Któryś z Portugalczyków zepsuł moje słuchawki i na tym zakończyliśmy spokojny lot.
- Jesteś Hiszpanką? - zapytał Żelosław
- Nie, Polką - burknęłam, bo nie miałam ochoty na rozmowę z porywaczem
- No tak Hiszpanki są cięższe - dosadnie skwitował, a ja wbiłam w niego wzrok. Co to miało znaczyc? - To się dobrze składa, że jesteś z Polski bo tam właśnie lecimy. - oznajmił, a ja spojrzałam na niego pytająco
- A do czego ja byłam wam potrzebna ?
- Będziesz naszą dziewczyną, żeby inne laski się nie kleiły - oznajmił Pepe, tak jakby to było oczywiste.
- Wam do końca odbiło - oburzyłam się - Ja chcę do Alexisa, już - krzyczałam
- Cii, wiem, że cię zaraził Barceloną, my ci zafundujemy odwyk. - skwitował Ronaldo, a ja popatrzyłam na niego jak na ostatniego debila.
Lot nie trwał długo, ale mi się dłużył niemiłosiernie. Zobaczyłam ochronę na lotnisku, pomyślałam, że może mi pomogą wrócic, albo dadzą chociaż zadzwonic.
- Dzień dobry - odezwałam się do ochroniarza - Może mi pan pomóc?
- Oczywiście o co chodzi?
- Zostałam porwana przez Cristiano Ronaldo, na lotnisku w Lizbonie czeka na mnie mój chło... - i znowu zostałam przewieszona przez ramię.
- Przepraszamy za nią, jest w szoku jeszcze bo boi się latac - powiedział po angielsku Crisżel, a ja myślałam, że go zaraz uduszę. - Do widzenia
- Miłego pobytu w Polsce, panie Ronaldo - zawołał wesoło ochroniarz. To ja mu mówie, że mnie porwali, a on nic nie robi tylko patrzy się na mnie jak na debila, a potem mojemu porywaczowi życzy miłego pobytu. Co to ma byc?!
- Żel postaw mnie, umiem chodzic - jęknęłam widząc, że coraz więcej gapiów się patrzy
- Nie mów do mnie żel - warknął, a jego koledzy się zaśmiali. - I nie, nie postawie cie bo znowu zwiejesz
- Autobus czeka na parkingu - oznajmił Nani
- Ja ci dam autobus - warknęłam - Ja zostaje na lotnisku i wracam pierwszym samolotem do Lizbony, oby tam czekali - powiedziałam ciszej
Na nic moje groźby, bo po chwili siedziałam w autobusie obok Żelka.
- Uśmiechnij się, jedziesz z takimi przystojniakami, a ty się krzywisz - szturchnął mnie w ramię Żel.
- Że ci się oni podobają, to nie oznacza, że mi - odgryzłam się
- E za mały autobus dali, do Oliveiri nie ma miejsaca - zapiał Coentrao. Wszystkie oczy zostały skierowane na mnie, nim się obejrzałam Ronaldo z bananem na twarzy wziął mnie na kolana.
- Nie szczerz się bo ci zaraz te ząbki wybije - pogroziłam, a ten nie robiąc sobie nic z moich gróźb przycisnął mnie jeszcze bardziej do siebie. - Głuchy czy nienormalny - zapytałam
- Ostra, lubie takie - szpenął mi do ucha, a ja chciałam czym prędzej brac nogi za pas. Dlaczego nie mam jakiś 200 kg, wtedy by mnie nie podniósł i miałabym spokój.
Jak na złośc z lotniska mieliśmy ponad 70 km do hotelu, a że jechaliśmy po Polskich drogach, gdzie niekiedy jest dziura na dziurze to droga była jeszcze dłuższa.
- Panie kierowco niech pan najedzie na tą wielką dziurę! - krzyknął Nani i uśmiechnął się do Cristiano, nie podoba mi się to. Kierowca spełnił prośbę Portugalczyka, najechaliśmy na dziurę, a ja podskakiwałam na kolanach Żelka, co sprawiło, że banan sięgał mu już do uszu.
- Matko, co za zboczeńcy - szpenęłam sama do siebie i przyłożyłam sobie ręką w czoło.
Wreszcie byliśmy na miejscu, niestety obiekt był w lesie, a do następnego pensjonatu było kilka kilometrów. Mój telefon jest w torebce Izki, co za pech! Szukałam jakieś budki telefonicznej, ale na nic. Prawie cała drużyna była już w recepcji, a ja usiadłam na ławce i czekałam, co będzie dalej. Z recepcji wyskoczył szczęśliwy Ronaldo, o nie to nie wróży nic dobrego!
- Dzisiaj śpisz ze mną - oznajmił i pokazał mi klucz
- Chyba ci żel zaszkodził - warknęłam i skrzyżowałam ręce na piersi
- Nie ma nigdzie miejsca, wszyscy są zakwaterowani już i dobrani w pary, walczyliśmy o ciebie grając w papier, kamień, nożyce. Wygrałem - wypiął pierś
- To sobie śpi z papierem, kamieniem czy nożyczkami, ja się z stąd nie ruszę - założyłam nogę na nogę i odwróciłam od tego pacana wzrok.
- Zaraz będzie padac - spojrzał w niebo
- Trudno - westchnęłam
- Posiedzę z tobą - oznajmił i zajął miejsce obok, tak się kręcił, że spadłam z ławki. Otrzepałam się i spojrzałam na niego gniewnie, a ten zaczął pogwizdywac.
- Zabije - zacisnęłam ręce w pięści
- Co się stało nasza dziewczyno - zapytał Nani, który właśnie przyszedł
- Zabije - krzyknęłam na cały głos i chwyciłam doniczkę, w którą wpadłam jak ten nażelowany pacan mnie zrzucił.
- Radziłbym uciekac - powiedział Nani i już go nie było
- Spokojnie - wstał z miejsca Crisżel i podniósł ręce w geście obrony, nie wytrzymałam jego cwaniackiego uśmiechu, wiedziałam, że ta doniczka mu nic nie zrobi, ale wąż ogrodowy, którego widziałam w ogrodzie już tak. Odłożyłam doniczkę, a ten podchodził do mnie z triumfalnym uśmiechem, odwróciłam się na pięcie i dobiegłam do ogrodu, chwyciłam wąż i skierowałam na Ronaldo, ten piszczał jak oszalały,a jego koledzy na balkonach turlali się ze śmiechu, nagle zaczął padac deszcz, no cóż czas się zbierac, rzuciłam wąż za siebie i podniosłam kluczę do pokoju, które Cristiano rzucił na ziemie, kiedy obrywał lodowatą wodą. Wbiegłam szybko na recepcje,a potem szybko pokonałam schody, gdzie jest pokój 77, przeklinałam w myślach, że po co takie duże hotele robią, chyba biegłam w dobrym kierunku bo właśnie minęłam pokój 69, słyszałam za sobą krzyki Żela, który mi się odgrażał, nagle usłyszałam jak paru jego kolegów znów wybucha śmiechem, z ciekawości się odwróciłam. Cristiano leżał jak długi na podłodzę, zaśmiałam sie i weszłam do pokoju, zakluczyłam się i padłam na łóżko. Chwilę później usłyszałam pukanie do drzwi.
- Nina daj spokój, zimno mi! - krzyczał Ronaldo
- Jest lato nie przesadzaj, idź do jakieś panienki, przecież z ciebie taki amant, któraś cię napewno rozgrzeje - zaśmiałam się i zaczęłam ściągac mokre rzeczy, gdy już byłam w samej bieliźnie zorientowałam się, że nie mam żadnych rzeczy na przebranie, wskoczyłam szybko pod kołdrę i przykryłam się pod samą szyję. Bądź, co bądź byłam zmęczona, więc niewiem nawet kiedy udałam się do krainy Morfeusza.
~`*~`
Chociłem w kółko po lotnisku i pytałem się, gdzie reprezentacja Portugalii poleciała, nikt nie chciał udzielic mi odpowiedzi, Nina zostawiła telefon w torebce Izki. Ja odchodzę od zmysłów, gdzie te orangutany ją zabrały. Nie wylecieliśmy kolejnym samolotem na wakacje, trzeba odnaleśc przecież Ninę.
- Alexis uspokój się - powiedziała Iza, kiedy chodziłem w kółko.
- Załatwiłem hotel, nic tu po nas - oznajmił Tello
- Ukatrupie ich, przysięgam - wycedziłem i człapałem za Izą i Crisem w stronę wyjścia.
Gdy przydzielili nam pokoje, próbowałem usnąc, ale wpadła Izka.
- Wiem, gdzie jest Nina! - wykrzyczała, usiadłem błyskawicznie na łóżku, a ta podała mi lapotopa, skrzywiłem się bo nic nie rozumiałem z tekstu.
- Co tu piszą? - zapytałem
- Że Portugalczycy udali się na obóz do Polski, bo niby dobrze wspominają Euro 2012. Nie ma dokładnego adresu, ale o to się nie martwy, moja koleżanka jest dziennikarką pewnie wie, gdzie mieszkają. - poklepała mnie po plecach.
- Zamówie bielty - oznajmiłem
- Tello już zamówił - uśmiechła się, ale zaraz mina jej z zrzedła - Lot za dwa dni
- Dlaczego tak późno? - oburzyłem się
- Szybciej nie ma, a w ogóle musimy napierw się dowiedziec, gdzie potem jechac, spokojnie. Dobranoc Alex - i wyszła
Po tej wiadomości znacznie łatwiej udało mi się zanąc.
- Alexis uspokój się - powiedziała Iza, kiedy chodziłem w kółko.
- Załatwiłem hotel, nic tu po nas - oznajmił Tello
- Ukatrupie ich, przysięgam - wycedziłem i człapałem za Izą i Crisem w stronę wyjścia.
Gdy przydzielili nam pokoje, próbowałem usnąc, ale wpadła Izka.
- Wiem, gdzie jest Nina! - wykrzyczała, usiadłem błyskawicznie na łóżku, a ta podała mi lapotopa, skrzywiłem się bo nic nie rozumiałem z tekstu.
- Co tu piszą? - zapytałem
- Że Portugalczycy udali się na obóz do Polski, bo niby dobrze wspominają Euro 2012. Nie ma dokładnego adresu, ale o to się nie martwy, moja koleżanka jest dziennikarką pewnie wie, gdzie mieszkają. - poklepała mnie po plecach.
- Zamówie bielty - oznajmiłem
- Tello już zamówił - uśmiechła się, ale zaraz mina jej z zrzedła - Lot za dwa dni
- Dlaczego tak późno? - oburzyłem się
- Szybciej nie ma, a w ogóle musimy napierw się dowiedziec, gdzie potem jechac, spokojnie. Dobranoc Alex - i wyszła
Po tej wiadomości znacznie łatwiej udało mi się zanąc.
~`*~`
Kiedy się obudziłam, było już albo jeszcze ciemno. Przetarłam oczy i powoli się budziłam, coś mi nie pasowało spojrzałam na podłogę, gdzie leżała torba Ronaldo, wydawało mi się, że jak się kładłam była zamknięta. Do moich nozdży dotarł też zapach perfum, których używa pan Żelosław. O co tu chodzi? - pytałam się w myślach. Gdy już ogarniałam świat poczułam, że ktoś obejmuje mnie w pasie, nie zdziwiłambym się gdybym była w Barcelonie, bo tam zawsze śpie z Alexisem, ale przecież jestem w Polsce. Odwróciłam się do osobnika, który mnie obejmował. No tak Ronaldo! Tylko jak on tu się znalazł? Wyskoczyłam z łóżka jak poparzona i stanęłam obok, moja reakcja obudziłam tego pacana, który teraz jeszcze nieprzytomnym wzrokiem lustrował mnie od góry do dołu, szczerząc się pod nosem.
- No co? - spytałam zdezorientowana, kiedy usiadł i nadal mi się przyglądał, spojrzałam w dół. No tak przecież jestem w samej bieliźnie, czułam jak rumieniec wkrada mi się na policzki, ukradłam mu pościel i się nią owinęłam szczelnie.
- Szkoda, że nie wiedziałem, że śpisz w bieliźnie, popatrzyłbym sobie. - uśmiechnął się cwaniacko
- Jak weszłeś, przecież zakluczyłam - zapytałam i opadłam na fotel
- W recepcji mają zapasowy klucz - powiedział dumnie, siadając w samych bokserkach przede mną na stole.
- Mógłbyś chociaż spac w pidżamie - oznajmiłam, starając się nie patrzec na jego klatę.
- Zawsze tak śpie - wzruszył ramionami
- Świetnie - mruknęłam, właśnie recepcja, tam jest telefon! - Dasz mi jakieś rzeczy, bo moje jeszcze nie wyschły. - powiedziałam przemile, ten uśmiechnął się i podał mi dresy i koszulkę.
- Dzięki - szybko to na siebie wciągnęłam i pobiegłąm w strone recepcji. - Dzień dobry! - przywitałam się
- Dzień dobry - uśmiechła się starsza pani
- Mogę skorzystac z telefonu?
- Oczywiście
Wybrałam numer Alexisa, ale nie odbierał. No pięknie ja tu próbuje się ratowac,a ten nie odbiera. Śpi sam! Tylko wrócę, jeszcze nie wiem jak, ale wróce. Może do mamy, przecież jestem w Polsce, chcąc nie chcąc przyjedzie. Numer nie odpowiada, to są jakieś żarty! Ostatnia deska ratunku, KAMIL!
- Halo - usłyszałam po drugeij stronie
- Jeny, nie wiedziałam, że to powiem, ale tak sie ciesze, że cię słysze ! - krzyknęłam do słuchawki
- Nina?
- Tak,a kto pacanie - przewróciłam oczami,a recepcjonistka się zaśmiała
- Zmieniłaś numer?
- Niee, dzwonie z hotelu. Długo by opowiadac, słuchaj... - po krótce przedstawiłam mu sytuacje i powiedziałam adres.
- Będę jutro - oznajmił
- Jutro? - byłam rozczarowana
- Dzisiaj mam trening, nie mogę zaniedbywac pracy. Kocham cię, ale myślę, że wytrzymasz dzień z boskim Ronaldo - dwa ostatnie słowa powiedział jak dziewczyna
- Wolałabym spędzic dzień z boskim Alexisem
- Odbijemy cię
- My?
- Zabiore na wycieczkę chłopaków
- Nie, ja nie chce tu rozlewu krwi - wyjęczałam
- Obiecuje obędzie się
- Jasne, muszę kończyc bądź jak najszybciej. - rozłączyłam się bo widziałam piłkarzy Portugalii schodzących po schodach.
- Nasza dziewczyna już wstała - zdziwił się Nani
- Jak widzisz
- O 5 rano - zawył
- Pewnie chciała zwiac - oznajmił Coentrao
- Dzisaj idziemy na spacer, ubierz się ładnie - oznajmił Pepe, spojrzałam na niego złowrogo
- Ciekawe w co - ironizowałam - Przypominam, że zostałam zaciągnięta tu siłą
- Nie przesadzaj - machnął ręką Nani - A tak wg, dlaczego chodzisz w dresach Ronaldo, noc aż tak was do siebie zbliżyła? - poruszał znacząco brwiami
- Fuj, Nani obrzydziłeś mi resztę dnia - wzdrygłam się, a ci zaczeli się śmiac
- Ej - oburzył się Żel
- Ronaldo, to pierwsza dziewczyna, co na ciebie nie leci - poklepał go po plecach Pepe - Lubie ją - wskazał na mnie. - Napisz do mamy, że znalazłeś żone - zwrócił się do Cristiano,a ja zrobiłam oczy jak pięciozłotówki.
- Kim jest ta biedna kobieta - zapytałam, a ci wskazali na mnie - O nie, nie, nie - zaczęłam panikowac
- Stary ona jest idealna - zaśmiał się Ronaldo i objął mnie ramieniem, ale zaraz je zrzuciłam
- To dzisiaj robimy ślub - klasnął w ręce Nani
- Mogę byc światkiem? - zatrzepotał rzęsami Coentrao
- Jesteście porąbani - skwitowałam
- Żono poczekaj - zawołał za mną Żeluś, muszę stąd jak najszybiej uciekac. - Nain załatw sukienkę Ninie - rozkazł
- Robi się - zasalutował
Poszłam do pokoju, usiadłam na balkonie i podziwiałam widok. Po chwili do moje pokoju przyszedł Nani i powiedział, że ma dla mnie ubrania, spojrzałam na nie. Ładna sukinka składająca się z gorsetu ozdobionego koronką koloru białego, a dół tworzyła spódnica koloru beżowego.
- Przymierz - uśmeichnął się - Sam wybierałęm - wypiął pierś
Zwlekłam się z krzesła i zamknęłam się w łazience, nie powiem sukienka leżała prześlicznie, w innych okolicznościach rzuciłabym się mu na szyje. Wyszłam z łazienki i usiadłam na łóżku koło Naniego.
- Tu masz buty - odezwał się po chwili, otworzyłam pudełko i zobaczyłam cudne cieliste szpilki, mimowolnie się uśmiechnęłam.
- Nie musieliście mi nic kupywac
- To nagroda za dobe sprawowanie
- Sprawowanie?
- Przecież jesteś na odwyku od tych karłów - oznajmił
- Nie mów tak o nich! - uniosłam się
- Wyczówam nawrót choroby! - zawył i zaraz połowa piłkarzy znalazła się w moim pokoju.
- Ładnie wyglądasz - uśmeichnął się Cristiano i pociągnął za rękę, z mojej drugeij strony znalazł się Nani i też wizął mnie za rękę. Dziwnie to wyglądało zapewne. Usiedliśmy w busie, który zawiózł nas do maleńkiego miasteczka, stwierdzam, że Portugalczycy nie są tacy źli, ale nie powiem im tego bo jeszcze bardziej urosną. Kiedy wysiedliśmy z busa ludzie rzucili się na nich, cierpliwie pozowali do zdjęc i rozdawali autografy. Znaleźliśmy się na środku rynku, a Nani zatrzymał wszystkich i powiedział, że czas zacząc ślub. Popukałam sie w głowę kilka razy i usiadłam na murku, oglądajac poczynania Portugalczyków, którzy zaczęli zbierac kwiatki, ustawiac ławki. Wtedy zrozumiałam, że to chyba nie są żarty, rozglądałam się, gdzie uciec.
- Ślub odbedzie się jutro! - krzyknął po angielku Nani, tak, tak jutro przyjedzie Kamil, jestem uratowana!
_____________________________________________________________________________________
Bez ładu i składu WIEM. Przepraszam znowu. Mam nadzieję, że jak pojawi się Alexis wszystko wróci do normy, w moim pisaniu, chociaż nic nie wiadomo. Następny rodział w następny weekend(tak mi się zajde) już mam pomysł co do niego, zobaczymy czy uda mi się go zrealizowac. Pozdrawiam
- No co? - spytałam zdezorientowana, kiedy usiadł i nadal mi się przyglądał, spojrzałam w dół. No tak przecież jestem w samej bieliźnie, czułam jak rumieniec wkrada mi się na policzki, ukradłam mu pościel i się nią owinęłam szczelnie.
- Szkoda, że nie wiedziałem, że śpisz w bieliźnie, popatrzyłbym sobie. - uśmiechnął się cwaniacko
- Jak weszłeś, przecież zakluczyłam - zapytałam i opadłam na fotel
- W recepcji mają zapasowy klucz - powiedział dumnie, siadając w samych bokserkach przede mną na stole.
- Mógłbyś chociaż spac w pidżamie - oznajmiłam, starając się nie patrzec na jego klatę.
- Zawsze tak śpie - wzruszył ramionami
- Świetnie - mruknęłam, właśnie recepcja, tam jest telefon! - Dasz mi jakieś rzeczy, bo moje jeszcze nie wyschły. - powiedziałam przemile, ten uśmiechnął się i podał mi dresy i koszulkę.
- Dzięki - szybko to na siebie wciągnęłam i pobiegłąm w strone recepcji. - Dzień dobry! - przywitałam się
- Dzień dobry - uśmiechła się starsza pani
- Mogę skorzystac z telefonu?
- Oczywiście
Wybrałam numer Alexisa, ale nie odbierał. No pięknie ja tu próbuje się ratowac,a ten nie odbiera. Śpi sam! Tylko wrócę, jeszcze nie wiem jak, ale wróce. Może do mamy, przecież jestem w Polsce, chcąc nie chcąc przyjedzie. Numer nie odpowiada, to są jakieś żarty! Ostatnia deska ratunku, KAMIL!
- Halo - usłyszałam po drugeij stronie
- Jeny, nie wiedziałam, że to powiem, ale tak sie ciesze, że cię słysze ! - krzyknęłam do słuchawki
- Nina?
- Tak,a kto pacanie - przewróciłam oczami,a recepcjonistka się zaśmiała
- Zmieniłaś numer?
- Niee, dzwonie z hotelu. Długo by opowiadac, słuchaj... - po krótce przedstawiłam mu sytuacje i powiedziałam adres.
- Będę jutro - oznajmił
- Jutro? - byłam rozczarowana
- Dzisiaj mam trening, nie mogę zaniedbywac pracy. Kocham cię, ale myślę, że wytrzymasz dzień z boskim Ronaldo - dwa ostatnie słowa powiedział jak dziewczyna
- Wolałabym spędzic dzień z boskim Alexisem
- Odbijemy cię
- My?
- Zabiore na wycieczkę chłopaków
- Nie, ja nie chce tu rozlewu krwi - wyjęczałam
- Obiecuje obędzie się
- Jasne, muszę kończyc bądź jak najszybciej. - rozłączyłam się bo widziałam piłkarzy Portugalii schodzących po schodach.
- Nasza dziewczyna już wstała - zdziwił się Nani
- Jak widzisz
- O 5 rano - zawył
- Pewnie chciała zwiac - oznajmił Coentrao
- Dzisaj idziemy na spacer, ubierz się ładnie - oznajmił Pepe, spojrzałam na niego złowrogo
- Ciekawe w co - ironizowałam - Przypominam, że zostałam zaciągnięta tu siłą
- Nie przesadzaj - machnął ręką Nani - A tak wg, dlaczego chodzisz w dresach Ronaldo, noc aż tak was do siebie zbliżyła? - poruszał znacząco brwiami
- Fuj, Nani obrzydziłeś mi resztę dnia - wzdrygłam się, a ci zaczeli się śmiac
- Ej - oburzył się Żel
- Ronaldo, to pierwsza dziewczyna, co na ciebie nie leci - poklepał go po plecach Pepe - Lubie ją - wskazał na mnie. - Napisz do mamy, że znalazłeś żone - zwrócił się do Cristiano,a ja zrobiłam oczy jak pięciozłotówki.
- Kim jest ta biedna kobieta - zapytałam, a ci wskazali na mnie - O nie, nie, nie - zaczęłam panikowac
- Stary ona jest idealna - zaśmiał się Ronaldo i objął mnie ramieniem, ale zaraz je zrzuciłam
- To dzisiaj robimy ślub - klasnął w ręce Nani
- Mogę byc światkiem? - zatrzepotał rzęsami Coentrao
- Jesteście porąbani - skwitowałam
- Żono poczekaj - zawołał za mną Żeluś, muszę stąd jak najszybiej uciekac. - Nain załatw sukienkę Ninie - rozkazł
- Robi się - zasalutował
Poszłam do pokoju, usiadłam na balkonie i podziwiałam widok. Po chwili do moje pokoju przyszedł Nani i powiedział, że ma dla mnie ubrania, spojrzałam na nie. Ładna sukinka składająca się z gorsetu ozdobionego koronką koloru białego, a dół tworzyła spódnica koloru beżowego.
- Przymierz - uśmeichnął się - Sam wybierałęm - wypiął pierś
Zwlekłam się z krzesła i zamknęłam się w łazience, nie powiem sukienka leżała prześlicznie, w innych okolicznościach rzuciłabym się mu na szyje. Wyszłam z łazienki i usiadłam na łóżku koło Naniego.
- Tu masz buty - odezwał się po chwili, otworzyłam pudełko i zobaczyłam cudne cieliste szpilki, mimowolnie się uśmiechnęłam.
- Nie musieliście mi nic kupywac
- To nagroda za dobe sprawowanie
- Sprawowanie?
- Przecież jesteś na odwyku od tych karłów - oznajmił
- Nie mów tak o nich! - uniosłam się
- Wyczówam nawrót choroby! - zawył i zaraz połowa piłkarzy znalazła się w moim pokoju.
- Ładnie wyglądasz - uśmeichnął się Cristiano i pociągnął za rękę, z mojej drugeij strony znalazł się Nani i też wizął mnie za rękę. Dziwnie to wyglądało zapewne. Usiedliśmy w busie, który zawiózł nas do maleńkiego miasteczka, stwierdzam, że Portugalczycy nie są tacy źli, ale nie powiem im tego bo jeszcze bardziej urosną. Kiedy wysiedliśmy z busa ludzie rzucili się na nich, cierpliwie pozowali do zdjęc i rozdawali autografy. Znaleźliśmy się na środku rynku, a Nani zatrzymał wszystkich i powiedział, że czas zacząc ślub. Popukałam sie w głowę kilka razy i usiadłam na murku, oglądajac poczynania Portugalczyków, którzy zaczęli zbierac kwiatki, ustawiac ławki. Wtedy zrozumiałam, że to chyba nie są żarty, rozglądałam się, gdzie uciec.
- Ślub odbedzie się jutro! - krzyknął po angielku Nani, tak, tak jutro przyjedzie Kamil, jestem uratowana!
_____________________________________________________________________________________
Bez ładu i składu WIEM. Przepraszam znowu. Mam nadzieję, że jak pojawi się Alexis wszystko wróci do normy, w moim pisaniu, chociaż nic nie wiadomo. Następny rodział w następny weekend(tak mi się zajde) już mam pomysł co do niego, zobaczymy czy uda mi się go zrealizowac. Pozdrawiam
Hahahaha nie mogę :D Dość, że ją uprowadzili to teraz jeszcze ślub chcą robić no nieee hahahahahha :D
OdpowiedzUsuńDobrze, że Kamil przyjedzie bo to by się mogło źle skończyć :pp
Pozdrawiam!
Świetny rozdział ;> jej porwanie to mój najgorszy koszmar. Alexis ratuj ją! Pozdrawiam ;)
OdpowiedzUsuńHahahahaha nie no kocham Zelka i jego podejscie do zycia hahaha ale zeby od razu slub? Zaszaleli hahaha to bylo epickje *.*
OdpowiedzUsuńZapraszam do mnie
male-jest-wredne.blogspot.com
pozdrawiam ;*
http://el-temperamento-del-sol-y-del-mar.blogspot.com/
OdpowiedzUsuńnowy rozdział, zapraszam :))
już nie moge doczekać się następnego rozdziału no właśnie kiedy go dodasz ? czekam z niecierpliwością :D super
OdpowiedzUsuń