą i zamknęłam oczy

- Śpi czy czówa? - usłyszałam głos Naniego
- Śpi, minęły już dwie godziny - oznajmił mu Ronaldo
- To dawaj - ucieszył się Oliveira
Znowu zaczęłam panikowac, poczułam jak ktoś mnie podnosi z kanapy i gdzieś niesie. Zaraz zostałam położona, jak mi się zdaje na łóżku.
- Mówisz, że taki odwyk ją uzdrowi? - zapytał Coentrao
- Pewnie, jeszcze będzie mieszkac w Madrycie - zapewnił Ronaldo
- A może w Manchesterze - powiedział Nani
- Zamknij się bo sie obudzi
- I tak sie obudzi
Po tych słowach poczułam na sobie ogromny ciężar, otworzyłam oczy i zaczęłam piszczec, na mnie leżała chyba połowa drużyny Portugalii.
- Cii, bo ochrona się zbiegnie - zakrywł mi dłonią buzie Oliveira, wszyscy ułożyli się w miare wygodnie na łóżku i tak jakby nigdy nic poszli spac
- Dobranoc Nina - wyszeptał Nani
- Yhy - tylko zdołałam odpowiedziec, próbowałam się wydostac spod nich, ale na marne, chcąc nie chcąc zasnęłam.

~`*~`

    Jeszcze 20 minut i wyrwe ze szpon tych padalców moją Ninę, stęskniłem się za nią.
- Nie wierc się tak - warknęła Iza, aktualnie jesteśmy w samochodzie jakieś dziennikarki, podobno wie, gdzie jest Nina. Nagle za zakrętu pojawiły się cztery samochody, dwa z nich rozpoznawałem.
- Kamil? - zdziwiała się Iza
- To ta mafia, co u nas była? - zapytał zlękniony Tello
- Chyba - przeciągała Iza, chyba sama niedowierzając
- Co oni tu robią? - jąkał się Tello
- Może Nina ich wezwała - wzruszyła ramionami.
Jechaliśmy za "mafią" jak to nazwał ich Tello, gdy dotarliśmy na miejsce było cicho, ale cóż się dziwic jest 6 rano. Wbiegłem do recepcji i spytałem się, gdzie jest Nina, ale recepcjoniska wbiła we mnie swój wzrok i nic nie odpowiedziała. Spytałem jeszcze raz tym razem po angielsku.
- Pokój 77, ale nie może pan tam wejśc - upomniała mnie, ale ja już wbiegałem po schodach
- Alexis stój - krzyknęła za mną Iza
Podbiegiliśmy do drzwi i uchyliliśmy je, usłyszeliśmy chrapanie, nie no Nina tak nie chrapie, może pomyliliśmy pokoje.
- Otwierac albo wyważym drzwi! - krzyknął Kamil, nagle drzwi się otworzyły, a raczej wypadły z zawiasów i ujrzeliśmy Kamila ze swoją zgrają z kijami, maczetami i innymi niebezpiecznymi przedmiotami. - A jednak były otwarte - podrapał się po głowie Kamil, na nasz widok
Nie czkając aż byki się ogarną pobiegłem do sypialni.
- Nina? - spytałem cicho - Nina do cholery! - wrzasnąłem, widząc ją w jednym łóżku z Portugalczykami
- Co? - spytała nieprzytomnie
- Wstawie to na fejsa - zaśmiała się Izka wchodząc do pokoju, ale speszyła się, gdy zabijałem ją wzrokiem.
- Wstawaj idziemy - powiedziałem dośc ostro
- Alexis? - otworzyła szeroko oczy
- Idziesz czy zostajesz z... - zaciąłem się - ...twoimi nowymi przyjaciółmi - powiedziałem z pogardą
- Uspokój się - upomniała mnie Izka
- Alexis to nie tak, no - mówiła bez składu Nina, próbując się wydostac z łóżka
- Zaczekam w samochodzie, nie żegnaj się zbyt długo - rzuciłem i wyszłem, byłem wściekły

~`*~`

- Złazic ze mnie idioci! - warknęłam
- Co jest? - spytał Nani i się podniusł
- Dziękuje - zerwałam się z łóżka i pobiegłam za Alexem

- Zaczekaj! - krzyknęłam
- Szybko ci poszło - zakpił
- Ale co? - nie rozumiałam go
- Wszystko cholera - kopnął w ławkę
- Alexis, wiesz, że sama tutaj nie przyleciałam, sam widziałeś, oni są naprawde super, zabardzo narwani, bo porwali mnie z lotniska, ale... - nie dokończyłam bo Alexis spojrzał na mnie gniewnie
- Zostajesz z nimi?
- Nie, to z tobą chce byc - podeszłam bliżej, ale się cofnął, westchnęłam ciężko i wróciłam sie po byczki i Ize

To co tam zastałam było nie do opisania, Ronaldo trzymał krzesło i bronił się przed Olkiem, Izka darła się na cały głos. Nani chciał wskoczyc na lampe, bo Kamil go gonił.
- Mówiłam, że miało się odbyc bez cyrków - warknęłam patrząc na Kamila
- Oddamy wam Ninę, jak wygracie - oznajmił Ronaldo
- Kriszteju ty nie stawiaj warunków nam - pogroził mu jeden z moich byczków
- Paintball? - wyciągnął rękę Kriszteju
- Dobra, robie to tylko dlatego, że chce ci skopac tyłek - uścisnął mu dłoń Kamil

Za godzine miał się odbyc "pojedynek", nawet Tello się zaangażował, Alexis zamknął się w samochodzie, podchodziłam do niego, ale mnie zbywał.
- Jeszcze jest zły? - zapytała Iza
- Jak widzisz - westchnęłam
- Przejdzie mu - poklepała mnie po ramieniu - Po prostu przeżywał te dwa dni, martwił się. Przyjechał tu i tak jak cię zobaczył...
- Wiem, wiem - wściekałam się sama na siebie - Dałam się wciągnąc w siatkówkę na wyzwania
- Od kiedy w siatkówkę gra się na wyzwania? - zaśmiała się
- Od wczoraj - uśmiechnęłam się blado i spojrzałam w stronę samochod, szła do niego Kasia, jest dziennikarką, ale słyszałam, że jest też ogromną fliriarą.
- Pilnuj go - wskazała na samochód, ale nie było mi to dane, bo Kamil przyszedł po mnie, że mam stac w jakimś labiryncie czy coś - próbowałam się wykręcic, ale nie mogła. Szukałam wzrokiem Izy, ale jej nie znalazłam. Mam złe przeczucia.

- Kamil ja muszę pogadac z Alexisem, puśc mnie - zwróciłam się do kumpla
- Dobra, ale zaraz wracaj - poczochrał mi włosy, odwróciłam się na pięcie i pobiegłam do samochodu, Alexis zły na mnie + napalona Kasia nie wróży nic dobrego. Stanęłam jak wryta przed samochodem, kiedy zobaczyłam Kasie siadającą okrakiem na Alexisie, co to to NIE!

sobota, 9 marca 2013

Diez

Siedziałam w samolocie obrażona na cały świat. Krzyczałam do terenera, ale zostałam powiadomiono, że sztab przyleci dopiero za dwa dni, a oni się wybrali wcześniej, jako oni to określili "pozwiedzac". Prawie całą drogę rozmwiali po portugalsku, a że tego jezyka nigdy się nie uczyłam nic nie rozumiałam. Założyłam słuchawki i obserwowałam zawodników reprezentacji Portugalii. Powinnam byc z Alexisem, a nie tymi czopami, co oni sobie myśleli?!
Któryś z Portugalczyków zepsuł moje słuchawki i na tym zakończyliśmy spokojny lot.
- Jesteś Hiszpanką? - zapytał Żelosław
- Nie, Polką - burknęłam, bo nie miałam ochoty na rozmowę z porywaczem
- No tak Hiszpanki są cięższe - dosadnie skwitował, a ja wbiłam w niego wzrok. Co to miało znaczyc? - To się dobrze składa, że jesteś z Polski bo tam właśnie lecimy. - oznajmił, a ja spojrzałam na niego pytająco
- A do czego ja byłam wam potrzebna ?
- Będziesz naszą dziewczyną, żeby inne laski się nie kleiły - oznajmił Pepe, tak jakby to było oczywiste.
- Wam do końca odbiło - oburzyłam się - Ja chcę do Alexisa, już - krzyczałam
- Cii, wiem, że cię zaraził Barceloną, my ci zafundujemy odwyk. - skwitował Ronaldo, a ja popatrzyłam na niego jak na ostatniego debila.
Lot nie trwał długo, ale mi się dłużył niemiłosiernie. Zobaczyłam ochronę na lotnisku, pomyślałam, że może mi pomogą wrócic, albo dadzą chociaż zadzwonic.
- Dzień dobry - odezwałam się do ochroniarza - Może mi pan pomóc?
- Oczywiście o co chodzi?
- Zostałam porwana przez Cristiano Ronaldo, na lotnisku w Lizbonie czeka na mnie mój chło... - i znowu zostałam przewieszona przez ramię.
- Przepraszamy za nią, jest w szoku jeszcze bo boi się latac - powiedział po angielsku Crisżel, a ja myślałam, że go zaraz uduszę. - Do widzenia
- Miłego pobytu w Polsce, panie Ronaldo - zawołał wesoło ochroniarz. To ja mu mówie, że mnie porwali, a on nic nie robi tylko patrzy się na mnie jak na debila, a potem mojemu porywaczowi życzy miłego pobytu. Co to ma byc?!
- Żel postaw mnie, umiem chodzic - jęknęłam widząc, że coraz więcej gapiów się patrzy
- Nie mów do mnie żel - warknął, a jego koledzy się zaśmiali. - I nie, nie postawie cie bo znowu zwiejesz
- Autobus czeka na parkingu - oznajmił Nani
- Ja ci dam autobus - warknęłam - Ja zostaje na lotnisku i wracam pierwszym samolotem do Lizbony, oby tam czekali - powiedziałam ciszej
Na nic moje groźby, bo po chwili siedziałam w autobusie obok Żelka.
- Uśmiechnij się, jedziesz z takimi przystojniakami, a ty się krzywisz - szturchnął mnie w ramię Żel.
- Że ci się oni podobają, to nie oznacza, że mi - odgryzłam się
- E za mały autobus dali, do Oliveiri nie ma miejsaca - zapiał Coentrao. Wszystkie oczy zostały skierowane na mnie, nim się obejrzałam Ronaldo z bananem na twarzy wziął mnie na kolana.
- Nie szczerz się bo ci zaraz te ząbki wybije - pogroziłam, a ten nie robiąc sobie nic z moich gróźb przycisnął mnie jeszcze bardziej do siebie. - Głuchy czy nienormalny - zapytałam
- Ostra, lubie takie - szpenął mi do ucha, a ja chciałam czym prędzej brac nogi za pas. Dlaczego nie mam jakiś 200 kg, wtedy by mnie nie podniósł i miałabym spokój.
Jak na złośc z lotniska mieliśmy ponad 70 km do hotelu, a że jechaliśmy po Polskich drogach, gdzie niekiedy jest dziura na dziurze to droga była jeszcze dłuższa.
- Panie kierowco niech pan najedzie na tą wielką dziurę! - krzyknął Nani i uśmiechnął się do Cristiano, nie podoba mi się to. Kierowca spełnił prośbę Portugalczyka, najechaliśmy na dziurę, a ja podskakiwałam na kolanach Żelka, co sprawiło, że banan sięgał mu już do uszu.
- Matko, co za zboczeńcy - szpenęłam sama do siebie i przyłożyłam sobie ręką w czoło.
Wreszcie byliśmy na miejscu, niestety obiekt był w lesie, a do następnego pensjonatu było kilka kilometrów. Mój telefon jest w torebce Izki, co za pech! Szukałam jakieś budki telefonicznej, ale na nic. Prawie cała drużyna była już w recepcji, a ja usiadłam na ławce i czekałam, co będzie dalej. Z recepcji wyskoczył szczęśliwy Ronaldo, o nie to nie wróży nic dobrego!
- Dzisiaj śpisz ze mną - oznajmił i pokazał mi klucz
- Chyba ci żel zaszkodził - warknęłam i skrzyżowałam ręce na piersi
- Nie ma nigdzie miejsca, wszyscy są zakwaterowani już i dobrani w pary, walczyliśmy o ciebie grając w papier, kamień, nożyce. Wygrałem - wypiął pierś
- To sobie śpi z papierem, kamieniem czy nożyczkami, ja się z stąd nie ruszę - założyłam nogę na nogę i odwróciłam od tego pacana wzrok.
- Zaraz będzie padac - spojrzał w niebo
- Trudno - westchnęłam
- Posiedzę z tobą - oznajmił i zajął miejsce obok, tak się kręcił, że spadłam z ławki. Otrzepałam się i spojrzałam na niego gniewnie, a ten zaczął pogwizdywac.
- Zabije - zacisnęłam ręce w pięści
- Co się stało nasza dziewczyno - zapytał Nani, który właśnie przyszedł
- Zabije - krzyknęłam na cały głos i chwyciłam doniczkę, w którą wpadłam jak ten nażelowany pacan mnie zrzucił.
- Radziłbym uciekac - powiedział Nani i już go nie było
- Spokojnie - wstał z miejsca Crisżel i podniósł ręce w geście obrony, nie wytrzymałam jego cwaniackiego uśmiechu, wiedziałam, że ta doniczka mu nic nie zrobi, ale wąż ogrodowy, którego widziałam w ogrodzie już tak. Odłożyłam doniczkę, a ten podchodził do mnie z triumfalnym uśmiechem, odwróciłam się na pięcie i dobiegłam do ogrodu, chwyciłam wąż i skierowałam na Ronaldo, ten piszczał jak oszalały,a jego koledzy na balkonach turlali się ze śmiechu, nagle zaczął padac deszcz, no cóż czas się zbierac, rzuciłam wąż za siebie i podniosłam kluczę do pokoju, które Cristiano rzucił na ziemie, kiedy obrywał lodowatą wodą. Wbiegłam szybko na recepcje,a potem szybko pokonałam schody, gdzie jest pokój 77, przeklinałam w myślach, że po co takie duże hotele robią, chyba biegłam w dobrym kierunku bo właśnie minęłam pokój 69, słyszałam za sobą krzyki Żela, który mi się odgrażał, nagle usłyszałam jak paru jego kolegów znów wybucha śmiechem, z ciekawości się odwróciłam. Cristiano leżał jak długi na podłodzę, zaśmiałam sie i weszłam do pokoju, zakluczyłam się i padłam na łóżko. Chwilę później usłyszałam pukanie do drzwi.
- Nina daj spokój, zimno mi! - krzyczał Ronaldo
- Jest lato nie przesadzaj, idź do jakieś panienki, przecież z ciebie taki amant, któraś cię napewno rozgrzeje - zaśmiałam się i zaczęłam ściągac mokre rzeczy, gdy już byłam w samej bieliźnie zorientowałam się, że nie mam żadnych rzeczy na przebranie, wskoczyłam szybko pod kołdrę i przykryłam się pod samą szyję. Bądź, co bądź byłam zmęczona, więc niewiem nawet kiedy udałam się do krainy Morfeusza.

~`*~`

 Chociłem w kółko po lotnisku i pytałem się, gdzie reprezentacja Portugalii poleciała, nikt nie chciał udzielic mi odpowiedzi, Nina zostawiła telefon w torebce Izki. Ja odchodzę od zmysłów, gdzie te orangutany ją zabrały. Nie wylecieliśmy kolejnym samolotem na wakacje, trzeba odnaleśc przecież Ninę.
- Alexis uspokój się - powiedziała Iza, kiedy chodziłem w kółko.
- Załatwiłem hotel, nic tu po nas - oznajmił Tello
- Ukatrupie ich, przysięgam - wycedziłem i człapałem za Izą i Crisem w stronę wyjścia.
Gdy przydzielili nam pokoje, próbowałem usnąc, ale wpadła Izka.
- Wiem, gdzie jest Nina! - wykrzyczała, usiadłem błyskawicznie na łóżku, a ta podała mi lapotopa, skrzywiłem się bo nic nie rozumiałem z tekstu.
- Co tu piszą? - zapytałem
- Że Portugalczycy udali się na obóz do Polski, bo niby dobrze wspominają Euro 2012. Nie ma dokładnego adresu, ale o to się nie martwy, moja koleżanka jest dziennikarką pewnie wie, gdzie mieszkają. - poklepała mnie po plecach.
- Zamówie bielty - oznajmiłem
- Tello już zamówił - uśmiechła się, ale zaraz mina jej z zrzedła - Lot za dwa dni
- Dlaczego tak późno? - oburzyłem się
- Szybciej nie ma, a w ogóle musimy napierw się dowiedziec, gdzie potem jechac, spokojnie. Dobranoc Alex - i wyszła
Po tej wiadomości znacznie łatwiej udało mi się zanąc.

~`*~`

Kiedy się obudziłam, było już albo jeszcze ciemno. Przetarłam oczy i powoli się budziłam, coś mi nie pasowało spojrzałam na podłogę, gdzie leżała torba Ronaldo, wydawało mi się, że jak się kładłam była zamknięta. Do moich nozdży dotarł też zapach perfum, których używa pan Żelosław. O co tu chodzi? - pytałam się w myślach. Gdy już ogarniałam świat poczułam, że ktoś obejmuje mnie w pasie, nie zdziwiłambym się gdybym była w Barcelonie, bo tam zawsze śpie z Alexisem, ale przecież jestem w Polsce. Odwróciłam się do osobnika, który mnie obejmował. No tak Ronaldo! Tylko jak on tu się znalazł? Wyskoczyłam z łóżka jak poparzona i stanęłam obok, moja reakcja obudziłam tego pacana, który teraz jeszcze nieprzytomnym wzrokiem lustrował mnie od góry do dołu, szczerząc się pod nosem.
- No co? - spytałam zdezorientowana, kiedy usiadł i nadal mi się przyglądał, spojrzałam w dół. No tak przecież jestem w samej bieliźnie, czułam jak rumieniec wkrada mi się na policzki, ukradłam mu pościel i się nią owinęłam szczelnie.
- Szkoda, że nie wiedziałem, że śpisz w bieliźnie, popatrzyłbym sobie. - uśmiechnął się cwaniacko
- Jak weszłeś, przecież zakluczyłam - zapytałam i opadłam na fotel
- W recepcji mają zapasowy klucz - powiedział dumnie, siadając w samych bokserkach przede mną na stole.
- Mógłbyś chociaż spac w pidżamie - oznajmiłam, starając się nie patrzec na jego klatę.
- Zawsze tak śpie - wzruszył ramionami
- Świetnie - mruknęłam, właśnie recepcja, tam jest telefon! - Dasz mi jakieś rzeczy, bo moje jeszcze nie wyschły. - powiedziałam przemile, ten uśmiechnął się i podał mi dresy i koszulkę.
- Dzięki - szybko to na siebie wciągnęłam i pobiegłąm w strone recepcji. - Dzień dobry! - przywitałam się
- Dzień dobry - uśmiechła się starsza pani
- Mogę skorzystac z telefonu?
- Oczywiście
Wybrałam numer Alexisa, ale nie odbierał. No pięknie ja tu próbuje się ratowac,a ten nie odbiera. Śpi sam! Tylko wrócę, jeszcze nie wiem jak, ale wróce. Może do mamy, przecież jestem w Polsce, chcąc nie chcąc przyjedzie. Numer nie odpowiada, to są jakieś żarty! Ostatnia deska ratunku, KAMIL!
- Halo - usłyszałam po drugeij stronie
- Jeny, nie wiedziałam, że to powiem, ale tak sie ciesze, że cię słysze ! - krzyknęłam do słuchawki
- Nina?
- Tak,a kto pacanie - przewróciłam oczami,a recepcjonistka się zaśmiała
- Zmieniłaś numer?
- Niee, dzwonie z hotelu. Długo by opowiadac, słuchaj... - po krótce przedstawiłam mu sytuacje i powiedziałam adres.
- Będę jutro - oznajmił
- Jutro? - byłam rozczarowana
- Dzisiaj mam trening, nie mogę zaniedbywac pracy. Kocham cię, ale myślę, że wytrzymasz dzień z boskim Ronaldo - dwa ostatnie słowa powiedział jak dziewczyna
- Wolałabym spędzic dzień z boskim Alexisem
- Odbijemy cię
- My?
- Zabiore na wycieczkę chłopaków
- Nie, ja nie chce tu rozlewu krwi - wyjęczałam
- Obiecuje obędzie się
- Jasne, muszę kończyc bądź jak najszybciej. - rozłączyłam się bo widziałam piłkarzy Portugalii schodzących po schodach.
- Nasza dziewczyna już wstała - zdziwił się Nani
- Jak widzisz
- O 5 rano - zawył
- Pewnie chciała zwiac - oznajmił Coentrao
- Dzisaj idziemy na spacer, ubierz się ładnie - oznajmił Pepe, spojrzałam na niego złowrogo
- Ciekawe w co - ironizowałam - Przypominam, że zostałam zaciągnięta tu siłą
- Nie przesadzaj - machnął ręką Nani - A tak wg, dlaczego chodzisz w dresach Ronaldo, noc aż tak was do siebie zbliżyła? - poruszał znacząco brwiami
- Fuj, Nani obrzydziłeś mi resztę dnia - wzdrygłam się, a ci zaczeli się śmiac
- Ej - oburzył się Żel
- Ronaldo, to pierwsza dziewczyna, co na ciebie nie leci - poklepał go po plecach Pepe - Lubie ją - wskazał na mnie. - Napisz do mamy, że znalazłeś żone - zwrócił się do Cristiano,a ja zrobiłam oczy jak pięciozłotówki.
- Kim jest ta biedna kobieta - zapytałam, a ci wskazali na mnie - O nie, nie, nie - zaczęłam panikowac
- Stary ona jest idealna - zaśmiał się Ronaldo i objął mnie ramieniem, ale zaraz je zrzuciłam
- To dzisiaj robimy ślub - klasnął w ręce Nani
- Mogę byc światkiem? - zatrzepotał rzęsami Coentrao
- Jesteście porąbani - skwitowałam
- Żono poczekaj - zawołał za mną Żeluś, muszę stąd jak najszybiej uciekac. - Nain załatw sukienkę Ninie - rozkazł
- Robi się - zasalutował
Poszłam do pokoju, usiadłam na balkonie i podziwiałam widok. Po chwili do moje pokoju przyszedł Nani i powiedział, że ma dla mnie ubrania, spojrzałam na nie. Ładna sukinka składająca się z gorsetu ozdobionego koronką koloru białego, a dół tworzyła spódnica koloru beżowego.
- Przymierz - uśmeichnął się - Sam wybierałęm - wypiął pierś
Zwlekłam się z krzesła i zamknęłam się w łazience, nie powiem sukienka leżała prześlicznie, w innych okolicznościach rzuciłabym się mu na szyje. Wyszłam z łazienki i usiadłam na łóżku koło Naniego.
- Tu masz buty - odezwał się po chwili, otworzyłam pudełko i zobaczyłam cudne cieliste szpilki, mimowolnie się uśmiechnęłam.
- Nie musieliście mi nic kupywac
- To nagroda za dobe sprawowanie
- Sprawowanie?
- Przecież jesteś na odwyku od tych karłów - oznajmił
- Nie mów tak o nich! - uniosłam się
- Wyczówam nawrót choroby! - zawył i zaraz połowa piłkarzy znalazła się w moim pokoju.
- Ładnie wyglądasz - uśmeichnął się Cristiano i pociągnął za rękę, z mojej drugeij strony znalazł się Nani i też wizął mnie za rękę. Dziwnie to wyglądało zapewne. Usiedliśmy w busie, który zawiózł nas do maleńkiego miasteczka, stwierdzam, że Portugalczycy nie są tacy źli, ale nie powiem im tego bo jeszcze bardziej urosną. Kiedy wysiedliśmy z busa ludzie rzucili się na nich, cierpliwie pozowali do zdjęc i rozdawali autografy. Znaleźliśmy się na środku rynku, a Nani zatrzymał wszystkich i powiedział, że czas zacząc ślub. Popukałam sie w głowę kilka razy i usiadłam na murku, oglądajac poczynania Portugalczyków, którzy zaczęli zbierac kwiatki, ustawiac ławki. Wtedy zrozumiałam, że to chyba nie są żarty, rozglądałam się, gdzie uciec.
- Ślub odbedzie się jutro! - krzyknął po angielku Nani, tak, tak jutro przyjedzie Kamil, jestem uratowana!

_____________________________________________________________________________________
Bez ładu i składu WIEM. Przepraszam znowu. Mam nadzieję, że jak pojawi się Alexis wszystko wróci do normy, w moim pisaniu, chociaż nic nie wiadomo. Następny rodział w następny weekend(tak mi się zajde) już mam pomysł co do niego, zobaczymy czy uda mi się go zrealizowac. Pozdrawiam





czwartek, 7 marca 2013

Nueve

Rano obudziłam się w świetnym humorze, zamrugalam pare razy by -->
 Przepraszam za tak długą nieobecność, zatrzymały mnie sprawy zdrowotne, ale już jestem i myśle, że kolejny rodział pojawi się w ten weekend, albo w poniedziałek. Ten rozdział to taka rozgrzewka, nie wiem jak mi wyszedł, sami zobaczcie, pisany na szybko, więc z góry przepraszam za niego.
____________________________________________________________________________________


Rano obudziłam się w świetnym humorze, zamrugalam pare razy by się obudzić. Spojrzałam w bok, gdzie słodko spał Alexis, pocałowałam go w nos i wyczołgałam się z łóżka. Dzisiaj mieliśmy jechać na wakaje,Alexis nie chciał powiedzieć, gdzie dokładnie jedziemy, ciągle powtarzał, że to niespodzianka, a jedyną informacją jaką udało mi się od niego wyciągnąć to, to że jest tam ciepło.Ostatni raz otworzyłam walizkę, aby sprawdzić czy wszystko mam. Usiadłam na walizce i próbowałam ją zapiąć kiedy w drzwiach pojawiła się Izka.
- Dawaj to, pomogę ci – westchnęła i usiadła na walizce. – Coś ty tu wzięłaś?
- Sama najpotrzebniejsze rzeczy – broniłam się
- Ja się wpakowałam w jedną – oznajmiłam triumfalnie
- Ty?! – zakpiłam
- Ja, ja – wypiła pierś – Obudź tego swojego królewicza i zapraszam na śniadanie – uśmiechnęła się i wyszła.
Wciągnęłam dresy i podeszłam do łóżka. Położyłam się obok Alexa i zaczęłam go głaskać po policzku.
- Kochanie – szepnęłam, ale on ani drgnął. – Alex – powiedziałam głośniej
- Tak to ty go nie obudzisz – oznajmił Tello, pojawiając się w pokoju
- To jak?
- Pokaże ci – podszedł do łóżka z szyderczym uśmiechem, następnie rzuciając się na Alex, ten zaczął się wydzierać i wymachiwać kończynami. Tak się wiercili, że zrzucili mnie z łóżka, czym się zorientowałam, że leże na podłodzę na mnie leżał Alexis.
- Złaź ze mnie – pisknęłam
- To ja się może oddale – powiedział Cris i wyszedł z pokoju.
- Dorwę cię gnido! – krzyknął Alexis do odchodzącego Tello, a potem położył swoje dłonie na mojej twarzy, uśmiechając się szeroko. – Witam cię kochanie – pocałował mnie w usta
- Witam – uśmiechnęłam się
- Idziemy na śniadanie? – spytał pocierając swój nos o mój
- Nie zostajemy, bo przecież tylko za 4 godziny powinniśmy siedzieć w samolocie – ironizowałam
- Skoro chcesz… - zaczął mnie całować po szyji
- Alex – westchnełam – Musimy iść coś zjeść – ten tylko głośno westchnął i wstał ze mnie.
Zjedliśmy śniadanie dość spokojnie jak na nas, obyło się nawet bez bitwy na jedzenie, co mnie zaskoczyło. Spojrzałam się na Izkę, która siedziała naprzeciwko mnie.
- Ty coś wiesz – założyłam ręce na piersi i kontynuowałam w języku polskim. – Powiedź mi, gdzie jedziemy – zrobiłam słodką minkę
- Nie mogę, ale przygotuj się psychicznie. – zaśmiała się – Ja nie wiedziałam, że wy już aż tak poważnie – przęciogała, a ja już kompletnie nie wiedziałam, o co jej chodzi.
- Że co? – wypiszczałam
- Nic, nic – uciekła z kuchni z bananem na twarzy, gdzieś na korytarzu dodała – Zobaczysz!
Spojrzałam na Crisa i Alexa, którzy dziwinie mi się przyglądali.
- O co jej chodziło? Że na poważnie!? Coś ty wymyślił – zwróciłam się do Chilijczyka
- Nic księżniczko – pocałował mnie w czoło i odszedł od stołu, moje spojrzenie mimowolnie przeniosło się na Tello, który chyba chciał uciec, ale go zatrzymałam.
- Siadaj – rozkazałam, posłusznie to zrobił i spuścił głowę
- Nic nie wiem – powiedział cicho
- Cris kochanie – powiedziałam przesłodko – No powiedź, nie wygadam się – uśmiechnęłam się pod nosem
- Nie mogę – założył ręce na piersi, westchnełam ciężko i obkrążyłam stół, znalazłam się na kolanach Tello.
- No powiedź - powtórzyłam
- No to Alexis… On nie znalazał, żadnych fajnych domków, a zadzwoniła… Kurde Nina, nie mogę! – powiedział i wstał zrzucając mnie ze swoich kolan.
- Jak to zadzwoniła! Jaka ona! – krzyczałam za nim, ale odpowiedziała mi tylko cisza. Chciałam dalej drążyć ten temat, ale zostały mi tylko trzy godziny więc, poszłam się odświeżyć i ubrać.


~‘*~‘


Została nam tylko godzina do odprway, a Nina nadal nie wychodzi z łazienki.
- Nina, żyjesz ? – spytałem stając pod drzwiami
- Tak, tak – powiedziała słabo, nadusiłem klamkę były otwarte więc wszedłem.
- Na pewno? – dopytywałem, gdy Nina siedziała na wannie
- Chyba się czymś zatrułam – pomasowała sobie brzuch
- Moja biedulka, niemartw się doleciemy dostaniesz ziółek – przytuliłem ją
- Ziółek?! – spojrzała na mnie pytająco
- Tak księżniczko, choć już – uśmiechnąłem się i zaprowadziłem do samochodu.

Wreszcie zasiedliśmy w samolocie, Nina od razu usnęła, a ja rozmyślałem czy Nina mnie czasem nie udusi, za to gdzie ją zabieram. Tello z Izą znikli gdzieś, czy oni nawet w samolocie muszą się zgubić. Włączyłem muzykę kiedy Izą z Tello dali o sobie znać, sami się znaleźli ku niezadowoleniu wszystkich, są tak nie wyrzyci, że nawet w samolocie nie mogą się powstrzymać.

- Słońce wstajemy – ktoś mówił, chyba do mnie
- Co? – przetarłem oczy
- Będzie przesiadka, bo jest jakaś awaria – uśmiechneła się Nina
- Aha – ziewnąłem
- Choć wyjdziemy wreszcie z samolotu, bo Trudi nas zabija wzrokiem – szepnęła Nina, spojrzałem na ową panią i uśmeichnąłem się, ale jej mina sprawiła, że czym prędzej złapałem Ninę za rękę i wybiegłem z samolotu.

Mieliśmy 14 godzin wolnego, do naszego samolotu, jakoś nie byłem szczęśliwy z tego powodu. Usiedliśmy na krzesełkach i zaczęliśmy z Niną śpiewac piosenki, szukałem wzrokiem Tello i Izki, ale jak zwykle się gdzieś ulotnili. Nie zalecieliśmy daleko, ku niezadowoleniu Crisa jesteśmy na lotnisku w Lizbonie. A, że mieliśmy tyle wolnego czasu wzięłem Ninę za rękę i powędrowaliśmy na spacer po lotnisku, wiem romantycznie. Po godzinie chodzenia wróciliśmy do naszej niewyrzytej parki, Iza żywo tłumaczyła coś Tello, niezważając na innych ludzi, Cris raz po raz odwracał się i zabijał kogoś wzrokiem, kompletnie nie wiedziałem, o co tej dwójce chodzi. Czyżby Cris wrócił do starych nawyków i kogoś podrywał? Wątpliwości postanowiła rozwiac Nina.

- Co jest? - spytała
- No patrz na tych pacanów tylko ich tu brakowało – grzmiał Tello i wskazał na jakąś grupkę palcem. Mój wzrok powędrował za palcem Crisa, zresztą Niny też.
- Nie no, co oni tu robią – warknąłem widząc reprezentacje Portugalii.
- O co wam chodzi, chłopaki zapewne jadą na turniej, przejmujecie się jakąś tam drużyną, może oni grają w kosza – ciągnęła Nina widocznie nie rozpoznając „gwiazdeczek”
- Jakaś tam drużyna – ktoś za nami się zirytował, gdy się odwróciliśmy zobaczyliśmy nikogo innego jak Ronaldo, jego wzrok właśnie przeszywał Ninę na wylot, a ona stała jak zaczarowana, Izka zbierała szczęke z ziemi, a Tello niebezpiecznie poczerwieniał. Nina szybko wróciła na ziemię, co nie można powiedziec o Izce, która nawet nie mrugła.
- No dobra reprezentacja Portugalii, nie zauważyłam – powiedziała Nina obojętnie
- Może mnie nie poznajesz, jestem Cris...
- Ronaldo – wypiszczała Izka, za co oberwała od Niny
- Nina – podała mu rękę, a on uniósł ją i pocałował
- Miło mi Nino – wyszczerzył się pan Żelka.
- Powiedźmy, że mi też – zabrała mu swoją dłoń
- Co tak piękna istota robi z nimi – wskazał na mnie i Tello, wkurzyłem się nienażarty, Tello zresztą już wymachiwał łapami, ale Izka go powstrzymywała.
- Czworokącik – wypaliła Nina i niewinnie spoglądała na Ronaldo, ten zrodziabił buzię, a my z Tello zaczęliśmy się cicho śmiac.
- Że, że co? - wydukał zbity z tropu pan Żelosław.
- No wiesz, trójkąciki mi nie wystarczały więc dokoptowałam koleżankę – objęła ramnieniem Izkę, która tylko kiwała głową niewiedząc co powiwedziec, a my z Tello turlaliśmy się na ziemi. Żelosław potrząsnął pare razy głową i zmierzył Ninę. Nie no znów ten jego głupkowaty uśmieszek.
- Ah tak – podszedł niebezpiecznie blisko Niny, a ta miała płaskie buty i sięgała mu do ramion. Nina podniosła głowę i spojrzała na Ronaldo. Wstałem z ziemi, bo niewiadomo, co mu do żela przyjdzie.
- No tak – wypieła dumnie pierś Nina, była tak spokojna
- Pepe! - darł się Żelosław
- Co? - podbiegł Pepe – O kurduple, witam – ukłonił się i podszedł do Crisa R. Ten szepnął mu coś do ucha patrząc na nas, a Nina patrzyła na Izką i mówiła coś do niej po polsku.
- TERAZ – wrzasnął Żelowsław, zostaliśmy stratowani przez Pepe, a Żelosław biegł w stronę swoich kolegów z Niną przewiaszoną przez ramię.
- Złaź ze mnie baranie! - warknąłęm, gdy Pepe nadal na nas leżał
- Izka no zrób coś! - jęknął Tello
- Jeszcze nie, jeszcze nie – mruczał pod nosem portugalczyk patrząc się w stronę swoich kolegów.


~`*~`


- To jest porwanie! - wrzeszczałam do tego pacana, który mnie niósł, co to epoka kamienia łupanego, jeszcze mógł mnie za włosy ciągnąc do jakieś jaskini.
- Ja ci tylko dostarczam nowych przygód – powiedział uśmiechnięty Żel
- Ja ci dam – pogroziłam, spojrzałam w górę i zamilkłam kiedy zorientowałam się, że jestem w jakimś samolocie
- Jesteśmy – postawił mnie na ziemi Żelosław, już zabierałam nogi za pas, ale koledzy Żelosława mi to uniemożliwili.
- Chcecie mnie wykorzystac? - spytałam już nie tak pewna siebie jak przedtem
- Daj spokój – machnął ręką Crisżel – Potrzebujemy towarzystwa na zgrupowaniu, a ty nam sie spodobałaś – skwitował, a ja zrobiłam wielkie oczy i założyłam ręce na piersi
- Aha, czyli każdą, która wam się spodoba porywacie? - spytałam naburmuszona
- Niee – odpowiedzieli wszyscy
- Ale ty byłaś z wrogiem, trzeba było cię odbic – oznajmił Pepe, który właśnie sie pojawił
- Trzymajcie mnie ludzie – krzyknęłam, a ci posadzili mnie na jeden z foteli i zapeli w pasy – Nie o to mi chodziło – próbowałam się odpiąc i wyjśc do moich przyjaciół, ale kapitam powiedział, że właśnie startujemy i co ja teraz zrobie? Pacany wokół mnie się szczerzą, myślą, że wygrali, przecież ja ich nie znam. Mamusiu boje się! Sprawdziłam w torebce, która na całe szczęście mi nie spadła, czy mam portfel i paszport, są. Tylko wyląduje i pozabijam tych pacanów, wracam do Alexisa.