wtorek, 8 stycznia 2013

Uno



            Lotnisko, bagaże właśnie jadą na pokład, ostatni raz obróciłam się, aby zapamiętać każdy szczegół, pomachałam rodzicom na pożegnanie.
- Nina! Musimy już iść!- powiedziała Iza, czym zbudziła mnie z zamyśleń. Czy dobrze robię jadąc do Barcelony? Dostane się? Choć jedno z głowy mieszkanie mamy kupione. Teraz nie ma odwrotu, raz się żyje.

Zanim się obejrzałam byliśmy już w słonecznej Barcelonie, no może nie aż tak słonecznej, bo szare chmury zwiastowały deszcz, a słońce schowało się za nimi.
Po zrobieniu wszystkich niezbędnych rzeczy wyszliśmy przed lotnisko. Ja zmieniłam profil w telefonie i zaraz napisałam do rodziców, że dolecieliśmy. Iza, moja przyjaciółka miała w tym czasie zamówić taxi, to ona miała adres naszego nowego domu, przeczuwałam, że albo zgubi adres albo nie zamówi taxi.
- Nina, wiesz kocham cię, ale taxi będzie tak za godzinę, albo wcale, mega korki. Opieprzyłam kierowcę i odmówiłam. – mówiła Izka z miną zbitego psa, a ja myślałam, że ją uduszę. Spojrzałam w niebo, pewnie zaraz zacznie padać, super.
- Daj numer, ja zadzwonię i zamówię taxi. – wzięłam od niej telefon, przepisałam numer. Łączy, pierwszy sygnał, drugi, trzeci, numer zajęty. Spojrzałam na telefon, czy dobry numer przepisałam, tak to ten. Nieźle się zapowiada. Ja mam dwie wielkie walizki i podręczną, ale to pikuś do Izy, ona ma trzy ogromne torby, plus „małą” torbę podróżną.
- Choć mam GPS w telefonie, znajdziemy dom same, może uda nam się złapać taxi po drodze. – popatrzyłam na nią jak na czubka, ja uciągnę walizki, gorzej z nią, bo trzech rąk nie ma. Ale jak chce, zobaczymy gdzie dojdzie.

~`*~`

            - Cholera, co za korki! – warkną Tello
-Uspokój się młody, bo będziesz jeszcze brzydszy niż jesteś – powiedział, Villa i razem z Messi wybuchli śmiechem.
- Cristian śpieszy się do lasek, wiesz o tej porze przyjeżdżają studentki – wyszczerzyłem się, po czym ruszyłem przed siebie.
- Wreszcie – burkną Tello – Zawieź tych debili do domu i jedziemy pod akademik – powiedział już znacznie weselej.

Odwieźliśmy Ville i Messiego do domu, potem z Tello kierowaliśmy się pod akademik, po drodze mijaliśmy dziewczyny może nie zbyt urodziwe, ale powydurniać się zawsze można. Gwizdaliśmy, Tello wstawał i kłaniał im się, a ja specjalnie zamknąłem dach, szkoda, że się skapną i usiadł na miejsce, przejeżdżaliśmy obok lotniska, chyba przez te korki taxówki nie nadarzają, bo tłumy stoją przed lotniskiem. Wypatrywaliśmy lasek, ale nie było żadnych fajnych, jednak jakieś sto metrów od lotniska… Bingo! Dwie brunetki, tłukące się z walizkami. Podjechaliśmy bliżej, widać Cristianowi też się podobały. Jedna zaraz podeszła, ta z większą ilością walizek.
- Hola, jestem Iza – uśmiechnęła się do nas
- Alexis – ucałowałem jej dłoń
- Cristian – podał rękę Izie, jednak cały czas patrzył na jej koleżankę. Nie dziwie się ja też nie mogłem oderwać od niej wzroku, powoli owa dziewczyna też podeszła, powiedziała coś do Izy w niezrozumiałym dla mnie języku, po czym spojrzała na nas, oczy jej się zaświeciły, ale udawała obrażoną. Nie udało jej się kącik ust same jej poszły do góry.
- Studentki czy turystki?- spytałem i puściłem oczko do bezimiennej dziewczyny, ona przewróciła oczami.
- Przyszłe studentki – powiedziała Iza – Aa to jest Nina, wybaczcie, że jest taka uschła, ma ciężki okres – zaśmiała się, a jak już się dowiedziałem Nina dała jej kuksańca w bok. – Zazwyczaj jest bardziej rozmowna, ale dzisiaj chyba wstała lewą nogą.
- Nie złość się, złość piękności szkodzi, takiej piękność jak ty szkoda by było. – uśmiechnąłem się, ale ona była nie ugięta. Większość lasek już by mi się uwiesiła na szyje piszcząc: Oh Sanchez, ale jesteś słodki. A ona nic, może nie wiedziała, kim jestem wiec postanowiłem się przedstawić. – Alexis Sa…
- Sanchez, tak wiem, kim jesteś, a to Tello. – pierwszy raz się uśmiechnęła, była jeszcze ładniejsza. Wie, kim jesteśmy, a jest taka oschła. Co z nią nie tak?
- No to jak się wszyscy poznali, może potrzebujecie podwózki? – zagadał Tello
- Przydałaby się – powiedziała Izka
- Poradzimy sobie i tak twoje walizki potrzebowałyby osobnego samochodu – wykręcała się Nina.
- To żaden problem, pojadę dwa razy – uśmiechnąłem się do nich, aby Iza nie czuła się odrzucona, też była ładna, ale dla mnie nie miała tego czegoś. Widząc, że Nina chce się odezwać, dodałem, – Co Nina boisz się z nami jechać? Boisz się, że nie wytrzymasz i się na nas rzucisz? – uśmiechnąłem się cwaniacko do niej, a ona oparła się o bagażnik.

~`*~`

            Co on sobie myśli! Ja rzucić się na nich, na niego. Cóż za samoocena. Usiadłam na walizce i przypatrywałam się starania dwóch piłkarzy Barcelony. Nieźle się popisywali, a raczej popisywał – Alexis. Ciekawe czy poradzi sobie z walizkami Izki.

Jak zwykle miałam racje, dwie walizki tylko zmieściły się do bagażnika, resztę położyli na tylnich siedzeniach. Ja zostałam z dwoma walizkami, które już nie miały gdzie się wcisnąć. Tello został ze mną, a Alexis pojechał z Izą pod wskazany adres, chociaż taką mam nadzieje.

Cristian okazał się być spoko, zdziwiłam się, że mamy ze sobą tyle wspólnych tematów, żartowaliśmy, opowiadaliśmy o sobie, czasem brakowało mi słów i przeplatałam hiszpański z polskim. Na co on wybuchał śmiechem. Nie wiem ile nie było Alexisa, ale nie mogłam być zła, sama nie wiedziałam, gdzie dokładnie znajduje się dom, wiec próbowałam być cierpliwa, a anegdotki z szatni, które zaczął opowiadać Cristian umilały czas. Czasem ktoś podszedł zrobić sobie z nim zdjęcie, albo chciał autograf, nigdy nie odmówił. Nie chcąc być gorsza, wyciągnęłam z torby notes i marker, podałam Tello, a ten zaczął się znowu śmiać.
- Mogę autograf? – powiedziałam słodko
- Oczywiście, a jak się nazywasz? – próbował być poważny
- Nina, Nina Olszewska – uśmiechnęłam się. Kiedy składał autograf w moim notesie, stanęłam obok niego i zaczęłam obserwować, co pisze. Autograf na pół kartki, dla Nina O… i gryzmoły. A w ostatniej linijce rząd cyferek, plus PS.Za to chce buziaka.
Uśmiechnęłam się, w tej chwili przyjechał Alexis. Wzięłam notes od Tello.
- Ej a nagroda? – wstał oburzony z walizki i zaniósł ją do samochodu. Usiadłam z stuły i czekałam jak wyruszymy, koło mnie usiadł Alexis.
- Tello uważaj to będzie moja dziewczyna. – objął mnie ramieniem, ale szybko je zrzuciłam.
- Alexis, a kto będzie prowadził – powiedział Tello siadając z przodu, na miejscu pasażera.
- Na pewno nie ty! – szybko zmienił miejsce, na kierowcy i ruszyliśmy.
- Królewno to, kiedy planujecie tą imprezke z Izą? – odwrócił się, Alexis w moją stronę
- Jaką znowu imprezę! – oburzyłam się, co ta Iza znowu wymyśliła.
- No Iza mówiła, że w weekend możemy wpaść, bo będzie impreza – uśmiechną się
- Alexis?
- Tak? – uśmiechną się szeroko
- Patrz na drogę ja cię proszę.
- Twoje życzenie jest dla mnie rozkazem. – odwrócił się. – I tak już prawie jesteśmy na miejscu, proszę królewno.
- Dziękuje – wyszłam z samochodu i patrzyłam na Iza, która stała w drzwiach. Dom był piękny, biały z dużymi oknami i drzwiami w ciemno brązowych ramach, mały ogródek i niski płotek. Uśmiechałam się sama do siebie.
- Witamy w domu. – powiedział Alexis i objął mnie ramieniem. Byłam tak zadowolona, że dałam mu buziaka w policzek odwróciłam się, ale nie dane mi było zrobić nawet kroku. Alexis złapał mnie za rękę i przyciągną do siebie. Dzieliły nas centymetry, spojrzałam mu w oczy. Miał piękne ciemne oczy, te zawsze na mnie działały. Uśmiechną się, a ja to, choć sama nie wiedzieć, czemu odwzajemniłam uśmiech, przybliżył się jeszcze bardziej, a ja utonęłam w jego tęczówkach.

1 komentarz:

  1. Alexis przyciąga mnie jak magnes xd zapraszam do mnie :http://ourlovelikeadiamonds.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń